W klubie Ronina debata o Muzeum Historii Żydów Polskich

Fot. MG/Blogpress
Fot. MG/Blogpress

Jeśli nie pokazuje się rzeczywistości, wówczas historia przestaje być historią, a staje się tandetną propagandą - twierdził Leszek Żebrowski w czasie dyskusji o otwartym pół roku temu w Warszawie muzeum mającym dokumentować wielowiekową historię Żydów w Polsce. W dniu 7 kwietnia 2015 roku Klub Ronina gościł Annę Ciałowicz, etnografa i tłumaczkę książek historycznych z języka jidysz, członka gminy żydowskiej w Warszawie oraz Leszka Żebrowskiego, historyka i publicystę.

W dniu 7 kwietnia 2015 roku Klub Ronina gościł Panią Annę Ciałowicz, etnografa i tłumaczkę książek historycznych z języka jidysz, członka gminy żydowskiej w Warszawie oraz Pana Leszka Żebrowskiego, historyka i publicystę.

Na wstępie Anna Ciałowicz zastrzegła, że wypowiada się wyłącznie we własnym imieniu. Dodała, że w Muzeum Historii Żydów Polskich nie była i na razie się do niego nie wybiera.

W związku z tym, że chciała odnieść się do tego, co znajduje się wokół muzeum, oddała najpierw głos Leszkowi Żebrowskiemu, który muzeum zwiedził.

Leszek Żebrowski przyznał, że bardzo rozczarowała go ta wizyta. Jego zdaniem na poziomie wystawienniczym i dydaktycznym muzeum nie wnosi prawie nic. Zastanawia go również brak eksponatów – pokazywane są kserokopie i reprodukcje zdjęć, dokumentów i gazet.

Muzeum nie przedstawia, jego zdaniem, zróżnicowania społeczności żydowskiej, jej różnych postaw wobec dążeń do niepodległości Polski przed 1918 rokiem czy wobec walki o niepodległość Polski. Nie odpowiada też na istotne pytania: czy społeczność żydowska była akceptowana czy była odrzucana? Jak wyglądały jej relacje z Polakami? Mało jest informacji o wyjątkowej autonomii (azylu żydowskim) i przywilejach, które Żydzi wypędzani z całej Europy, uzyskali na terenach Rzeczypospolitej.

„Nie ma państwa w Europie, gdzie społeczność żydowska miałaby taką możliwość rozwoju zarówno swojego szkolnictwa, kultywowania religii i obyczajów, wolnego handlu czy tworzenia własnej państwowości.”

Jak stwierdził Leszek Żebrowski, w muzeum brakuje przedstawienia różnorodności Żydów z II RP. Nie ma nic o generałach, wyższych dowódcach wojskowych, politykach czy urzędnikach państwowych żydowskiego pochodzenia. Niektórzy z tych ludzi oddali życie już we wrześniu 1939 roku, ich zdjęcia i biogramy powinny wisieć w muzeum.

Fot. MG/Blogpress
Fot. MG/Blogpress

Leszek Żebrowski zauważa również podobne zniekształcenie obrazu społeczności żydowskiej, które dotyczy obydwu okupacji: niemieckiej i sowieckiej. Znowu nie pokazano jej zróżnicowanych postaw – od bierności do walki. Nie ma nic na temat form organizacyjnych żydowskiej konspiracji lub, jak w Generalnej Guberni po 1939 roku, powodów jej braku. Nie można znaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego ludzie zamknięci i stłoczeni w tworzonych przez Niemców gettach czują się wolni, tworzą rady żydowskie, formują żydowską służbę porządkową (policję) i dlaczego tych kilkadziesiąt tysięcy zorganizowanych ludzi nie tworzy konspiracji, nie stawia oporu na dużą skalę w obliczu zagłady? Czemu tego nie pokazano?

