Prezes IPN: Kolejne identyfikacje ogłosimy, kiedy będziemy pewni na 99,9%

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

W momencie, gdy będziemy wiedzieli, kiedy nastąpi nowelizacja, będzie można ustalić termin pogrzebu

— wyjaśnia w „Naszym Dzienniku” Łukasz Kamiński, prezes Instytutu Pamięci Narodowej przyczyny, dla których do tej pory nie ogłoszono pogrzebu zidentyfikowanych na warszawskiej „Łączce” ofiar komunistycznego terroru.

Rozumiem, że szczególnie dla rodzin, których bliskich zidentyfikowano jako pierwszych, to już będa prawie dwa lata trudnego oczekiwania

— dodaje Kamiński.

Przekonuje jednocześnie, że trwałe przeniesienie grobów z „Łączki” spowodowały dwa czynniki.

Pierwszy związany jest z uwarunkowaniami prac ekshumacyjnych. Wariant, który polegałby na czasowej rozbiórce pomników, a następnie wydobyciu szczątków ofiar represji komunistycznych, które znajdują się poniżej współczesnych pochówków, i następnie ich odbudowa jest praktycznie technicznie niewykonalny. Mówimy o 200 grobach, w których jest pochowanych ponad 300 osób. Na czas prac związanych z ekshumacją ofiar komunizmu tych kilkaset trumien trzeba przecież przechować w odpowiednich warunkach. W tej chwili nie ma takiego miejsca

— podkreśla szef IPN.

Drugim jest natomiast budowa Panteonu Narodowego, który - zdaniem szefa IPN - jest jeszcze ważniejszy.

Jeżeli chcemy bohaterów spoczywających na Łączce pochować z należnymi honorami, jeżeli tam ma powstać miejsce godne nazwy Panteonu Narodowego, to niezmiernie trudno jest sobie wyobrazić, iż zawrze się ono w kwadracie 18 na 18 metrów, który w tej chwili jest wolny. A nawet, według opinii wojewody, i on nie jest do końca wolny, ponieważ mamy tam dwa pochówki cywilne. To są argumenty, z powodu których dążymy do tego, aby takie przesunięcie było możliwe

— tłumaczy prezes IPN.

Godne uhonorowanie Żołnierzy Wyklętych dotyczy nie tylko sytuacji na Łączce.

Z identyczną sytuacją mamy do czynienia na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie, gdzie nagrobków, pod którymi znajdują się szczątki ofiar represji komunistycznych, jest jeszcze więcej. Nie ma tam żadnej wolnej przestrzeni, na której można by pochować odnalezione ofiary. Inne rozwiązanie niż trwałe przeniesienie późniejszych grobów trudno sobie wyobrazić. W takim przypadku następuje godny ponowny pochówek i odtworzenie grobu na koszt państwa

— podkreśla Kamiński.

Prezes IPN odniósł się również do kontrowersji związanych z wkroczeniem policji i prokuratury na teren prac na Służewiu. Jego zdaniem przyczyną były wyłącznie kwestie proceduralne.

Poszukiwania miejsc pochówków ofiar represji prowadzi na bieżąco samodzielny wydział poszukiwań IPN kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Gdy jednak w wyniku takich prac poszukiwawczych dojdzie do odnalezienia szczątków ludzkich, musi nastąpić realizacja określonych procedur. Przypomnijmy, że prace na wrocławskich Osobowicach i dwa etapy na Łączce nie prowadził sam IPN, ale ROPWiM z naszym udziałem. Rada ma uprawnienia do prac ekshumacyjnych odnośnie do grobów wojennych. Natomiast gdy IPN samodzielnie prowadzi takie działania, wygląda to inaczej

— tłumaczy Kamiński.

Jako przykład prezes IPN wskazuje prace w areszcie w Białymstoku.

W momencie, kiedy doprowadziły one do odnalezienia szczątków ludzkich, rozpoczęła się realizacja ścieżki prokuratorskiej. W Białymstoku wyglądało to tak samo, jak w przypadku Służewia. Na miejsce odnalezienia szczątków została wezwana policja i prokurator rejonowy z uwagi na fakt, że prokuratura ma tzw. właściwość ogólną, czyli zajmuje się wszystkimi szczątkami ludzkimi niezależnie od okoliczności ich odnalezienia. Prokuratura zabezpieczyła te szczątki i przekazała do Zakładu Medycyny Sądowej. Orzekł on, że mamy do czynienia ze szczątkami ofiar zbrodni z okresu powojennego, po czym prokuratura przekazała sprawę do prowadzenia pionowi śledczemu IPN. Tego samego możemy się spodziewać odnośnie do Służewia

— relacjonuje prezes IPN.

Niestety dr Łukasz Kamiński nie jest w stanie wskazać daty kolejnej identyfikacji żołnierzy z Łączki.

Identyfikacje możemy ogłosić w momencie, kiedy pewność przekracza 99,9 procent. Takie są standardy wyznaczone przez specjalistów z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, którzy prowadzą badania genetyczne. Do tego wyniku dochodzi się stopniowo. Na pewno ta uroczystość identyfikacyjna z lutego br. nie będzie jedyną w tym roku

— puentuje szef Instytutu Pamięci Narodowej.

gah/Nasz Dziennik

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych