Ta narodowa zaściankowość… Stalin do Gomułki: "Dlaczego patrzycie na mnie tak, jakbyście chcieli mnie zabić?"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Bundesarchivum
Bundesarchivum

6 lutego minęło 110 lat od urodzin tego, kogo Janusz Szpotański uczynił groteskowym „Gnomem”. Ten epitet tak odpowiadał na zapotrzebowanie nie cierpiącej Władysława Gomułki (powiedzmy jasno: nie bez słusznych przyczyn) inteligencji, że chyba przylgnął do niego na wieki.

Czy słusznie?

W 1975 roku do Warszawy przybył na zjazd PZPR Leonid Breżniew. W Sali Kongresowej doszło do skandalu – gensek zachowywał się dziwacznie, jakby był znarkotyzowany. Jak wspomina jeden z liderów PZPR Józef Tejchma, najpierw pominął Gierka i pobiegł całować gości zjazdu. Potem „zarządził robienie zdjęć. Fotografów nie było, bo zdjęć w holu nie planowaliśmy, więc ustawił Jaroszewicza twarzą do pierwszych sekretarzy, sam nogi zsunął na baczność, podciągnął swoją marynarkę i jakby zza zasłony starych aparatów fotograficznych zrobił palcami pstryk. Zdjęcie gotowe – oświadczył. Jaroszewicz uciekł do kąta, Jaruzelski schował się za filar”.

Charakterystyczne, że pierwsza myśl, jak przyszła do głowy obserwującemu ten spektakl Tejchmie brzmiała: co by się działo, gdyby Breżniew tak się zachował na zjeździe polskiej partii, ale rządziłby dalej Gomułka…?

A mogłoby być naprawdę różnie.

Jak śmiecie odmawiać?!

Gomułka był oczywiście tyranem. Był z usposobienia autokratą („to dobry towarzysz, posłuszny” – czy trzeba więcej niż ta sformułowana przez niego charakterystyka jednego z kolegów z Biura Politycznego?). I miał niebagatelny udział w zainstalowaniu w naszym kraju systemu, sprzecznego z wolą większości.

Choć i wtedy był inny od większości swych towarzyszy. Jak wspomina Leonard Borkowicz, z którego „Wiesław” chciał zrobić zastępcę komendanta głównego MO „Gomułka chciał, żebym  w razie konieczności zrobił w milicji wielką czystkę, wprowadził tam ludzi uczciwych i w miarę możliwości kompetentnych, a przede wszystkim pozbawił wpływu na sprawy milicyjne „Lenę” - Helenę Wolińską (potem krwawą prokurator – PS) (…) powiedział, że oczekuje iż uda mi się zrobić z milicjantów, czujących się teraz często panami społeczeństwa, urzędników w służbie obywateli”.

Naiwne. Ale na tle tego, jak myśleli wtedy inni przywódcy polskich komunistów – odmienne. „Policja jest dobra na krótką metę, a nie jako system” – uważał. Jego towarzysze sądzili odwrotnie.

Był człowiekiem szaleńczo odważnym. Potrafił coś, na co nie zdobył się żaden inny lider komunistyczny: autentycznie stawiał się Stalinowi (z jednej z takich rozmów pochodzi umieszczony w leadzie cytat). Potrafił nie ulec nawet, gdy szef politycznej policji Ławrentij Beria zaczął krzyczeć: „jak śmiecie odmawiać, kiedy Stalin wam proponuje?!” (chodziło wtedy o to, by Gomułka po odwołaniu ze stanowiska szefa PPR zgodził się firmować własny upadek i wejść do Biura Politycznego).

Te spory ze Stalinem, a także z innymi polskimi komunistami, lojalnymi wobec Moskwy miały treść polityczną. Bo Gomułka był autentycznym patriotą. Niesłychanie wyczulonym na zagrożenia dla Polski. I te z zachodu, i te ze wschodu.

Jak wygląda wschodni porządek, dostrzegł już na początku lat 30, gdy przebywał w Rosji. Pozostał komunistą. To, co tam zobaczył, doprowadziło go jednak do refleksji, jakie nie stały się udziałem ogromnej większości jego towarzyszy. Napisał, że kolektywizacja była „pierworodnym grzechem leżącym u podstaw wszelkiego zła, jakie w tak masowej skali wystąpiło w Związku Radzieckim za czasów Stalina. Nikt nie jest w stanie określić rozmiarów ujemnych następstw, szczególnie natury moralnej, jakie sprowadziło to na społeczeństwo radzieckie i zaciążyło na jego tradycjach”.

Nie chciał tego dla Polski. Bo to Polska była dla niego celem i głównym punktem odniesienia. Ojczyzną. Innym celem był komunizm, w który wierzył.

Natomiast Związek Radziecki nie był dla niego czymkolwiek, co darzyłby sentymentem. Odwrotnie – nieufność wobec „ojczyzny proletariatu” miał zakodowaną głęboko. Spośród represjonowanych na przełomie lat 40 i 50 przywódców państw komunistycznych tylko Gomułka był zdjęty nie za niewinność, tylko za coś rzeczywistego – za świadomy sprzeciw wobec uczynienia z jego kraju radzieckiego protektoratu, a potem dalszemu zmniejszaniu jego autonomii.

To nie są czcze słowa. „Wiesław” już w 1945 roku protestował wobec Stalina przeciw aresztowaniu przez NKWD 16 przywódców Polski Podziemnej. Nie dlatego, żeby był po ich stronie. Jako się rzekło, był autokratą i komunistą, autorem frazy „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. Ale ta jego komunistyczna Polska miała być suwerenna. Jeśli ktoś miał aresztować i sądzić polskich konspiratorów – to warszawski reżim, a nie Moskwa.

W 1947 roku otwarcie sprzeciwił się utworzeniu Kominformu – struktury, mającej być narzędziem Kremla dla kontrolowania partii komunistycznych. Jego opór był na tyle silny, że uległe Moskwie Biuro Polityczne musiało formalną uchwałą zobowiązać go do głosowania za radziecką propozycją.

W czerwcu następnego roku, gdy jasne już było, że kończy się okres nawet formalnego respektowania narodowych specyfik „krajów demokracji ludowej”, i wszystko ma upodobnić się do radzieckiego wzorca, „Wiesław” zaczął jakby prowokować los. Najpierw w trakcie przygotowań do zjednoczenia PPR i PPS wygłosił referat, w którym stwierdził że to polscy socjaliści mieli rację, walcząc o niepodległość, a polscy komuniści pod tym względem zbłądzili.

Potem, gdy Josif Wissarionowicz zarządził rozprawę ze zbyt niezależnym marszałkiem Tito, kiedy dyplomata radziecki zażądał by Polska przyłączyła się do nagonki, Gomułka zareagował otwarcie nieprzychylnie. Zapowiedział, że przedstawi ten list z Kremla na Biurze Politycznym - z negatywną rekomendacją. Ale, jak pogardliwie dodał ku konsternacji nie przywykłego do takiego tonu Rosjanina, Biuro oczywiście przyjmie rosyjską propozycję – „bo oni zgodzą się ze wszystkim, co każecie”. Z obrony Tity nie chciał się wycofać, mimo namów ze strony niemal wszystkich stronników, przerażonych perspektywą politycznej i fizycznej zagłady.

Nie było żadnego innego przywódcy komunistycznego, który zachowywałby się w ten sposób. Nie mógł nie zdawać sobie sprawy, czym to musi się skończyć.

Conrad, Dickens, Jan Potocki

I skończyło się tak, jak musiało, choć w wersji soft – czteroletnim pobytem w areszcie śledczym. Luksusowym, jak na stalinowskie standardy.

Przez te cztery lata Gomułka wyjątkowo dużo czytał, wręcz pochłaniał książki. Przy czym, jak wynika z codziennych raportów strażników, prawie nie brał do ręki dzieł Lenina-Stalina. Co natomiast przeczytał?

Między innymi „Lorda Jima” Conrada, „Klub Pickwicka” Dickensa, „Popioły” Żeromskiego, szereg dzieł Gogola i Marka Twaina, „Podbój miasteczka Plassans” Emila Zoli, „Wybór poezji” Puszkina, „Ziemie polskie w starożytności” Kazimierza Tymienieckiego, zredagowaną przez Tuwima antologię „Polska nowela fantastyczna” (czyli m.in. „Ja gorę” Rzewuskiego i „Historię komandora Torelwy”, czyli fragment „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego), „Dzieciństwo, lata chłopięce, młodość” Tołstoja, Zapolskiej „Utwory dramatyczne”, Honore de Balzaca „Nieznane arcydzieło”, „Marysieńkę Sobieską” Boy’a, „Księgę apokryfów” Karela Čapka, „Niezrównanego pana Tsao-Tsyjue” Lao-Sze. I „Żywoty sławnych mężów” Plutarcha.

To nie jest zestaw lektur kogoś ograniczonego. Odwrotnie – ta lista wskazuje na szerokie horyzonty, i spore możliwości intelektualne. Nie pasuje natomiast do stworzonego przez Szpotańskiego wizji Gnoma.

Gdy wyszedł, odwiedził go – osobę prywatną - wicepremier PRL i przekazał zaproszenie z Kremla, aby wyjechał na wakacje do ZSRR. „Wiesław” odmówił. Powiedział, że jeśli towarzysz Chruszczow chce się z nim spotkać, to niech przyjedzie do Warszawy, a wtedy on, Gomułka, chętnie z nim porozmawia na wszystkie tematy.

