W to, że w drugiej połowie lat 80 to nie Jaruzelski wykorzystał szansę, daną mu przez pierestrojkę i dzięki temu zrealizował Okrągły Stół, tylko odwrotnie – to Gorbaczow (może pod naciskiem Amerykanów) nalegał na (do czasu opierającego się) przywódcę PRL , wymuszając na nim przyjęcie kursu na reformy, może po odkryciach, dokonanych w archiwach przez Antoniego Dudka wątpić już chyba tylko ktoś naiwny. Pisałem o tym swego czasu w „Rzeczpospolitej”.
Jasno widać to chociażby z szyfrogramu Grupy Operacyjnej „Wisła”, czyli moskiewskiej delegatury kontrwywiadu MSW, do Warszawy ze stycznia 1989 r. Relacjonuje on wypowiedzi radzieckich rozmówców „Wisły”. Ci rozmówcy – młodzi pracownicy KPZR, KGB, wojskowi – mówią, że „z uwagi na uwarunkowania zewnętrzne (dialog z USA) radzieckie poparcie polityczne dla Polski będzie się zawężać”. Zapowiadają też, iż Rosjanie – mimo „niepotrzebnego sprzeciwu” władz PRL – będą dalej szukać kontaktów z przedstawicielami opozycji. Bo „dla ZSRR liczy się obecnie przede wszystkim pomyślny rozwój stosunków z USA i w tym kontekście istnieje potrzeba zbudowania w krajach socjalistycznych mostów porozumienia między różnymi siłami społecznymi” (pojęcie „sił społecznych” było wówczas używane jako kodowe określenie dla „sił politycznych”).
Dziś jednak wydaje się, że Rosjanie poszli wówczas w tym kierunku jeszcze dalej, niż ustalił Antoni Dudek. Bo oto najnowszy numer dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia” przynosi bardzo ciekawy wywiad z Jerzym Marią Nowakiem – emerytowanym już dyplomatą PRL, a później III RP. Bardzo znaczącym dyplomatą, który zakończył karierę jako ambasador przy NATO.
Nowak, pod koniec lat 80 dyrektor Departamentu Studiów i Programowania warszawskiego MSZ mówi np. o tym, jak to już w roku 1987 widać było kompletną zmianę języka „radzieckich”. Widać było zmianę myślenia, odejście od kategorii ideologicznych na rzecz kompletnie pragmatycznych. Wspomina w tym kontekście m.in.wizytę w Moskwie ówczesnego ministra spraw zagranicznych Mariana Orzechowskiego, który – chcąc zdobyć poparcie rosyjskich patronów starymi metodami – wygłosił na spotkaniu z nimi twarde, ideologiczne przemówienie. I zdumiał się, gdy szef radzieckiego MSZ Eduard Szewarnadze odpowiedział wystąpieniem kompletnie innym i w treści, i w formie.
Mówił o potrzebie zmian nie tylko wewnętrznych (głasnost’) ale również o potrzebie pogłębienia dialogu z „zachodnimi partnerami”. Szewarnadze używał już innego słownictwa niż Orzechowski, który ciągle mówił „przeciwnicy, „wrogowie”. Radziecka analiza sytuacji byłą wolna od ideologii – zupełnie inaczej niż w Polsce
— wspomina Jerzy Maria Nowak.
To jest ciekawe, ale następny fragment jest wręcz sensacyjny. Nowak wspomina otóż, jak to 1 lutego 1989 roku (data jest bardzo ważna) spotkał się w Pradze, na posiedzeniu tzw.Wielostronnej Grupy Wzajemnej Informacji Bieżącej Układu Warszawskiego, z przedstawicielem ZSRR Lwem Issakowiczem Mendelewiczem. Nowak przedstawia go nieprecyzyjnie jako wiceministra; Mendelewicz formalnie nie piastował tego stanowiska. Był jednak bardzo ważnym radzieckim dyplomatą, piastującym wiele odpowiedzialnych funkcji, członkiem Kolegium Ministerstwa; skądinąd jednym z bardzo niewielu Żydów, którym udało się utrzymać w kierownictwie MSZ Związku Radzieckiego w długim okresie półoficjalnego rosyjskiego państwowego antysemityzmu lat 70 i 80.
Po skończonych rozmowach usiadłem podczas lunchu naprzeciwko Mendelewicza
— wspomina peerelowski dyplomata.
Tydzień później w Warszawie miały się rozpocząć rozmowy Okrągłego Stołu; ale nie wiedzieliśmy jeszcze, jak się wszystko potoczy. On zaczyna:
Towarzyszu ambasadorze, ja tu mam do was pytanie – rozmawiajmy szczerze – jaka jest przyszłość Wałęsy?
