Miejscem na ten pomnik jest Berlin, a nie Warszawa. Poprzyj protest!

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Z okazji zbliżającej się 75. rocznicy podpisania zbrodniczego paktu Ribbentrop – Mołotow, w którym Niemcy i Rosjanie zaplanowali wspólną agresję na państwa Europy centralnej, zwracam się do Państwa o przyłączenie się do społecznego protestu przeciwko powrotowi pomnika „Polsko – Radzieckiego Braterstwa Broni” do naszej Stolicy.

Wydawanie publicznych pieniędzy na restaurację stalinowskiego pomnika w sercu wolnej Polski jest nie do zaakceptowania z wielu przyczyn, przypomnę tylko kilka z nich:

Po pierwsze, pomnik „Polsko – Radzieckiego Braterstwa Broni” zakłamuje najbardziej podstawowe fakty polskiej historii. Współpraca sowieckiej Rosji z faszystowskimi Niemcami przypieczętowana 75 lat temu rozpoczęła najstraszniejszą hekatombę w historii ludzkości, a Polska stała się jednym z najbardziej dotkniętych przez nią krajów. Bez potwierdzonej wówczas współpracy Rosjan z Niemcami, w Polsce być może nigdy nie zadymiłyby niemieckie krematoria, a miliony ludzi uratowałyby swoje życie. Pamiętajmy, że oficerowie II RP, wzięci do niewoli przez „braterską” Armię Czerwoną w 1939 r. lądowali w masowych grobach, a szeregowcy np. w obozach koncentracyjnych za kołem polarnym. Zajęcie przez „braterską” Armię Czerwoną wschodniej Polski w 1939 r. dla setek tysięcy naszych rodaków wiązało się z brutalną śmiercią, gwałtami, utratą dorobku całego życia oraz zesłaniem w głąb ZSRR. W efekcie, do dziś na terenach byłych republik ZSRR mieszka do 2.000.000 osób mogących ubiegać się o polskie obywatelstwo w oparciu o polskie pochodzenie. Przodkowie tych osób zostali obywatelami ZSRR w większości wbrew swojej woli. Z historycznego punktu widzenia, ustanowienie pomnika Braterstwa Broni w Warszawie w styczniu 1945 r. jedynie potwierdzało kolonizację tej części Polski, której Stalinowi nie udało się wynegocjować z Hitlerem sześć lat wcześniej. Biorąc pod uwagę pierwsze lata wojny, gdyby gdzieś rzeczywiście miał stanąć pomnik braterstwa broni z Armią Czerwoną, miejscem takim powinien być raczej Berlin, nie Warszawa.

Po drugie, pomnik polsko – radzieckiego braterstwa broni stanął na warszawskiej Pradze w listopadzie 1945 r. w momencie, gdy w szeregu otaczających go budynków torturowano, wydawano wyroki i skrytobójczo mordowano dziesiątki żołnierzy AK i NSZ, Powstańców Warszawskich, a nawet patriotycznie nastawionych żołnierzy LWP. Te miejsca martyrologii do dziś czekają na godne upamiętnienie. W tym samym jednak czasie Urząd Miasta Stołecznego Warszawy przeznacza miliony na konserwację pomnika postawionego przez ich oprawców. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że Rosjanie postawili sobie samym pomnik w miejscu, w którym na pięć miesięcy wstrzymali działania wobec Niemców, pozwalając na nieskrępowaną rzeź lewobrzeżnej stolicy – śmierć ponad stu tysięcy Warszawiaków i wypędzenie z domów dalszych pięćset pięćdziesiąt tysięcy. Przekraczając Wisłę w styczniu 1945 r., „braterska” Armia Czerwona wchodziła do miasta zrujnowanego i zupełnie wymarłego. W tym przypadku „braterstwo” Armii Czerwonej wobec Polaków można by skwitować słowami „nie zgwałcił i nie zamordował, tylko stał na czatach”.

Po trzecie, warto pamiętać o aktualnym kontekście politycznym. Przyszło nam żyć w czasie, w którym Federacja Rosyjska od wielu miesięcy prowadzi niewypowiedzianą wojnę z niepodległą Ukrainą. W tej wojnie najważniejszym orężem jest propaganda, która po stronie rosyjskiej bez przerwy nawiązuje do etosu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (dla przypomnienia – tej części drugiej wojny światowej, w której Rosjanie nie współpracowali już z nazistami). Ze względu na Ukrainę nie pomagajmy teraz rosyjskiej propagandzie i nie pielęgnujmy jej osiągnięć sprzed lat. Nie budujmy w wolnej Polsce pomników Armii Czerwonej. Chyba po coś tę wolność sobie jednak wywalczyliśmy?

Osoby chcące poprzeć nasz protest zachęcam do odwiedzenia strony czerwonazaraza.pl i pozostawienie tam swojego podpisu.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.