Wspomina Jan Olszewski, potem premier, wówczas dziennikarz antystalinowskiego „Po Prostu”, jak wraz z kilkoma kolegami, zaproszeni przez współpracowników Gomułki, odwiedzili „Wiesława”:

Przyszliśmy o dziewiątej rano, a gdy wychodziliśmy, robiło się już ciemno. To była fascynująca rozmowa. (…) Gomułka mówił, że Związek Sowiecki musi nam zrekompensować straty, jakie ponieśliśmy w wymianie gospodarczej. Powiedział wprost: „to nie był handel, tylko rabunek”. (…) Na pytanie, co się stanie, jeśli ZSRR nie zechce zrekompensować nam tych strat, odparł: „Wtedy będziemy musieli zwrócić się o pomoc do USA”.

I dalej Olszewski:

Gdy we wrześniu 1944 r. prawy brzeg Wisły został zajęty przez Armię Czerwoną, moi rodzice nie mieli złudzeń, z czym będziemy mieli do czynienia: z narzuconą agenturą… W końcu lat 40 nie widziałem różnicy między Gomułką a Bierutem. Byli dla mnie tacy sami”. Ale po kontaktach z bliskimi Gomułce oficerami b.AL i po rozmowie z nim samym „niektóre rzeczy zaczęły mi się rysować nieco inaczej”. Wcześniej przyjmowaliśmy, że każdy z tamtej strony jest zdrajcą albo zdradę firmuje. Z perspektywy czasu – o Gomułce nigdy bym tego nie powiedział.

Jaka głęboka nieufność!

Gdy wrócił do władzy, jego podstawowymi troskami było zachowanie suwerenności wobec ZSRR i utrwalenie zachodniej granicy. Te zagadnienia łączyły się, bo Gomułka bał się – nie bezzasadnie – że w ramach jakiegoś szerszego porozumienia Moskwa zgodzi się na oddanie Niemcom Ziem Odzyskanych.

Już tuż po zakończeniu wojny żądał, by Moskwa formalnie zagwarantowała Odrę i Nysę, a skoro nie chciała uczynić tego jawnie – to chociaż w tajnym protokole. Po obaleniu Gomułki towarzysze rozliczali go i z tego. Jakub Berman wołał: „Tajny protokół? PPR chce związać tajnym protokołem, niejawnym protokołem ZSRR i Stalina, żeby go potem „trzymać za rękę”? Jaki nonsens. Jaka głęboka nieufność!”. Aleksander Zawadzki zdumiewał się: „Jak można wierzyć w papierek, a nie wierzyć w słowo Stalina!? W całym postępowaniu „Wiesława” w stosunku do Związku Radzieckiego była ta narodowa zaściankowość i ciągłe obawy o suwerenność Polski”…

Tylko że coś na rzeczy było. Na początku ponownych rządów Gomułki, w 1957 r. odwiedził go radziecki ambasador. W skierowanym do Moskwy raporcie z tej rozmowy, odnalezionym w poradzieckich archiwach przez historyka z IPN dr Władysława Bułhaka rosyjski dyplomata odnotował, iż nowy szef PZPR powiedział:

  • Okazuje się, że Bierut wniósł na Biurze Politycznym propozycję, żeby oddać Niemcom Ziemie Zachodnie. Właśnie żeśmy to odkryli.

Brzmi to sensacyjnie; żaden z historyków nie odkrył dotąd śladu takiej inicjatywy Bieruta. Ale… gdy po śmierci Stalina przez kilka miesięcy ogromne wpływy miał w ZSRR Beria, nie krył się z planami oddania NRD w zamian za neutralizację Niemiec i pomoc gospodarczą. Być może jego pomysły szły dalej, w stronę rozszerzenia zjednoczonych Niemiec o utracone wschodnie tereny, być może (Beria był wtedy bardzo pewny siebie) zdążył zapuścić sondę skierowaną do Bieruta, a ten opowiedział o tym towarzyszom z kierownictwa? Rzecz jasna nie w formie propozycji oddania Odry i Nysy, ale nieformalnego zasygnalizowania, że jest taka ewentualność…?

Utrzymaniu Ziem Zachodnich podporządkowywał wszystko. Jako jedyny lider państwa komunistycznego sprzeciwiał się wyrokowi śmierci dla obalonego przez radziecką interwencję węgierskiego premiera Imre Nagy’a i przez dłuższy czas niemal bojkotował wprowadzonego przez Rosjan do Budapesztu Janosa Kadara. Na wiadomość o powieszeniu Nagy’a zareagował jednym ze swych słynnych ataków furii (uważał, że Chruszczow zapewnił go, iż wyrok nie będzie wykonany), ale nagle uspokoił się i powiedział:

No tak, towarzysze, ale Nagy już nie żyje, a Polska musi trwać.

