W obronie prof. Kieżuna

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Chciałbym się podzielić z Państwem treścią listu, jaki wysłałem do redakcji „Do Rzeczy”, w odpowiedzi na godny potępienia artykuł dyskredytujący Prof. Kieżuna.

Kraków, 27.09.2014

Szanowna Redakcjo

Chciałbym odnieść się do zarzutów o współpracę Prof. Witolda Kieżuna z SB, przedstawionych w kontrowersyjnym artykule Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego pt. „Tajemnica agenta ‘Tamizy’” opublikowanym w nr 39 tygodnika „Do Rzeczy”.

Przyznaję, że z pewnym niedowierzaniem zabrałem się za lekturę ostatniego numeru Państwa tygodnika, w którym Panowie Cenckiewicz i Woyciechowski postanowili przybliżyć Czytelnikom informacje o rzekomej wieloletniej współpracy Prof. Kieżuna ze Służbą Bezpieczeństwa, opierając się na treści dokumentów zawartych w teczce TW ps. „Tamiza”. Nie ukrywam, że osoba Profesora jest dla mnie autorytetem moralnym, symbolem walki z okupantem, ikoną Powstania oraz przykładem człowieka, któremu kwestia niepodległości Polski i wolności rozmaitych dziedzin zycia (m.in. naszej gospodarki) nie pozostaje obojętna.

Zabierając się za lekturę ww. artykułu postanowiłem podejść obiektywnie do przedstawionych zarzutów i treści dokumentów z teczek, zważywszy na dotychczasowe dokonania red. Cenckiewicza  w zakresie publikacji i analiz „esbeckich teczek”. Po zapoznaniu się z treścią artykułu byłem zdruzgotany… ale nie postawą Prof. Kieżuna, lecz formą i argumentami, jakie przytoczyli autorzy tekstu. Odniosę się do kilku kwestii, poruszonych w publikacji ww. redaktorów. Autorzy tekstu nakreślili portret TW ps. „Tamiza” utrzymującego regularne kontakty z SB w latach 1973 – 1980, silnie zindoktrynowanego i nastawionego antykonspiracyjnie inteligenta, który w celu bezproblemowego kontynuowania kariery naukowej w Polsce gorliwie współpracuje z oficerami prowadzącymi i dosłownie „je im z ręki”.

Większą część tesktu poświęcono dokumentom pochodzącym z lat 1973/74, opisując przy tym początki kontaktów kpt. Szlubowskiego z Prof. Kieżunem oraz skupiając się na osobie Prof. Wiesława Chrzanowskiego. Autorzy tekstu powołali się na informację wskazującą, że podczas jednego z wczesnych spotkań Witold Kieżun przystał na współpracę z SB. Nie przedstawiono mu przy tym do podpisu zobowiązania do współpracy, motywując to jego cechami charakteru. Ponadto zakwalifikowano Prof. Kieżuna jako TW, nadając mu pseudonim „Tamiza”. Panowie Cenckiewicz i Woyciechowski istotnie zwrócili na to uwagę, jednak nie poszli o krok dalej i nie dopowiedzieli, czy Profesor został o tym poinformowany. Nic takiego nie zostało wypowiedziane wprost, a sama konstrukcja artykułu nasuwa myśl, że Witold Kieżun był świadomy tego faktu. Przeglądnąłem kilka dostępnych w internecie materiałów (źródło: http://telewizjarepublika.pl/). Wśród nich jest notatka sporządzona odręcznie przez Witolda Kieżuna dn. 30.10.1973. Gdy się na nią spojrzy, w oczy rzuca się pokreślony fragment tekstu. Gdy przyjrzy się mu bliżej, dostrzeże się podpis „W. Kieżun”. Pod nim, z kolei, znajduje się drugi podpis – „TAMIZA” nakreślony drukowanymi literami. Charakter pisma drugiego podpisu wskazuje, że nakreśliła je inna ręka. W pozostałych dostępnych dokumentach pseudonim „Tamiza” jest używany wyłącznie przez funkcjonariuszy SB. Autorzy pominęli ww. fakt, co wydaje się być krzywdzące dla Profesora i dodatkowo zaburza obiektywny obraz sytuacji.

