Płużański: „Zbrodniarzami nie są ci, którzy zostali skazani za zbrodnie. Są nimi ci, którzy dokonywali zbrodni. Proste”

Fot. bundesarchiv.de
Fot. bundesarchiv.de

Na rozkaz Reinera Stahla, niemieckiego komendanta Warszawy, 2 sierpnia 1944 r. dokonano zabójstwa 600 Polaków przetrzymywanych w więzieniu mokotowskim. Niemieccy oprawcy mordowali ich strzałem w tył głowy (tę „tradycję” kontynuowali na Rakowieckiej po wojnie komuniści). Tego samego 2 sierpnia Stahel wydał rozkaz strzelania na ulicach do wszystkich mężczyzn uznanych za potencjalnych powstańców – pisze historyk Tadeusz Płużański na łamach „Super Expressu”.

Według niego rozkazał też branie na zakładników kobiety i dzieci, aby używać ich jako żywych tarcz. Zezwalał na palenie budynków i rozkradanie majątku warszawiaków.

Dlatego też na wystawie w Berlinie z okazji 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Reiner Stahel jest podpisany: zbrodniarz wojenny. Tak jak inni odpowiedzialni za masakrę stolicy: Erich von dem Bach-Zelewski czy Heinz Reinefarth. Według danych organizatora wystawy - Muzeum Powstania Warszawskiego - obejrzało ją 280 tys. osób. Wśród nich Christoph Broszies, profesor filozofii, który zaprotestował, że Stahel (prywatnie jego kuzyn) zbrodniarzem nie był, bo nie został skazany

—wyjaśnia Płużański. Jak zaznacza, dyrektor MPW Jan Ołdakowski oświadczył, że procesu się nie boi i podtrzymał, że Reiner Stahel zbrodniarzem wojennym był, tak jak Adolf Hitler czy Heinrich Himmler. Tak samo sprawę skomentował Władysław Bartoszewski: „Czy zbrodniarzami wojennymi można nazywać tylko tych, którzy zostali za to skazani przez sąd? Absolutnie nie”, a prof. Andrzej Kunert dodał, że żaden niemiecki nazista nie został skazany za zbrodnie podczas Powstania.

Jaki z tego morał? Zbrodniarzami nie są ci, którzy zostali skazani za zbrodnie wojenne. Są nimi ci, którzy dokonywali zbrodni. Proste

—kontynuuje historyk. I pyta, jak jest ze zbrodniarzami komunistycznymi?

Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Adam Leszczyński w recenzji mojej książki „Lista Oprawców” napisał m.in.: Obok Jacka Różańskiego i Anatola Fejgina, śledczych z UB, którzy sami torturowali więźniów, znaleźli się tam m.in. Józef Cyrankiewicz, wieloletni premier PRL za Gomułki, oraz gen. Wojciech Jaruzelski. Nie wiadomo właściwie dlaczego. Przecież nikogo nie zabili - konkluduje Leszczyński. I dalej: W tle całej książki stoi przeświadczenie, że komunizm nie został >rozliczony< - chociaż nie wiadomo, jak to >rozliczenie< miałoby wyglądać

—tłumaczy. Oraz dodaje:

A ja pytam Leszczyńskiego: jak to rozliczenie miałoby wyglądać w przypadku niemieckich nazistów? Czy zdaniem Leszczyńskiego Stahel zbrodniarzem był, czy nie? Przecież osobiście nikogo nie zabił! Tak jak Jaruzelski, który za swoje zbrodnie zza biurka nie został skazany, dlatego - przy aprobacie, a przynajmniej braku sprzeciwu panów Leszczyńskich, Bartoszewskich i Kunertów - należy mu się miejsce na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Tak samo jak innym czerwonym dygnitarzom i zbrodniarzom, bo nie można dzielić generałów na tych sprzed 1989 r. i tych po okrągłym stole - jak tego chce SLD. Sojusz jest taki socjaldemokratyczny jak towarzysze, których za życia i po śmierci broni

—podsumowuje Płużański.

Ryb, se.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.