Gdy w 1964 r. w ZSRR obalono Chruszczowa (który zresztą czuł wobec Gomułki respekt, faworyzował go i podziwiał, jako tego który nie bał się Stalina, ale zarazem momentami czynił wrażenie, że flirtuje z podobnymi co Beria koncepcjami), przywódcy radzieccy i polscy spotkali się w Białowieży. Gomułka (według podpisanej przez Breżniewa notatki, również odnalezionej przez Bułhaka) mówił wtedy, iż sam Chruszczow parokrotnie „podnosił tezę o konieczności nowego Rapallo”. To musiało wzbudzać obawy „Wiesława”, bo zawarty w 1922 r. układ w Rapallo stał się podstawą antypolskiej współpracy Moskwy i Berlina.

Na tymże spotkaniu lider PZPR krytykował też b. genseka za to, że „występował w imieniu wszystkich krajów socjalistycznych, nie przeprowadzając wcześniej (z nimi – PS) konsultacji w sprawach polityki zagranicznej (…) nie poradziwszy się nas”. Wymienił tu m.in.decyzję o zainstalowaniu rakiet atomowych na Kubie. Takie sprawy zdaniem „Wiesława” powinny być omawiane i decydowane przez wszystkie kraje socjalistyczne – z istotnym głosem Polski. Bo według Gomułki międzynarodowy ruch komunistyczny nie miał być dodatkiem do ZSRR.

To się nie mogło podobać w Moskwie, również po obaleniu Chruszczowa Tym bardziej że „Wiesław” zdecydowanie bronił suwerenności, i bronił Polski przed bezpośrednimi ingerencjami. „Gdy kierownictwo radzieckie usiłowało kogoś (spośród działaczy PZPR) zbyt wyraźnie forsować  i Gomułka się zorientował, przesądzało to o jego negatywnej decyzji”, zanotował po latach Andrzej Werblan, dygnitarz za rządów i „Wiesława”, i Gierka.

Gdy ku uldze Kremla odszedł, zmieniło się to.

Skala współpracy Polski z Moskwą w dziedzinie gospodarki, wojska, służb specjalnych itd. za czasów Gierka była znacznie większa niż za Gomułki

— napisał historyk, prof. Antoni Dudek.

W czasie pierwszej po przewrocie z grudnia ‘70 wizyty w Moskwie, gdy Gierek z Jaroszewiczem zapewniali „radzieckich”, że porzucą gomułkowskie błędy i będą już teraz jednoznacznie, zwłaszcza w gospodarce, orientować się na Moskwę, Breżniew, chwaląc  ich, powiedział: „Szczerze mówiąc, w ostatnim czasie odnosiliśmy wrażenie, że towarzysz Gomułka użera się z nami o każdą kopiejkę, jak kramarz…”.


Czy to radziecka intryga legła u podstaw pozbawienia go władzy? Tak jednoznaczne stwierdzenie byłoby ponad miarę obecnie znanych dokumentów i świadectw, choć np.Piotr Kostikow, wieloletni szef „polskiego sektora” KPZR wspomina, że co najmniej od 1968 r. w kręgach decyzyjnych Moskwy panowało przekonanie, że niedługo w Warszawie rządzić będzie Gierek. Gierek, który jeszcze kilka miesięcy przed Grudniem w rozmowie z Mieczysławem Rakowskim krytykował „Wiesława” za podpisanie układu granicznego z RFN bez uzgodnienia z Rosją, i konkludował „od dłuższego czasu podejmujemy kroki, które budzą w Moskwie niechęć. Wykazujemy bardzo słabe zainteresowanie rynkiem radzieckim. Towarzysze radzieccy widzą, że nam zależy tylko na Zachodzie”…

Niezależnie jednak od „radzieckich” i ich domniemanego wsparcia (czy może wręcz inspiracji) dla wewnątrz PZPR-owskiego puczu, Gomułka własnymi ciężkimi błędami (chodzi zwłaszcza o reakcję na rewoltę Wybrzeża) sam zapracował na swoją klęskę. Ale z całą świadomością można powiedzieć jedno: „Wiesław” był niekompatybilny z systemem radzieckim. Nie z ideologią komunistyczną, ale z systemem radzieckim. Co więcej, był taki przez cały czas, od ’45 do ’70 roku. I z całą pewnością była to jedna z przyczyn, dla których utracił władzę.

Być może była to przyczyna najważniejsza.

—————————————————————————————————-

Zachęcamy do kupna miesięcznika „wSieci Historii” w wersji elektronicznej!

E - wydanie miesięcznika - to wygodna forma czytania bez wychodzenia z domu, na monitorze własnego komputera. Dostępne są zarówno wydania aktualne jak i archiwalne.

Wejdź na: http://www.wsieci.pl/aktualne-wydanie-sieci-historii.html i wybierz jedną z trzech wygodnych opcji zakupu.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych