W Polsce znamy głównie historię Dywizjonu 303, ale przecież Polaków było znacznie więcej.
Dywizjon 303 miał dużo szczęścia, bo stacjonował w Northolt w zachodnim Londynie i w naturalny sposób był bardziej aktywny w obronie Londynu i walce o Anglię, notując najwięcej strąceń wrogich samolotów. Ale był też Dywizjon 302, umiejscowiony dalej na północy, który pod względem umiejętności, oddania, pasji, w niczym nie ustępował swoim polskim kolegom z południa.
Nie zapominajmy też o technikach i obsłudze naziemnej rozsianej po całej Anglii. W powietrzu walczyło około pięćdziesięciu polskich pilotów, ale za nimi stało wielu innych, często dziś bezimiennych, bohaterów z Polski.
Jaki był ich wpływ na wynik Bitwy o Anglię?
A.S.: Odważyłbym się powiedzieć, że decydujący. Gdyby nie ich wsparcie dla obrony Wysp Brytyjskich, być może dzisiaj żylibyśmy w Europie zdominowanej przez Niemcy. W popularnej kulturze brytyjskiej ich oddanie jest wręcz uznawane za legendarne. To wzbudzało szacunek, momentami może nawet większy niż do pilotów ze Wspólnoty Brytyjskiej.
Proszę mnie dobrze zrozumieć: Brytyjczycy na pewno też byli oddani, walczyli o swoje rodziny, miasta. Nie mieli jednak tego osobistego doświadczenia życia pod okupacją; być może nawet często myśleli, że inwazja na Wyspy jest czysto teoretycznym scenariuszem. Polacy - ale też Czesi, Francuzi, Belgowie, przedstawiciele wielu narodów - mieli świadomość tego, jaka jest stawka Bitwy o Anglię. Gdyby nie ich wsparcie - wolontariuszy z całego globu - wynik tego starcia byłby zupełnie inny.
Niektórzy historycy twierdzą, że gdyby Niemcy atakowali przez kolejne tygodnie, mogliby zwyciężyć. Czy zgadza się Pan z tą tezą?
A.S.: Nie sądzę. Luftwaffe nie zostało pokonane dzięki temu, że zostały zniszczone jej samoloty. Niemcy zostali powstrzymani, bo nie zdobyli przestrzeni powietrznej, która byłaby niezbędna dla inwazji lądowej na Wyspy. Kiedy we wrześniu 1940 roku Niemcy byli wciąż od tego daleko, oczywiste stało się, że ich ambicje nie zostaną zrealizowane.
Mam wrażenie, że główną przyczyną niepowodzenia tej operacji były katastrofalne błędy taktyczne po stronie niemieckiej: niezrozumienie brytyjskiego systemu zarządzania lotnictwem, radarów, systemu reagowania i nadmierne ego Hitlera, który za wszelką cenę chciał bombardować Londyn, byle zemścić się za Berlin.
Czy można pokusić się o stwierdzenie, że ta bitwa zdecydowała o przyszłości Europy?
Myślę, że tak. Gdyby Niemcy zdobyli Wyspy Brytyjskie w 1940 roku - wtedy jeszcze Stany Zjednoczone nie dołączyły do wojny - nie dałoby się już tego zatrzymać. Zwycięstwo w Bitwie o Anglię było kluczowe dla podtrzymania zdolności wolnego świata do kontynuowania walki i oporu przeciwko nazistom.
W pewnym sensie Polacy i ich nieprawdopodobny wkład w lotnicze operacje RAF, uratowały Europę.
Czy ich wsparcie jest dzisiaj odpowiednio doceniane przez Brytyjczyków?
Niestety, wielu ludzi wie naprawdę niewiele o przebiegu pierwszej lub drugiej wojny światowej. Cieszę się, że ambasada RP w Londynie robi dużo, aby podkreślić polski wkład w Bitwę o Anglię, ale myślę, że to my, Brytyjczycy, powinniśmy robić więcej. To smutne, że brytyjskie władze nie wykonują niezbędnej pracy, aby podkreślić rolę obcokrajowców, którzy uratowali nasz kraj w 1940 roku. To naprawdę ważne, szczególnie teraz, kiedy dyskutujemy o przyszłości Unii Europejskiej, relacjach polsko-brytyjskich i polskiej imigracji na Wyspy.
Muszę jednak przyznać, że wielu Brytyjczyków do dzisiaj czuje się niekomfortowo nie tylko z tym, że Polacy nie zostali należycie docenieni, ale także z tym, co zrobiliśmy z Polską po zakończeniu drugiej wojny światowej. Poszliśmy na wojnę bronić Polaków, a potem oddaliśmy ich w ręce reżimu, który był niemal równie radykalny i niebezpieczny. Okropne.
Oczekiwałbym od brytyjskiego rządu prowadzenia szerokiej polityki historycznej, która uczuliłaby Brytyjczyków na to, ile zrobiliście dla tego kraju. Za każdym razem kiedy spotykam jakiegoś Polaka, czuję się w obowiązku uścisnąć jego rękę, podziękować za wsparcie jego rodaków i przeprosić za to, że ich nie uratowaliśmy przed Sowietami. Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się podziękować odpowiednio - póki obrońcy wolnej Europy z tamtego pokolenia są jeszcze z nami.
Andy Saunders jest historykiem, redaktorem naczelnym magazynu „Britain at War” i konsultantem programów historycznych brytyjskiej telewizji, m.in. BBC i Channel 4.
AM/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W Polsce znamy głównie historię Dywizjonu 303, ale przecież Polaków było znacznie więcej.
