"wSieci": Tomasz Łysiak przypomina historię Rzezi Pragi. Czy i tamci obrońcy zostaną oskarżeni o "obłęd"?

wSieci
wSieci

Finał kościuszkowskiej insurekcji był potwornym aktem barbarzyństwa, czerwonymi od krwi wodami Wisły spływały trupy warszawiaków bestialsko zabitych przez Rosjan

— pisze w swoim historycznym eseju Tomasz Łysiak, przypominając Rzeź Pragi.

Publicysta tygodnika wychodzi w swoich rozważaniach od refleksji poświęconych budowie kolejnych pomników w Polsce.

Budowa pomnika dla bolszewickich najeźdźców, którzy zmarli w obozach jenieckich – oto żądanie, jakie śmie kie­rować w polską stronę najbrutalniejszy i najokrutniejszy nasz dawny ciemiężyciel. Rosja – główna zewnętrzna siła sprawcza upadku Polski w wieku XVIII – zapisywała krwią naszych przod­ków kolejne karty dziejów polskich. Trzeba by długich lat pracy, by przywrócić pamięć o wszystkich bestialstwach popełnianych przez stulecia, wieki rozbiorów czy sowieckiej dominacji, aby obraz rosyjskiego potwora na powrót stał się dla Polaków zgodny z prawdziwym duchem imperium moskiewskiego. Jednym z pierwszych pomników powinien być monument wystawiony na cześć tych, których Rosjanie wymordowali w okrutny sposób na Pradze w roku 1794

— czytamy.

Łysiak w barwny sposób opowiada i przybliża relacje, które zachowały się z tamtych czasów. Jedna z nich dotyczy reakcji na zatrzymanie przez Rosjan Tadeusza Kościuszki.

Henryk Mościcki przytoczył te relacje, dodając, że w całym mie­ście widziano ludzi, którzy zachowywali się tak, jakby postradali zmysły. Chodzili po ulicach „z obłąkanym wzrokiem, załamując ręce, uderzając głową o mur, zawodząc głośno”. Ogiński uzupełnił swój opis: „Widziano w tym dniu nieszczęsnym wielu, zbytkiem żałosnego uczucia przyprawionych o słabość; widziano niewiasty mdlejące, widziano dzieci nawet, topiące we łzach swe oczy i py­tające się rodziców, gdzie jest kochany Kościuszko?”.

— pisze Łysiak.

I relacjonuje, jak wyglądało nastawienie mieszkańców Warszawy, którzy - mimo braku szans - podjęli nierówną walkę z agresorem.

Tłum warszawiaków ruszył podobno w stronę Jeziornej, by oswobodzić naczelnika z rąk Moskali, ale oczywiście nie było to możliwe. Tak więc dni te były przepełnione smutkiem i goryczą z racji przewidywanego upadku. Jednak i wtedy duch nie gasł, nie zamierzano składać broni. Zapewne mogliby wytknąć takie zacho­wanie ówczesnym polskim bojownikom dzisiejsi „historiofantaści” (nie śmiem ich nazwać „realistami”) spod sztandarów Zychowicza czy Ziemkiewicza. Powinni oni konsekwentnie besztać wszelkie próby oporu czy nadużywanie heroicznych postaw. Takiej choćby jak adiutanta kościuszkowskiego, porucznika Henkiela, który sam oddał się Rosjanom do niewoli, by służyć nadal ukochanemu do­wódcy. Od wariatów powinni wyzwać Radę Najwyższą Narodową, która kierując myśli narodu ku pojmanemu wodzowi, wzywała do oddania „hołdu cnocie męża tego, który stał się ofiarą dla ojczy­zny”, a przy tym od razu zachęcała gorąco „do stałego wytrwania w przedsięwziętych powstania zamiarach”. Takie warszawiacy słyszeli prośby: „Chrońcie się rozpaczy… Przy­pominajcie sobie święte hasło: zginąć lub żyć wolnymi. Trwajcie w jedności ducha, podwajajcie gorliwość i męstwo wasze, a Bóg łaskawy jeszcze dobrej sprawie pobłogosławi”. I mimo że nikt już nie wierzył w szczęśliwe zakończenie i w to, że insurekcja może mieć jakieś szanse powodzenia, przystąpiono do obrony Warszawy, sypiąc szańce, szykując się do walki w umocnieniach mających kształt trójkąta i opierających się o Wisłę

— czytamy.

Obok warszawskiej cerkwi na Pradze stoi mały stalowy krzyż. Przez lata opiekowali się nim ludzie, którzy wiedzieli, iż to skromna, symboliczna mogiła upamiętniająca śmierć kilkunastu tysięcy tych, którzy zginęli bestialsko zamordowani przez Rosjan tylko dlatego, że byli Polakami

— pisze Łysiak.

Niestety, i ten pomnik przegrywał w III RP z wielkim monumentem poświęconym „Czterem Śpiącym”… Czy kiedyś uda się naprawić to skandaliczne zaniedbanie?

Cały esej w tygodniku „wSieci”. Polecamy!

svl, „wSieci”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.