Leszek Żebrowski stawia przykładową kwestię -– jeśli w muzeum pokazana jest odezwa kilku rabinów z 1920 roku popierająca polską niepodległość, to dlaczego nie są pokazani zbolszewizowani Żydzi tworzący rewolucyjne komitety (rewkomy) służące za narzędzie agresji sowieckiej? Dlaczego nie ma nic o tworzonych rządach dla północnej i południowej Polski sowieckiej, w których występowali komunistyczni działacze żydowscy? Jego zdaniem, jeśli nie pokazuje się rzeczywistości, wówczas historia przestaje być historią, a staje się tandetną propagandą. A powinno być tam miejsce na wszystkie kontrowersyjne sprawy, łącznie z Jedwabnem i pogromem kieleckim. Te wymienione są eksponowane w muzeum, ale brak przy nich pełnych informacji np. tego, że pierwszymi ofiarami pogromu kieleckiego byli Polacy. Zagadką jest też całkowity brak wzmianek na temat partyzantki żydowskiej na ziemiach polskich, jej składu i zakresu działalności. Brak rzetelnej informacji o obozach rodzinnych braci Bielskich, Simacha Zorina i innych, o oddziale PPR „Lwy”, którym dowodził Izrael Ajzenman, o jego bandytyzmie i zbrodniczych działaniach na ludności polskiej (w tym, mord w miasteczku Drzewica w styczniu 1943 roku) i tzw. „czyszczeniu terenu z reakcji”, jak sami opisywali to w raportach. Brak informacji o innych zbrodniach żydowskiej komunistycznej partyzantki np. w Nalibokach, w Koniuchach. Brak informacji o powojennych karierach bandytów typu Izrael Ajzenman w służbie bezpieczeństwa publicznego PRL. Czemu nie są pokazane kontrowersje między Polakami i Żydami i ich powody? Czemu przeciwdziałania tym zbrodniczym żydowskim formacjom działającym w terenie pokazywane są jako reakcje antysemickie Polaków?

„Takie informacje w muzeum być muszą, bo wtedy pokazują w pełni wszystkie postawy i wszystkie zachowania obu stron”.

W muzeum nie ma też informacji o zbrodniach popełnianych na Żydach przez podziemie komunistyczne z PPR, GL i AL, a to przecież nie były incydenty, ale setki ofiar.

„Nie będzie muzeum poważne, jeśli tego wszystkiego nie pokaże. To bogactwo, zarówno życie żydowskie, jak i relacje polsko-żydowskie w tamtym okresie, nie są jednowymiarowe, nie są płaskie.”

Dopiero wtedy, gdy cała ta różnorodność i bogactwo zostaną pokazane, wówczas dopiero zwiedzający muzeum będzie miał szansę wynieść z niego jakąś wiedzę. Zdaniem Leszka Żebrowskiego ogromną szkodą jest, że w ciągu ok. 10 lat tworzenia muzeum nie było żadnych dyskusji o jego merytorycznym kształcie.

Fot. MG/Blogpress
Fot. MG/Blogpress

Anna Ciałowicz odniosła się do bezpośredniego otoczenia muzeum. Po pierwsze, ulica Nalewki, z którą kojarzy się historia warszawskiej społeczności żydowskiej nosi dziś nazwę Bohaterów Getta, nadaną w latach 50-tych (ten zresztą fragment ul. Nalewek nie należał do getta).

Od południowej strony muzeum biegnie ulica Mordechaja Anielewicza czyli przedwojenna ulica Gęsia. Anna Ciałowicz przypomniała, że Mordechaj Anielewicz, działacz lewicowej organizacji młodzieżowej Ha-Szomer Ha-Cair, współorganizował w getcie warszawskim Blok Antyfaszystowski. Jako jeden z najbardziej znanych przywódców powstania w getcie został uhonorowany ulicą swojego imienia w latach 50-tych. W międzyczasie inni bohaterowie powstania w getcie „wyparowali z kart historii bądź nawet nigdy nie mieli się na tych kartach historii znaleźć” np. Paweł Frenkel czy Dawid Apfelbaum, dowódcy Żydowskiego Związku Wojskowego czy też przywódcy religijni popierający opór zbrojny w getcie o czym, zdaniem Anny Ciałowicz, polska historiografia milczy.

Od zachodniej strony muzeum biegnie ulica Karmelicka, która przed wojną nazywała się Nowokarmelicką i nie stykała się z istniejącą ulicą Karmelicką.

Od północnej strony muzeum znajduje się ulica Józefa Lewartowskiego, przed wojną ulica nazywała się Wołyńską. Józef Lewartowski w dwudziestoleciu międzywojennym współpracował z Polrewkomem tj. Tymczasowym Komitetem Rewolucyjnym Polski. W getcie był jednym z organizatorów struktury PPR razem z Pinkusem Kartinem i Pawłem Finderem, grupą inicjatywną przysłaną z Moskwy.

Od wschodniej strony muzeum biegnie fragment prawdziwej przedwojennej ulicy Ludwika Zamenhofa, natomiast w miejscu, gdzie dziś stoi Pomnik Bohaterów Getta przed wojną znajdowały się dawne koszary wołyńskie, w których mieścił się Judenrat. W tamtejszym Judenracie pracował Hillel Seidman, który (podobnie jak Emanuel Ringelblum) prowadził archiwum getta warszawskiego. Są to postacie, które nie weszły na karty historii Żydów w Polsce. Seidman prowadził również pamiętnik, w którym opisał znaczące postacie przywódców duchowych getta warszawskiego – rabinów i cadyków, m.in. rabina Menachema Ziembę wzywającego ortodoksów do stawienia zbrojnego oporu w getcie warszawskim. Niestety, w polskiej historiografii nie ma śladu o prawdziwym znaczeniu Żydów religijnych w warszawskim getcie.

Jest natomiast aleja Ireny Sendlerowej, która ma symbolizować pomoc polskiej strony w ratowaniu polskich dzieci, choć zdaniem Anny Ciałowicz, znaczne większą rolę odegrał w tej akcji Jan Dobraczyński oraz środowisko polskiego Kościoła. Przypomniała ona też, że polskie duchowieństwo zaoferowało pomoc w ukryciu ostatnich trzech rabinów pozostałych w warszawskim getcie, ale wszyscy trzej odmówili. Te informacje można znaleźć w pamiętniku Seidmana, a jeden z rabinów, którzy przeżył wojnę potwierdził oferowaną przez polski Kościół pomoc.

Na terenie muzeum jest również ławeczka Jana Karskiego, choć warto pamiętać, że „był on tylko małym trybikiem w maszynie polskiej dyplomacji, która czyniła wysiłki pozyskiwania paszportów krajów Ameryki Południowej. Te paszporty ratowały życie”.

Sprawia to, w opinii Anny Ciałowicz, wrażenie swego rodzaju disneylandu.

Fot. MG/Blogpress
Fot. MG/Blogpress

Niczego nie dowiemy się w muzeum o postaci ambasadora Aleksandra Ładosia współpracującego z ortodoksyjnymi Żydami z Ameryki Północnej, którzy niejednokrotnie podkreślali, że bez ambasadora Ładosia nie uratowano by ani jednej osoby.

„Szkoda, że ambasador Ładoś, Seidman czy Ziemba nie są wyeksponowani w muzeum.”

Niestety, zarzucono pomysł budowy Pomnika Szmuglera (chodzi o szmuglowanie wielu ton żywności z dóbr środowisk ziemiańskich do getta). Osobami, które zajmowały się zorganizowanym szmuglem żywności byli Stefan Serednicki i Tadeusz Bednarczyk, działacze Korpusu Bezpieczeństwa, organizacji wojskowej, która była organizacją partnerską dla Żydowskiego Związku Wojskowego. Znów, w muzeum nie ma o tym jakiejkolwiek informacji.

Anna Ciałowicz wspomniała również o swoim sporze prawnym, który prowadzi z muzeum za wykorzystanie jej pracy (opublikowanej w internecie) z przekroczeniem prawa cytatu i przedruku oraz naruszeniem dóbr osobistych. Chodzi o przetłumaczony cytat z pamiętnika Seidmana, który stał się inspiracją do utworzenia przez muzeum żydowskiej mezuzy (rodzaj pojemnika z fragmentami Tory umieszczanego w odrzwiach domu). Seidman stał się patronem mezuzy w muzeum, chociaż przez polską historiografię „jest uznawany za bajkopisarza i fantastę”. Taka łatka została mu przyklejona w latach stalinizmu.

Anna Ciałowicz zwróciła też uwagę na fakt, że większość społeczeństwa w getcie była religijna, o czym rzadko można znaleźć informację w książkach na temat getta. To „tak jakby naród księgi w czasie wojny przestał być narodem księgi i jakby religia i przywództwo religijne przestało mieć znaczenie. […] Generalnie, mam takie wrażenie, jakby polska historiografia umówiła się na randkę na rogu Anielewicza i Lewartowskiego. I czeka tak od kilkudziesięciu lat, i nie widzi, że czas upływa.”

Po prezentacji obydwojga gości uczestnicy spotkania zadawali mnóstwo pytań i podnosili szereg kwestii dotyczących samego muzeum i budowanej przez niego narracji historycznej.

Relacja: Ula, Bernard i Margotte

Więcej zdjęć na Blogpress.pl

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.