Historia w służbie Kremla. Muzeum Gułagu zostanie zlikwidowane, bo nie służy imperialnej polityce pamięci Rosji. Ciekawe kiedy zaorzą Katyń?

Fot. Wikimedia Commons/Gerald Praschl
Fot. Wikimedia Commons/Gerald Praschl

„Próby pisania historii na nowo są niedopuszczalne i niemoralne, to próby ukrycia własnej hańby” - oświadczył prezydent Rosji Władimir Putin podczas uroczystości w moskiewskim Muzeum Żydowskim pod koniec stycznia, z okazji 70. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Jego słowa skierowane były oczywiście do Ukraińców, którzy zdaniem rosyjskiego prezydenta ukrywają swój „haniebny udział w zagładzie Żydów” w czasie drugiej wojny światowej.

O hańbie Związku Sowieckiego nowy car Rosji woli nie pamiętać. Po upadku mitów „wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej” i „państwa przodującego ustroju” pozostał tylko mit wielkiej wojny ojczyźnianej i Rosja putinowska robi co może, by go utrwalić. W tym micie Rosjanie mogą występować tylko jako ofiary i bohaterowie, a nie – jak to wynika z historii – także jako agresorzy i oprawcy. Jednym z instrumentów tej nowej imperialnej polityki pamięci jest Stalin, jako historyczny łącznik między Rosją carską a Rosją Putina. Według Centrum Jurija Lewady aż 52 proc. Rosja uważa Stalina dziś za „pozytywną postać”. Z tendencją rosnącą.

Dlatego upamiętnienie sowieckich, a nawet komunistycznych zbrodni, w dzisiejszej Rosji nie ma już racji bytu. I powoli znikają miejsca, które o nich przypominają. Tak jak Muzeum Gułagu, założone w połowie lat 90-tych na terytorium dawnego obozu Perm-36 na Uralu. Placówka właśnie poinformowała o rozpoczęciu procedury samolikwidacji, po długiej walce z lokalnymi władzami. Perm-36 to jedyne muzeum tego typu na terenie Rosji.

Obóz został założony w 1946 r. W pierwszym okresie byli tu zsyłani różni więźniowie, w tym żołnierze Armii Czerwonej z niemieckich obozów jenieckich i koncentracyjnych, czerwonoarmiści, którzy próbowali przedostać się na Zachód oraz inne osoby uznane za wrogów ZSRR. Trafiali tu również księża i zakonnicy. Po śmierci Stalina do Permu-36 zesłano osoby „odpowiedzialne” za „okresy błędów i wypaczeń”. W latach 70-tych obóz stał się jednym z głównych ośrodków przetrzymywania dysydentów i obrońców praw człowieka. Trafili do niego m.in. późniejszy obrońca praw człowieka Siergiej Kowalow oraz opozycjonista Władimir Bukowski.

Perm-36 miał nawet trafić na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wraz z wyraźnym zaostrzeniem polityki historycznej przez Putina muzeum zaczęło jednak przeszkadzać Kremlowi. Lokalne władze w Permie zablokowały procedurę wciągnięcia kompleksu obozowego na listę UNESCO, odcięły muzeum wodę i prąd, ciągały kierownictwo placówki po sądach, aż w końcu przejęły część terenu byłego obozu.

W rosyjskich mediach zaczęto prowadzić akcje propagandową przeciwko muzeum. W połowie ub. r. – jak donosi Telewizja Biełsat - w należącym do Gazpromu kanale NTV pojawił się materiał, gdzie oskarżono, że kompleks został odtworzony za pieniądze amerykańskiego rządu, a do tego zajmuje się wychwalaniem nacjonalistów z Ukrainy i Litwy „którzy zabijali żołnierzy radzieckich”.

Głównymi bohaterami materiału było dwóch byłych obozowych nadzorców – którzy oburzali się „fałszowaniem historii”. Jeden z występujących w programie nie omieszkał zasugerować, że potomkowie osadzonych w Permie-36 są odpowiedzialni za przestępstwa wojenne na wschodzie Ukrainy. Przekaz płynący z Moskwy był jasny: Rosji nie potrzeba muzeum historii politycznych represji w ZSRR, upamiętniającego znienawidzonych przezeń Ukraińców i Bałtów.

Likwidacja Permu-36 powinna nam, Polakom, dać do myślenia. Putinowska Rosja traktuje historię jako broń polityczną, którą kieruje przeciwko wszystkim tym, którzy się z nią nie zgadzają.

Już nie raz podejmowała próby pomniejszenia zbrodni katyńskiej, usiłując jednocześnie wymusić choćby uczczenie pomnikiem jeńców rosyjskich na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, internowanych w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Jeśli będziemy ulegli wobec Rosjan i nie będziemy im konsekwentnie przypominali o ich własnych zbrodniach, mogą kiedyś stwierdzić, że Katyń, podobnie jak Perm-36, musi zniknąć. I go po prostu zaorzą.


Międzynarodowy bestseller! Wstrząsające dzieło słynnego historyka Evana Mawdsleya: „Czas Stalina”. ZSRR pod władzą terroru 1929-1953”

Książka do nabycia wSklepiku.pl.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.