Dwa lata od śmierci Józefa Szaniawskiego. Ostatniego więźnia politycznego PRL wspomina syn

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube/TV Trwam
fot. YouTube/TV Trwam

Piszę wspomnienie o moim Ojcu, Józefie Szaniawskim, niczym list do Państwa – Czytelników „Naszego Dziennika”. Są Państwo osobami, które wracają pamięcią do spotkań z moim Tatą na łamach „Naszego Dziennika”, w Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Te wspomnienia potwierdzają Państwo w korespondencji, na profilach Izby Pamięci płk. Kuklińskiego portali społecznościowych, w tysiącach wpisów do księgi gości Izby oraz na spotkaniach ze mną. Piszę zatem do Państwa to osobiste wspomnienie niczym list do rodziny, której jestem członkiem

— pisze na łamach „Naszego Dziennika”, w drugą rocznicę śmierci Józefa Szaniawskiego, jego syn, Filip Frąckowiak.

Filip, jestem na Świnicy, jest pięknie. Chyba wszedłem tu dziś pierwszy. Jest super” – brzmiały ostatnie słowa mojego Ojca, który dokładnie dwa lata temu zginął w Tatrach. Siedział około godz. 9.00 na szczycie. Około 11.00 zginął, schodząc w kierunku przełęczy Zawrat

— wspomina Frąckowiak ostatnią rozmowę z ojcem i dodaje bardzo znamienne słowa:

Gdy spotykam osoby zainteresowane okolicznościami jego śmierci, staram się odpowiadać tak, jakby on to powiedział: Nawet jeśli był to wypadek, nie jest winą pytających, że mają podejrzenia. To rządzący są winni, że doprowadzili wymiar sprawiedliwości i państwo do stanu, w którym zapala się nam czerwona lampka na hasło „śledztwo umorzono”.

Frąckowiak przypomina, że Szaniawski był ostatnim więźniem politycznym PRL. Po 11 latach współpracy z Radiem Wolna Europa w 1985 r. został zdekonspirowany przez WSW i SB i fałszywie oskarżony o współpracę z CIA. Został skazany na karę 10 lat więzienia.

W dniu wydania wyroku o godz. 19.30 jakiś komunistyczny redaktor z „Dziennika Telewizyjnego” wypowiedział słowa: „Niemal 11 lat trwała zbrodnicza działalność Szaniawskiego […]”

— przypomina.

Szaniawskiego zwolniono dopiero pod koniec 1989 r., kiedy już od 3 miesięcy na czele rządu stał Tadeusz Mazowiecki.

Najtrudniejsze było dla niego siedzieć do 18 grudnia 1989 roku, a obelgą większą niż ta z „Dziennika” było nazywanie go oszołomem przez ludzi, którzy dogadali się z komunistami. Ojciec nigdy nie przestał stanowczo i surowo oceniać wcielenia pezetpeerowskich i esbeckich kadr do klasy rządzącej III RP.

Z piętnem ostatniego więźnia politycznego PRL podjął walkę z kłamstwem historycznym, obłudą otaczającą elity III RP i bezpośrednio z tymi, którzy za to odpowiadali: Jaruzelskim, Kiszczakiem, Michnikiem, Wałęsą, postkomuną

— podkreśla Frąckowiak

Symbolem zapomnienia, osamotnienia, niesprawiedliwości oraz punktem odniesienia w jego walce stał się płk Ryszard Kukliński. W wyciągnięcie na światło dzienne sprawy Kuklińskiego zaangażował się bez reszty. Wywołał wokół tego medialną burzę. Wiedział, że w III RP tylko tym sposobem uda się go zrehabilitować w świetle prawa i przywrócić cześć. Brał na siebie ataki, jak na przykład ten z 1996 roku. Prokuratura Wojskowa próbowała skontaktować się z płk. Kuklińskim i dostarczyć mu wezwanie na przesłuchanie. Bezskutecznie. Wezwano więc Szaniawskiego, aby zdradził, jak dociera do Kuklińskiego. Mój ojciec odmówił zeznań „ze względu na tajemnicę dziennikarską, prawo prasowe, a także brak zaufania do UOP jako tajnej policji politycznej z komunistyczno-esbeckim rodowodem”

— mówi syn ostatniego więźnia politycznego PRL.

Relacje Szaniawskiego z płk. Kuklińskim zaowocowały dziełem jego życia - Izbą Pamięci płk. Kuklińskiego, otwartą w 2006 r. Po śmierci Szaniawskiego to jego syn, Filip Frąckowiak kontynuuje starania o przywrócenia dobrego imienia Pułkownikowi.

Są takie sytuacje w życiu, które przynoszą nam uznanie innych, ale ich cena jest zbyt wysoka, by po prostu cieszyć się z tego uznania. Ojciec pewnie wolałby nie spędzić najlepszych lat w więzieniu i nie zostać później ostatnim więźniem politycznym PRL. Ja natomiast wolałbym, by wszelka satysfakcja z prowadzenia Izby Pamięci płk. Kuklińskiego wciąż była dziełem mojego Ojca i aby był z nami. Niestety tak nie jest. Dziękuję, że mogę do Państwa pisać

— kończy swój list do Czytelników „Naszego Dziennika” Filip Frąckowiak, syn Józefa Szaniawskiego.

Cały artykuł na portalu „Naszego Dziennika”.

kim, „Nasz Dziennik”

—————————————————————————————————-

Warto kupić tę książkę!

Oczami bezpieki” autorstwa Sławomira Cenckiewicza

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych