Skwieciński: Nie o prawdę polskim rewizjonistom chodzi, tylko o jakąś nową „pierekowkę dusz"

Fot. Jan Lorek
Fot. Jan Lorek

„Polscy rewizjoniści przejawiają silną chęć zepsucia Polakom ich historii. Zabrania im poczucia dumy. Chcą się zemścić na narodzie za brak odpowiedniego stopnia antykomunistycznego radykalizmu” – pisze publicysta wSieci Piotr Skwieciński na łamach „Rzeczpospolitej”.

Według niego historyczny rewizjonizm ma niejedno źródło.

Bywa, że jest efektem zbyt długiego i ścisłego związania nauki z jakimś paradygmatem. Sytuacji, w której badaczy ogranicza zbyt wiele tabu. [..] Taka była sytuacja historyków niemieckich w okresie funkcjonowania republiki bońskiej. Przyczyną był zrozumiały zestaw kompleksów, wynikających z ogromu nazistowskich zbrodni. [..] Pod koniec lat 80. zmienił to dopiero tzw. Historikerstreit, czyli wojna domowa niemieckich historyków, których część odważyła się zacząć mówić rzeczy dotąd niebywałe – np. że zbrodnie bolszewizmu można uznać za równe zbrodniom hitleryzmu

—pisze publicysta. I pyta:

Czy obecną polską falę rewizjonizmu można porównać z tym przykładem? Moim zdaniem – nie. Jeśli bowiem chodzi o okres II wojny (inaczej, niestety, jest z historią już zupełnie najnowszą, świadczą o tym perypetie Pawła Zyzaka), to wbrew twierdzeniom „rewizjonistów”, lubiących stroić się w piórka męczeńskie, problemy, które napotykali rzecznicy kontrowersyjnych poglądów (jak np. prof. Paweł Wieczorkiewicz), nie przybierały skali, która by na to pozwalała. Bywają jednak również inne źródła rewizjonizmu

Jak twierdzi Skwieciński rewizjonizm często wynika z wściekłości na to, że nasza historia jest pasmem klęsk.

To rodzi pokusę poszukiwania drogi do „zmiany historii”. [..] Żarliwa chęć odwrócenia ex post nieszczęść, które spadły na nasz kraj. I często tak jest, ale bywa, że przeplata się to z motywacjami gorszymi

—podkreśla. Jedną z nich można według niego oddać słowami „tacy parszywi Polacy nie zasługują na taką bohaterską przeszłość”.

Kiedy się bardzo, bardzo nie lubi Polaków obecnych, kiedy traktuje się ich określeniami podobnymi do słowa „robactwo”, kiedy postrzega się ich jako odrażającą krzyżówkę pańszczyźnianych fornali ze zdegenerowaną szlachtą, która chyba tylko dlatego ginęła w powstaniach, że przywykła do ryzykanctwa w Monte Carlo, to taka pokusa musi być silna

—przekonuje publicysta.

Albo wtedy, kiedy całą swoją duszą potępia się obecnych Polaków za brak odpowiedniego stopnia radykalizmu. Za to, że w większości wolą Polskę nie do końca zdekomunizowaną. Za to, że jakoś sobie żyli w PRL, w duchu pogardzanego „polrealizmu”. Że nie byli skłonni ulec hasłom twórcy tego epitetu, Józefa Mackiewicza, i nie spalili się wszyscy w ogniu zbrojnej antykomunistycznej rebelii. Że nie pojęli, iż lepiej, by cały naród zginął, niż miałby stracić duszę

—dodaje. Albo –kontynuuje - jeśli gardzi się nimi za światopoglądową letniość. Za zbytnie uleganie „cywilizacji śmierci”.

Tak, we wszystkich tych przypadkach można odczuwać silną chęć zepsucia Polakom ich historii. Zabrania im poczucia dumy. Dla zemsty po prostu. Albo jeżeli chce się za pomocą historii sformułować program polityczny. Jeśli tak naprawdę traktuje się ją jako narzędzie. Jeśli nie liczy się dla nas historyczna prawda (cóż to zresztą jest, przecież każdy ma swoją narrację…), tylko społeczny efekt

—tłumaczy. Oraz przypomina, że Sam Ziemkiewicz w czasie zorganizowanej przez Fundację Republikańską dyskusji z Piotrem Zarembą powiedział mniej więcej coś takiego: „w tym wszystkim chodzi o to, że współczesny Polak odrzuca prawicę, bo ta jest dla niego kulturowo nieakceptowalna”.

Nieakceptowalna przede wszystkim dlatego, że związana z odrzucanym według Ziemkiewicza przez większość społeczeństwa modelem patriotyzmu. Jest to rzekomo „patriotyzm wariacki”. Ale jak się stworzy „nowy patriotyzm”, odpowiadający Polakom takim, jak postrzega ich Ziemkiewicz, to wreszcie na tę nową prawicę zagłosują

—dodaje Skwieciński. Jego zdaniem te pomysły „ są kompletnie sztuczne i świadczące o kompletnym oderwaniu ich twórcy od rzeczywistości, w tym również tej społecznej”.

Naprawdę prawica wzywa do szarż na czołgi? Naprawdę lemingi myślą przede wszystkim o historii? I to determinuje ich wybory polityczne? Naprawdę czynnikiem oddalającym ich od prawicy są kwestie patriotyzmu, i to w kontekście historycznym? Naprawdę nie lubią Kaczyńskiego, bo ten wielbi powstańców?

—pyta? I zaznacza, że Ziemkiewicz kładzie ogromny nacisk na narodowy egoizm, na potrzebę walki o narodowe interesy.

Czy jednak przypadkiem właśnie ta walka i jej akcentowanie (nie czysto teoretyczne, tylko praktyczne jej przejawy) nie jest ważniejszą przyczyną odrzucania prawicy przez tę część Polaków, o których Ziemkiewiczowi chodzi, przekonywanych przez głównonurtowe media, że są to kategorie nieaktualne i wręcz kompromitujące, niż kwestia stosunku do tradycji insurekcyjnej? Będąca jednak – w odróżnieniu od walki o narodowe interesy, postrzeganej jako „kompromitowanie się na europejskich salonach” – czymś dość abstrakcyjnym, odczuwalnym i zauważalnym jedynie przez elity?

—zastanawia się. Według Skwiecińskiego należy jednak pominąć wszystkie absurdy tego myślenia, bo znacznie ważniejsze jest, iż Ziemkiewicz odkrył tu swą rzeczywistą motywację.

Znowu ktoś chce „uczyć Polaków myśleć poprawnie i bez alienacji”, na razie bez pomocy obcych bagnetów. Nie o prawdę historyczną tu chodzi, tylko o jakąś nową „pierekowkę dusz”

—utrzymuje.

Całość tekstu w Rzeczpospolitej

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.