Józef Franczak „Lalek” nareszcie ma ulicę swojego imienia. ZOBACZ ZDJĘCIA z uroczystości w Lublinie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Marek Franczak, fot. M. Czutko
Marek Franczak, fot. M. Czutko

Mszą Świętą w kościele garnizonowym pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Lublinie sprawowaną przez ks. mjr, Andrzeja Piersiaka proboszcza parafii cywilno-wojskowej, kapelana WP rozpoczęła się uroczystość symbolicznego otwarcia ulicy im. Józef Franczaka „Lalka”. Lublin jest pierwszym miastem, które w ten sposób uhonorowało ostatniego Żołnierza Wyklętego, który na Lubelszczyźnie walczył z bronią w ręku aż do 1963 roku.

Prawdę mówiąc nie sądziłem, że kiedyś do tego dojdzie

— powiedział portalowi wPolityce.pl Marek Franczak, syn „Lalka” tuż przed odsłonięciem tablicy z imieniem ojca.

Jestem dumny, ale nie tylko ze względu na ojca, że to jest ulica Józefa Franczaka. Według mnie to uznanie całości tego podziemia, niech to będzie symbol wszystkich tych Żołnierzy Wyklętych. To wspaniałe dowartościowanie tych ludzi po wielu, wielu latach

— dodał Marek Franczak.

Józef Franczak to jest osoba zupełnie jeszcze niedoceniona w historii Polski

Piotr Gawryszczak z lubelskiej Fundacji Niepodległości, która sfinansowała tablicę mówi, że Józef Franczak zasługuje na honory nie tylko na Lubelszczyźnie, bo to on przecież był tym ostatnim, który z bronią w ręku podtrzymywał ideę walki o niepodległość. Był bezpośrednim podwładnym kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, przenosił zatem pamięć o swoich dowódcach, pośrednio także o Hieronimie Dekutowskim „Zaporze”.

Nawet w dokumentach PZPR znalazłem kiedyś taki cytat, który mówił, że „na terenie, gdzie on działał nie było struktury partyjnej, bo wszyscy boja się bandyty Lalka”. Czyli jeden człowiek, który tak naprawdę przecież już tylko walczył o przetrwanie, ale współpracujący z wieloma osobami, które go karmiły i dawały mu schronienie, powodował, że tych struktur komunistycznych tu po prostu nie było

— opowiada Gawryszczak.

Piotr Krzysztof Kuty, lubelski radny i inicjator przedsięwzięcia podkreślił, że ulicy dla ostatniego wyklętego nie wybrano przypadkowo.

Jest to najdalej na wschód wysunięte miejsce Lublina, trasa wylotowa w kierunku miejscowości Piaski, związanej z życiem i śmiercią Józefa Franczaka. Dodatkowo ta ulica zbiega się z ulica nazwaną na cześć dowódcy „Lalka” mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”, a łączy te dwie ulice Rondo im. Janusz Krupskiego, strażnika pamięci o Żołnierzach Wyklętych, który zginął w Smoleńsku

— powiedział Piotr Krzysztof Kuty.

Marek Franczak dodał, że szczególnie wzruszający jest widok młodych ludzi, którzy chcieli wziąć udział w symbolicznym otwarciu ulicy imienia jego ojca.

To wspaniali młodzi patrioci, w niektórych środowiskach nazywani nawet faszystami, a to oni utożsamiają się z Żołnierzami Wyklętymi i to oni niosą dalej ideę ich walki i pamięć o nich

— powiedział Franczak.

To z pewnością przywracanie pamięci, pamięci historycznej. Szczególnie młodemu pokoleniu Polaków. Pamięci o tych bohaterach, którzy przez dziesięciolecia byli autentycznie wyklęci, zapomniani albo nazywani bandytami. Którzy byli skazani na wyrzucenie na śmietnik historii. Okazuje się, że to jednak im historia przyznała rację i to oni są autentycznymi patriotami

— powiedział Piotr Krzysztof Kuty.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z UROCZYSTOŚCI:

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych