Łukasz Warzecha: Sowiecki najazd, gładkie frazesy i Józef Mackiewicz

LUC - Zrozumieć Polskę. materiały prasowe
LUC - Zrozumieć Polskę. materiały prasowe

75. rocznica napaści Sowietów na Polskę zdarza się akurat w czasie, kiedy Rosja całkiem współczesna – ta sama, która zdaniem Radosława Sikorskiego miała ostatecznie wejść na drogę demokracji wraz z przejęciem urzędu prezydenta przez Dmitrija Miedwiediewa – znów działa jako agresor. Polski rząd z tej rocznicy powinien uczynić historyczny argument za energicznymi działaniami w celu powstrzymania nowej rosyjskiej agresji, tak się jednak nie dzieje. Wręcz przeciwnie – Unia Europejska doprowadziła swoim kunktatorstwem, przy milczącej bierności Warszawy, do oddania Doniecka Moskwie. Rocznica przechodzi cicho – poza chlubnymi wyjątkami. Poniżej tekst deklaracji, podpisanej i ogłoszonej dzisiaj przez grupę eurodeputowanych z Polski i innych państw Europy Środkowej, które po 1939 r. dostały się pod sowiecką okupację.

W siedemdziesiątą piątą rocznicę sowieckiego najazdu na Polskę, którym Związek Sowiecki rozpoczął swój udział w drugiej wojnie światowej i serię agresji przeciw państwom Europy środkowej – wspólnie przypominamy współodpowiedzialność ZSSR za wywołanie wojny, za układ z Niemcami hitlerowskimi o sojuszu i agresji wobec naszych państw, za okupację naszych krajów i zbrodnie, które w jej trakcie popełniono. Przypominamy, że następstwem agresji z lat 1939-40 było zniszczenie państw bałtyckich anektowanych przez ZSSR, narzucenie po 1944 kolaboracyjnych rządów innym krajom Europy środkowej oraz najazdy oraz groźby najazdów („interwencji”) w okresie powojennym. Ubolewając nad niedostatecznym sprzeciwem państw Zachodu wobec ujarzmienia narodów Europy środkowej i wschodniej, składamy dziś hołd wszystkim, którzy oddali życie w oporze wobec sowieckiej agresji i jako jej ofiary. Wzywamy władze Unii Europejskiej i wszystkich zrzeszonych w niej państw oraz opinię publiczną jej narodów – do wypełniania obowiązku pamięci wobec walki narodów Europy środkowej i wschodniej o wolność swoją i o wolność nas wszystkich, a także do definitywnego potępienia komunizmu. Naszym wspólnym obowiązkiem, który dramatycznie aktualizuje agresja podjęta przeciw Ukrainie przez zdeklarowanych spadkobierców ZSSR, jest przeciwstawienie się próbom relatywizowania zła Związku Sowieckiego i politycznej rewitalizacji jego dziedzictwa.

CZYTAJ WIĘCEJ: Grupa europosłów przypomina Brukseli o 17 września 1939. Przeczytaj ważny list!

Ale ta smutna rocznica ma jeszcze jeden aspekt: w jej tle trwa dość zacięta dyskusja pomiędzy zwolennikami tezy, że przedwojenna Polska niemal dobrowolnie położyła głowę pod topór a tymi, których ja nazywam – przyznaję, nieco złośliwie – deterministami, a którzy twierdzą, że nic się nie dało zrobić i musiało się stać to, co się stało. W jeszcze głębszym planie tkwi gdzieś rzadko pojawiające się pytanie o to, co było konsekwencją roku 1939 – o Teheran, Jałtę i lata po 1944 r. O to, czy tak być musiało, czy to była naiwność polskich przywódców i czy lata 1944-45 możemy w jakimkolwiek sensie nazywać „wyzwoleniem”.

Pamiętam, jak ten właśnie temat poróżnił mnie swego czasu z moim znakomitym redakcyjnym kolegą Piotrem Zarembą. Piotr bronił tezy, że o ile okupacja sowiecka była faktycznie straszliwa, to niemiecka była o tyle gorsza, że zmierzała do fizycznego wyniszczenia narodu, a nie tylko jego elit, w co celowali Sowieci. Leży przede mną „Nie trzeba głośno mówić” Józefa Mackiewicza. Książka bardzo przykra dla wielbicieli naszej narodowej mitologii, bardzo nieprzyjemna, bardzo nie po linii. Książka, za którą Mackiewicza spotkała anatema w środowisku emigracyjnym. Za którą przypominano mu nie wiadomo przez kogo wydany i potem anulowany wyrok za rzekomą kolaborację z Niemcami, którego absurdalnym uzasadnieniem było kilka antykomunistycznych pamfletów Mackiewicza, opublikowanych w wydawanym pod okupacją niemiecką „Wileńskim Gońcu Codziennym”.