Dywizjon 303 miał dużo szczęścia, bo stacjonował w Northolt w zachodnim Londynie i w naturalny sposób był bardziej aktywny w obronie Londynu i walce o Anglię, notując najwięcej strąceń wrogich samolotów. Ale był też Dywizjon 302, umiejscowiony dalej na północy, który pod względem umiejętności, oddania, pasji, w niczym nie ustępował swoim polskim kolegom z południa.
Nie zapominajmy też o technikach i obsłudze naziemnej rozsianej po całej Anglii. W powietrzu walczyło około pięćdziesięciu polskich pilotów, ale za nimi stało wielu innych, często dziś bezimiennych, bohaterów z Polski.
Jaki był ich wpływ na wynik Bitwy o Anglię?
A.S.: Odważyłbym się powiedzieć, że decydujący. Gdyby nie ich wsparcie dla obrony Wysp Brytyjskich, być może dzisiaj żylibyśmy w Europie zdominowanej przez Niemcy. W popularnej kulturze brytyjskiej ich oddanie jest wręcz uznawane za legendarne. To wzbudzało szacunek, momentami może nawet większy niż do pilotów ze Wspólnoty Brytyjskiej.
Proszę mnie dobrze zrozumieć: Brytyjczycy na pewno też byli oddani, walczyli o swoje rodziny, miasta. Nie mieli jednak tego osobistego doświadczenia życia pod okupacją; być może nawet często myśleli, że inwazja na Wyspy jest czysto teoretycznym scenariuszem. Polacy - ale też Czesi, Francuzi, Belgowie, przedstawiciele wielu narodów - mieli świadomość tego, jaka jest stawka Bitwy o Anglię. Gdyby nie ich wsparcie - wolontariuszy z całego globu - wynik tego starcia byłby zupełnie inny.
Niektórzy historycy twierdzą, że gdyby Niemcy atakowali przez kolejne tygodnie, mogliby zwyciężyć. Czy zgadza się Pan z tą tezą?
A.S.: Nie sądzę. Luftwaffe nie zostało pokonane dzięki temu, że zostały zniszczone jej samoloty. Niemcy zostali powstrzymani, bo nie zdobyli przestrzeni powietrznej, która byłaby niezbędna dla inwazji lądowej na Wyspy. Kiedy we wrześniu 1940 roku Niemcy byli wciąż od tego daleko, oczywiste stało się, że ich ambicje nie zostaną zrealizowane.
Mam wrażenie, że główną przyczyną niepowodzenia tej operacji były katastrofalne błędy taktyczne po stronie niemieckiej: niezrozumienie brytyjskiego systemu zarządzania lotnictwem, radarów, systemu reagowania i nadmierne ego Hitlera, który za wszelką cenę chciał bombardować Londyn, byle zemścić się za Berlin.
Czy można pokusić się o stwierdzenie, że ta bitwa zdecydowała o przyszłości Europy?
Myślę, że tak. Gdyby Niemcy zdobyli Wyspy Brytyjskie w 1940 roku - wtedy jeszcze Stany Zjednoczone nie dołączyły do wojny - nie dałoby się już tego zatrzymać. Zwycięstwo w Bitwie o Anglię było kluczowe dla podtrzymania zdolności wolnego świata do kontynuowania walki i oporu przeciwko nazistom.
W pewnym sensie Polacy i ich nieprawdopodobny wkład w lotnicze operacje RAF, uratowały Europę.
Czy ich wsparcie jest dzisiaj odpowiednio doceniane przez Brytyjczyków?
Niestety, wielu ludzi wie naprawdę niewiele o przebiegu pierwszej lub drugiej wojny światowej. Cieszę się, że ambasada RP w Londynie robi dużo, aby podkreślić polski wkład w Bitwę o Anglię, ale myślę, że to my, Brytyjczycy, powinniśmy robić więcej. To smutne, że brytyjskie władze nie wykonują niezbędnej pracy, aby podkreślić rolę obcokrajowców, którzy uratowali nasz kraj w 1940 roku. To naprawdę ważne, szczególnie teraz, kiedy dyskutujemy o przyszłości Unii Europejskiej, relacjach polsko-brytyjskich i polskiej imigracji na Wyspy.
Muszę jednak przyznać, że wielu Brytyjczyków do dzisiaj czuje się niekomfortowo nie tylko z tym, że Polacy nie zostali należycie docenieni, ale także z tym, co zrobiliśmy z Polską po zakończeniu drugiej wojny światowej. Poszliśmy na wojnę bronić Polaków, a potem oddaliśmy ich w ręce reżimu, który był niemal równie radykalny i niebezpieczny. Okropne.
Oczekiwałbym od brytyjskiego rządu prowadzenia szerokiej polityki historycznej, która uczuliłaby Brytyjczyków na to, ile zrobiliście dla tego kraju. Za każdym razem kiedy spotykam jakiegoś Polaka, czuję się w obowiązku uścisnąć jego rękę, podziękować za wsparcie jego rodaków i przeprosić za to, że ich nie uratowaliśmy przed Sowietami. Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się podziękować odpowiednio - póki obrońcy wolnej Europy z tamtego pokolenia są jeszcze z nami.
Andy Saunders jest historykiem, redaktorem naczelnym magazynu „Britain at War” i konsultantem programów historycznych brytyjskiej telewizji, m.in. BBC i Channel 4.
AM/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/258797-brytyjski-historyk-polacy-uratowali-europe-andy-saunders-podkresla-role-polskich-lotnikow-w-bitwe-o-anglie?strona=2