Kolejną kwestią jest sprawa przytoczonej inwigilacji Prof. Chrzanowskiego przez SB. Autorzy szczegółowo rozpisali się o donosach, które Profesor miał intensywnie dostarczać funkcjonariuszom niedługo po nawiązaniu kontaktu z SB. Wynika z nich, że Witold Kieżun w bezczelny sposób próbuje pogrążać Prof.Chrzanowskiego, a Chrzanowski nie ufa Kieżunowi  i obnosi się z nim niechętnie. Redaktorzy przyjęli za pewnik zawarte informacje, zupełnie ignorując prawdziwe relacje łączące obu Panów. Nie od dziś wiadomo, że obaj znali się od czasów wojny, razem walczyli w Powstaniu i przyjaźnili się aż do śmierci Prof. Chrzanowskiego, co podkreślał on sam jeszcze w ostatnim wywiadzie telewizyjnym w 2012 r. Prawdopodobnie Wiesław Chrzanowski wiedział, że SB nachodzi Witolda Kieżuna. Autorzy artykułu nie odnieśli się do dokumentu, w którym Witold Kieżun miał opisać swoje kontakty z „bezpieką”. Wg jego relacji dokument ten trafił do rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a jego kopię ponoć otrzymał też Prof. Chrzanowski. Artykuł o tym nie wspomina o tym ani słowem.

Ponadto autorzy położyli szczególny nacisk na rzekomo wybitnie komunizującą indoktrynację Profesora. Przytoczone przez redaktorów cytaty mjra Antoniego Felisia zamiast przerażać, wzbudzają śmiech. Ponownie Panowie Cenckiewicz i Woyciechowski przyjęli te frazesy w pełnym zakresie. Sugerowanie, że Prof. Kieżun „politycznie jest dobrze wyrobiony” i „przekonany  o wyższości ustroju socjalistycznego” zupełnie kłóci się z jego dokonaniami. Czy człowiek który był brutalnie przesłuchiwany przez aparat bezpieczeństwa za czasów przynależności do AK, a następnie przewieziony do jednego z najcięższych łagrów w Turkmenistanie będzie z taką chęcią identyfikował się z komunistyczną ideologią? Okraszanie notatek „wtrętami” o takim podłożu najwyraźniej miało uwiarygodnić agenta w oczach funkcjonariuszy. Kiedy się czyta „na chłodno” takie fragmenty, to można odnieść wręcz wrażenie, że Kieżun bawi się funkcjonariuszami, przekonując ich „o wyższości ustroju socjalistycznego”. Wspieranie Solidarności, wytykanie błędów władzy socjalistycznej oraz krytyka polityki transformacyjnej i potransformacyjnej to pola na których Witold Kieżun działa po dziś dzień. Ponadto, mało który człowiek o przekonaniach komunizujących chciałby podjąć współpracę z uczelnią posiadającą w nazwie „Catholic” (Seton Hall Catholic University South Orange).

Chciałbym również odnieść się do listu skierowanego do gen. Kiszczaka z dnia 23.05.1985. „Do Rzeczy” przedrukowało zdjęcie pełnej treści pierwszej strony listu, okraszając go znacznej długości tekstem. Redaktorzy od początku zarzucili Profesorowi lojalną postawę wobec adresata. Autorzy są wyraźnie zdegustowani szkoleniem, które Prof. Kieżun w przeszłości przeprowadził dla kadr Ministerstwa Obrony Narodowej. Nie jest to powód do dumy, ale Prof. Kieżun jako osoba publiczna o wysokiej wówczas pozycji nie mógł unikać jakiejkolwiek styczności z instytucjami PRL.