Jeden z bohaterów tej świetnej i arcyważnej powieści stwierdza, że o ile Niemcy niszczą naród fizycznie, to Sowieci zniszczą jego duszę. I to jest podstawowa różnica pomiędzy mną a Piotrem: ja ten wariant uważam za znacznie gorszy. I również z tego powodu patrzę z pewną przychylnością na alternatywne scenariusze historii, które zakładają, że Związek Sowiecki nie staje się sojusznikiem dwóch ówczesnych potęg ze wszystkimi tego konsekwencjami dla Polski i innych narodów Europy Środkowej i Wschodniej, ale zostaje pokonany w pierwszej fazie światowego konfliktu.

Kto może, niech przy okazji tej 75. rocznicy sięgnie po dzieło Mackiewicza. To nie tylko osobiste rozliczenie z niesłusznymi oskarżeniami, ale też pokazanie, do jakiego stopnia przywódcy państwa podziemnego, na czele z dowództwem Armii Krajowej, byli nieświadomi specyfiki systemu sowieckiego i tego, jak wygląda sowiecka okupacja.

Nie, Mackiewicz w najmniejszym nawet stopniu nie usprawiedliwia Niemców. „Nie trzeba głośno mówić” zawiera absolutnie porażający zapis niemieckiej zbrodni w Ponarach pod Wilnem, której świadkiem był przypadkowo pisarz, gdy niemieccy żołnierze, żandarmi i litewscy policjanci zmasakrowali kilkuset Żydów, przewożonych pociągiem i tak na zatracenie. W Ponarach zbrodnicze egzekucje odbywały się zresztą przez całą niemiecką okupację – zgładzono tam wielu członków polskiej wileńskiej elity. (Tu można znaleźć pierwszą, a tu drugą część dokumentu o zbrodni w Ponarach.)

Przede wszystkim zaś pokazuje, jak bezmyślna, paranoiczna i w gruncie rzeczy sprzeczna z niemieckim interesem była polityka III Rzeszy wobec narodów wschodu, które – trudno o lepsze świadectwo niż u Mackiewicza – witały niemieckie oddziały jak wyzwolicieli. Potem przychodziło straszliwe i bardzo bolesne rozczarowanie.

Mackiewicz pokazał też jednak kilka wątków, które w niewygodny sposób naruszają narodową mitologię – również tę dzisiejszą. Dlatego ten znakomity pisarz pozostał na zawsze człowiekiem niczyim, bez własnego obozu.

Mamy zatem w „Nie trzeba głośno mówić” bezkrytyczną wiarę przedstawicieli państwa podziemnego z Generalnego Gubernatorstwa w brytyjskie deklaracje i obietnice. Mamy stwierdzenie, że podziemie robiło propagandę natrętną, sztywną i niedopuszczającą wątpliwości – obowiązywała jedna linia, cenzurowana przez Londyn. Kto się wyłamywał, był z definicji podejrzany. Mamy przypomnienie licznych rozkazów i zakazów, sprowadzających się do przymusu współpracy polskiej partyzantki AK z jednostkami sowieckimi. Mamy – co być może najbardziej nieprzyjemne – przypomnienie (a Mackiewicz coś o tym wie), że paranoja Komendy Głównej zaszła tak daleko, iż od pewnego momentu każda antysowiecka wypowiedź mogła być traktowana jako dowód kolaboracji z Niemcami. Ale przecież mamy też o wiele więcej. Mamy dramatyczny obraz polsko-litewskiej wrogości, narastającej w miarę jak polskie podziemie coraz ostrzej forsuje linię współpracy z Sowietami, a podziemie litewskie w nadchodzących Sowietach widzi okupantów i morderców. Mamy nierozwiązywalny i bolesny paradoks narodów wschodu, które decydowały się na współpracę z Niemcami, dostrzegając w nich jedyną – nawet jeśli nikłą – szansę na odbudowanie choćby cząstkowej państwowości. Na marginesie „Nie trzeba głośno mówić” przewija się historia kozackiego zgrupowania, które walczyło pod niemieckim dowództwem, a pod koniec wojny poddało się Anglikom, stając obozem nad rzeką Drawą w południowej Austrii wraz z towarzyszącymi wojsku rodzinami Kozaków. Anglicy obiecali solennie, że nie wydadzą Kozaków Sowietom, po czym swoją obietnicę na zimno złamali i przekazali niemal wszystkich, z kobietami i dziećmi włącznie, na pewną śmierć. Ta wstrząsająca opowieść posłużyła Mackiewiczowi jako kanwa innej świetnej powieści – „Kontry”. Jego reportaż o brytyjskiej zbrodni w dolinie Drawy można przeczytać tutaj.

Mackiewicz pokazał coś bardzo utrudniającego życie zwolennikom gładkich i ładnych frazesów: że świat jest bardziej skomplikowany. Nie był za to ceniony. Wśród osób zwalczających go bardzo konsekwentnie, był m.in. dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Jan Nowak-Jeziorański.

Dziś, 17 września, zamiast powtarzać frazesy, klisze i opowiadać, że „nie mieliśmy wyjścia”, lepiej może sięgnąć po któryś z tekstów znakomitego pisarza, choćby po to, żeby nabrać wątpliwości. Wątpliwości to nic złego.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.