Udzieliłem ostrożnej odpowiedzi, że to człowiek, który wejdzie do polityki, ale nie wiem, czy poprzestanie na funkcji w związkach zawodowych. Rosjanin się zadumał i mówi:
Wiecie co, towarzyszu Nowak? Powiem szczerze – Wałęsa prędzej czy później zostanie prezydentem Polski. Wszyscy „bratni” ambasadorowie zamarli. Dla mnie byłą to wskazówka, że na Kremlu zaczynają się na ten temat rozmowy.
Tyle Nowak. Prowadzący wywiad dziennikarz „NEW” nie ciągnie tego wątku. Wyłania się pytanie, jak interpretować tę scenę. Powtórzmy – mającą miejsce 1 lutego ’89 roku, jeszcze przed Okrągłym Stołem. Obowiązującą już wtedy, i jeszcze długo później, linią PZPR było zachowanie realnej władzy, dopuszczenie opozycji jedynie w takim zakresie, który pozwoliłby na „umoczenie jej” w odpowiedzialności za wciągający wówczas PRL w kolejne spirale wir kryzysu. A przede wszystkim – prezydentura dla Jaruzelskiego, który miał być strażnikiem tego układu i w ogóle stabilności przemalowanej PRL. Ta prezydentura dla twórcy stanu wojennego była zwornikiem ówczesnych koncepcji realnego centrum władzy komunistycznej, czymś co absolutnie warunkowało w oczach tego centrum zgodę na jakiekolwiek ustępstwa wobec „Solidarności”. A tu wysokiej rangi „radziecki” mówi przedstawicielowi tegoż Jaruzelskiego coś takiego. I to mówi publicznie, przy świadkach.
Oczywiście – ktoś może powiedzieć, że Lew Issakowicz był po prostu wybitnym analitykiem, i tak sobie po prostu powiedział to, co mu się pomyślało. Ale byłaby to interpretacja skończenie naiwna. Pomyśleć coś, a powiedzieć – to dwie różne rzeczy. Zwłaszcza powiedzieć niejako publicznie, prawie manifestacyjnie. Zwłaszcza, kiedy jest się dyplomatą – przedstawicielem profesji, której zasadniczą cechą jest umiejętność trzymania języka za zębami, i używania go wyłącznie jako narzędzie mózgu – dla realizowania zaplanowanych celów. Zwłaszcza, kiedy jest się dyplomatą radzieckim – czyli członkiem aparatu niezwykle zdyscyplinowanego i zhierarchizowanego.
Nie, Mendelewicz nie „chlapnął” niczego beztrosko. A skądinąd, nawet gdyby istotnie „wypsnęło mu się” (w co nie wierzę) – to znaczyłoby to, że „wypsnęłoby mu się” przecież nie coś, co sobie właśnie wymyślił, tylko coś, o czym się w Moskwie mówi.
No i to końcowe zdanie Nowaka:
Dla mnie była to wskazówka, że na Kremlu zaczynają się na ten temat rozmowy…
Można tę sytuację interpretować na bardzo różne sposoby. Trudno nie zauważyć, że potem – w okresie swojej prezydentury – Lech Wałęsa kilkakrotnie w kwestiach wschodnich zachowywał się w sposób, mówiąc eufemistycznie warty odnotowania (inicjatywa „NATO-bis”, wysunięta w momencie gdy Polska zgłosiła już chęć wejścia do prawdziwego NATO czy zgoda na przekazanie baz po ewakuowanych wojskach radzieckich polsko-radzieckim spółkom chociażby). Ale można oczywiście zachować się ostrożniej i nie iść tak daleko. Można uznać, że wypowiedź Mendelewicza była, krańcowym co prawda pod względem ostrości, elementem gorbaczowowskiej kampanii zmuszania Jaruzelskiego do dogadywania się z opozycją – poprzez zastraszanie go horrorem, jaki może nastąpić jeśli nie pójdzie w tym kierunku.
Natomiast zdecydowanie trzeba zauważyć jedno – że rewelacja Nowaka pokazuje, jak niezwykle szeroko, jak śmiało potrafią grać Rosjanie. Wtedy, w czasach końcowego (ale przecież nie rozwalającego się jeszcze) ZSRR. I zapewne teraz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/227536-na-kremlu-jeszcze-przed-okraglym-stolem-wiedzieli-ze-walesa-zostanie-prezydentem-polski