„Ziemianie? Mieszkańcy Ziemi!” Tak jeszcze niedawno odpowiadali uczniowie polskich placówek edukacyjnych na pytanie nauczycieli i ankieterów. Ziemiaństwo polskie miało piękną historię, a rodziny posiadające w XIX i XX w. swoje wielohektarowe majątki, jednocześnie należały do najznamienitszych rodów na ziemiach polskich. I to pod wieloma względami.
Z jednej strony proces modernizacji rolnictwa na przełomie XIX i XX stulecia, obrony polskiej ziemi w zaborze pruskim czy też eksport płodów rolnych w II RP nie odbyłyby się bez ziemiańskiego majątku; z drugiej zaś – bez ziemiaństwa (zarówno młodych, jak i starszych przedstawicieli rodów) nie odbyłoby się żadne z polskich powstań narodowych, szczególnie styczniowe z 1863 r., a następnie nie odbyłby się proces unarodowienia warstw ludowych, skutkujący powstaniem jeszcze przed 1914 r. nowoczesnego narodu polskiego, choć nadal pozostającego bez własnego państwa. Z kolei w latach II wojny światowej ziemiańskie dwory stawały się podstawowym i przyjaznym przytułkiem dla uciekinierów, dla potrzebujących schronienia, dla oddziałów partyzanckich i ukrywających się Żydów.
Dwór chronił i żywił. Bez ziemiaństwa polska kultura zatraciłaby bogactwo i smak. Galerie obrazów, trofea myśliwskie, biblioteki z książkami w skórę oprawione, a przede wszystkim piękne dwory, głównie klasycystyczne, kaplice i ołtarze fundowane w pobliskich kościołach – to niegdyś były centra edukacji i wiedzy o świecie, stanowiące przez kolejne wieki ważny dorobek polskiego dziedzictwa. Ziemiaństwo polskie – jako depozytariusz miłości i pamięci o I Rzeczypospolitej – przyciągało także obcych, którzy już w kolejnym pokoleniu stawali się „swoimi”. Od września 1939 r. warstwa ziemiańska zaczęła być planowo likwidowana przez obydwu okupantów. Niemcy mordowali i wysiedlali ziemian z Kraju Warty, odbierając im majątki, które już nigdy nie wróciły do prawowitych właścicieli. Wypędzeni ziemianie do GG znaleźli tam solidarnych krewnych i znajomych. Z kolei deportowani na Daleki Wschód ziemianie kresowi już nigdy nie mogli choćby zobaczyć swych dawnych majątków, nawet jeśli przeżyli pobyt na „nieludzkiej ziemi”. Dorobek życia i pracy pokoleń przepadł w całości.
Jakby tego było mało, ziemian dobili komuniści, wkraczając pod osłoną Armii Czerwonej i NKWD (najpierw na Lubelszczyznę latem 1944 r.). 70 lat temu, 6 września, wydali dekret PKWN otwierający prawo do masowego okradania ziemiaństwa z ruchomości i nieruchomości. Następne regulacje prawne i ubecka praktyka dodatkowo uściśliły warunki grabieży, w tym brak prawa pobytu czy zbliżania się (do granic powiatu) dawnego właściciela do swojego dawnego domu. Do ostatniej łyżeczki, do ostatniej pamiątki rodzinnej, w majestacie prawa! Ten proceder nazywano reformą rolną. Szczęśliwi, którym NKWD – jak mojej rodzinie w podwarszawskich Szeligach, w styczniu 1945 r. – pozwolił zabrać drobiazgi i wynieść się wraz z łóżkiem, na którym leżała sparaliżowana babcia. Pamiętajmy o tym doświadczeniu, gdy codziennie wracamy do swych mieszkań i domów! Nikt z Polaków nie powinien zaznać spokoju i bezpieczeństwa, gromadząc od 1989 r. swe dobra, bo nadal żyjemy w epoce obowiązujących skutków paktu Ribbentrop–Mołotow z 1939 r.
To właśnie wtedy zaczęła się grabież majątku gospodarczego i kulturowego polskich rodzin ziemiańskich; a ostatnia odsłona tego procederu trwa do dziś. Jesteśmy ostatnim, o ile wiem, z krajów dawnego obozu postępu, w którym nie przeprowadzono reprywatyzacji. A jedyny rząd, który się na to zdobył, to rząd AWS. Jednakże wtedy, za sprawą miłościwie panującego prezydenta RP z obozu postępu, Aleksandra Kwaśniewskiego, ustawa ta została skutecznie zablokowana.
Dziś środowisko ziemiańskie udowadnia swoją pracą i zaradnością, że niestraszny mu żaden potwór dziejowy. Rodziny herbowe nadal istnieją i istnieć będą, a wielu z ich przedstawicieli znajdzie się ponownie w encyklopediach wielkich Polaków. Na przekór siłom tajemnym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/212622-prof-zaryn-we-wsieci-historii-bez-ziemianstwa-polska-kultura-zatracilaby-bogactwo-i-smak