Akapit dalej narracja artykułu nazywa obawy Kieżuna o stan polskiej nauki „argumentami na rzecz zalegalizowania pobytu za granicą”. Niewątpliwie, Profesor chciał w tym liście zawrzeć swoje dotychczasowe dokonania w celu pozytywnego rozpatrzenia swej prośby. Autorzy przypisali Kieżunowi wyłącznie próbę osiągniecia prywatnych korzyści za pomocą morlanie dwuznacznych metod. Ponadto taką formą wypowiedzi najwyraźniej próbują zmarginalizować rolę polskiej nauki w tamtym okresie. Autorzy jednostronnie negatywnie odnoszą się do prowadzonego szkolenia w MON i w podobnym tonie krytykują zaangażowanie w polską naukę. Co ciekawe, redakcja nie opublikowała drugiej strony listu, której pełna treść zmienia obraz nakreślony w artykule. W całości list jawi się jako urzędowa prośba o rozwiązanie problemu paszportowego w formie uprzejmej i dość powściągliwej.

Nie ma tu zbytniej kurtuazji i lojalnej postawy Kieżuna wobec gen. Kiszczaka. Osoby z pokolenia przedwojennego, wychowane w innych realiach, często charakteryzowały się wysoką kulturą osobistą, również w sferze wypowiedzi pisemnej. Czy w takim razie autorzy spodziewali się topornej formy, jaką posługiwali się towarzysze partyjni? Co więcej Kieżun w liście używa tradycyjnego zwrotu per „Pan”, zamiast per „obywatel Generał”, który pojawia się tylko w nagłówku. Gdyby Profesor rzeczywiście miał ciągoty w stronę „czerwonej ideologii”, używałby raczej tego drugiego zwrotu, preferowanego w kontaktach z ówczesnymi przedstawicielami władzy.

Kiedy wczytamy się w treść owej drugiej strony listu, dowiemy się, że Prof. Kieżun prowadzi badania za granicą „bez obciążania instytucji krajowych ich kosztami”, a żona Profesora „ma możność prowadzenia kuracji finansowanej przez ONZ i nie obciążąjącej skarbu polskiego”. Artykuł o tej istotnej wzmiance milczy. Świadczy to jednak o patriotycznej postawie Profesora, chyba, że w ramach potępiania PRL powinien z premedytacją obciążyć polskie instytucje powyższymi kosztami. Dodatkowo z treści listu dowiadujemy się, że Kieżun martwi się również brakiem rozwoju technik komputerowych w Polsce, które w istotny sposób wzbogaciłyby „filozofię zarządzania” („Brak dewiz na zakup książek i sprzętu, zerwane kontakty z najbardziej rozwiniętymi krajami są bezpośrednią przyczyną tego stanu rzeczy. Co gorsze akurat na okres naszego kryzysu przypadła nowa rewolucja organizacyjna w oparciu o technikę minikomputerową. (..) To wszystko co robiliśmy w dziedzinie komputeryzacji w latach 70-tych to było niczym wobec tego skoku rewolucyjnego, który dokonuje się właśnie teraz”).

Podsumowując, odnoszę wrażenie, że redakcja „Do Rzeczy” publikując powyższy artykuł przeprowadziła „medialne ukrzyżowanie” Prof. Kieżuna. Autorzy, analizując dokumenty z teczek dokonali „nadinterpretacji”, skupiając się wybiórczo na fragmentach i wywołując u Czytelnika przewidziane przez siebie emocje. Dodatkowo, autorzy traktują zawartość teczek jako zbiór niepodważalnych faktów. Tym bardziej zaskakuje to, że red. Sławomir Cenckiewicz jako doświadczony historyk i specjalista w dziedzinie dokumentów SB, opublikował tak jednostronny materiał. Niepokoi mnie, że „Do Rzeczy” zdecydowało się na wydanie artykułu, który nie jest rozliczeniem z przeszłością Witolda Kieżuna, tylko sprawia wrażenie próby zszargania dobrego imienia Prof. Kieżuna. Znany jest powszechnie krytyczny stosunek współpracującego z tygodnikiem red. Piotra Zychowicza wobec Powstania Warszawskiego, którego twarzą i głównym obrońcą jest Witold Kieżun. I nasuwa się pytanie: czy jedno z drugim ma związek?

Z poważaniem

Jakub Oczkowski

——————————————————————————

Zachęcamy do zakupu archiwalnych numerów miesięcznika „wSieci Historii”! Są to ostatnie, unikatowe egzemplarze - nie do zdobycia w regularnej sprzedaży!

Aby zakupić numery archiwalne przejdź -TUTAJ!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.