Stanisław Janecki: Niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego to bujda dla naiwnych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
sejm.gov.pl
sejm.gov.pl

Medialni funkcjonariusze i niemoty, które opanowały media elektroniczne głównego nurtu powtarzają za politycznymi oszustami, jakoby rząd Tadeusza Mazowieckiego, powołany 12 września 1989 r., był niekomunistyczny. To bezczelne kłamstwo jest o tyle zabawne, że ów niekomunistyczny rząd wyłoniła komunistyczna większość sejmowa. Bo przecież w wyborach 4 czerwca 1989 r. komuniści i ich kamerdynerzy z ZSL i SD dostali prawem kaduka aż 65 proc. mandatów w Sejmie. Rząd Mazowieckiego powołali więc przede wszystkim komuniści (poparło go 402 posłów, a Solidarność czy też Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie kontrolował tylko 161 mandatów).

Komuniści mieli na rząd Mazowieckiego ogromny wpływ, choć formalnie było  w nim tylko czterech z nich: poza Czesławem Kiszczakiem i Florianem Siwickim jeszcze Marcin Święcicki (obecnie PO) i zapomniany dziś Franciszek Wielądek. Kiszczak był przecież nie tylko szefem MSW, ale i wicepremierem, a Siwicki kierował armią. I ci dwaj komunistyczni generałowie znaczyli w rządzie więcej niż solidarnościowi ministrowie razem wzięci. No i jeszcze trzeba doliczyć komunistyczną agenturę, która przecież też w tym rządzie była reprezentowana.

Małgorzata Niezabitowska wspominając 25. rocznicę powołania rządu Mazowieckiego bezpretensjonalnie wyznała, że było oczywiste, iż Kiszczak i Siwicki muszą być w rządzie, żeby nie knuli gdzieś na boku przeciwko niemu i generalnie przeciwko nowej Polsce. Problemem jest to, że oni knuli akurat w rządzie i mieli do tego jak najbardziej legalną legitymację. Obaj generałowie zajęli się przede wszystkim czyszczeniem akt swojej najcenniejszej agentury, w tym przedstawicieli nowych chlebodawców. Najcenniejsze akta zwyczajnie ukradli, inne czyścili wybiórczo, w zależności od tego, jaką przyszłość widzieli dla tych, na których mieli haki. Osłaniali też interesy cywilnych i wojskowych tajnych służb, które wtedy na potęgę (także w oparciu o agenturę) zaczęły zakładać firmy i robić mniej lub bardziej szemrane, ale na pewno dochodowe interesy.

To Kiszczak i Siwicki oraz ich ludzie, którzy całkiem legalnie działali w imieniu ówczesnego polskiego państwa, już całkiem nielegalnie doprowadzili do pierwotnej akumulacji kapitału wielkiej części polskiego biznesu. Robili co chcieli, bo mieli w rękach wszelkie sznurki i atuty, a z prawem nie musieli się liczyć w ogóle. To ci dwaj komunistyczni generałowie wyhodowali czołówkę obecnego polskiego biznesu, co oznacza, że wciąż wielu z ich ówczesnych podopiecznych działa „na pilota” (w sensie zdalnego sterowania). To ci generałowie rozgrywali media, mieli „na pilota” wielu naukowców, ludzi kultury, a nawet księży. I byli w rządzie Mazowieckiego władcami absolutnymi. Mówienie o pierwszym niekomunistycznym rządzie jest więc po prostu groteskowe.

Jeśli nawet przyjąć, że ówczesny układ polityczny w Polsce nie był zdolny do wyeliminowania Kiszczaka i Siwickiego już po wyborach 4 czerwca 1989 r., to bez problemu można to było zrobić w grudniu 1989 r. Upadł mur berliński, w Czechosłowacji wygrała aksamitna rewolucja, w innych krajach dawnego bloku komuna się waliła. Ale Kiszczak i Siwicki kierowali sowimi resortami i knuli na potęgę jeszcze do 6 lipca 1990 r. Musieli po prostu dokończyć dzieła czyszczenia i selekcjonowania akt bezpieki, ustawiania agentury oraz budowania w Polsce kapitalizmu, m.in. w oparciu o ogromne pieniądze FOZZ. I wszystko to komunistyczni generałowie oraz ich patron Wojciech Jaruzelski na fotelu prezydenta PRL/RP robili nie musząc się chować. Byli przecież w pełni legalnymi ministrami rządu Mazowieckiego, obdarzonymi zupełnie legalnymi prerogatywami. A jeśli w jakichś sprawach ich nie mieli, działali tak jak w PRL, czyli mając prawo w czarnej dziurze.

Dla Kiszczaka, Siwickiego rząd Mazowieckiego był zasłoną dla ubeckiej i gangsterskiej działalności. I tej oddawali się przede wszystkim, traktując solidarnościowych naiwniaków u władzy jak użytecznych idiotów. Dlatego nawet jeśli nikt nie miał pomysłu, jak nie wpuścić ich do rządu, to w grudniu 1989 r. ktoś powinien mieć pomysł, jak ich wykopać i przenieść tam, gdzie było ich miejsce, czyli do więzienia i na salę sądową. Ale nic takiego się nie stało i obaj generałowie przeszli na zasłużone, bardzo wysokie emerytury. Siwicki umarł w 2013 r., Kiszczak wciąż ma się świetnie i robi w konia sądy, bo na działce czy pogrzebach dawnych towarzyszy jest zdrowy jak byk, a zapada strasznie na zdrowiu mając się stawić w sądzie. I może sobie kpić z wszystkich i wszystkiego, bo ma polisę w postaci teczek agentury, które ukradł, gdy był ministrem i wicepremierem w rządzie Mazowieckiego.

Gdy polityczni oszuści, medialni funkcjonariusze i zwykli idioci mówią o „niekomunistycznym rządzie”, kpią z licznych ofiar komuny. I usprawiedliwiają bandytów w generalskich mundurach, którzy po 12 września 1989 r. nie współtworzyli w Polsce demokracji, tylko umacniali mafię, która urządzała się w nowej rzeczywistości i tak się urządziła, że ma ogromny wpływ na to, co się dzieje w Polsce w 2014 r.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych