"Warszawskie dzieci pójdziemy w bój!" Powstańcze losy dwojga cichych bohaterów zrywu

fot. 1944.pl
fot. 1944.pl

To już 70 lat od czasu gdy warszawskie dzieci poszły bić się o swoje miasto. Większość z tych, którzy przeżyli Powstanie i tak już nie żyje. Dlatego też czuję niepohamowaną radość i swoisty zaszczyt, że dane mi było osobiście poznać kilkoro spośród tych, którzy odważnie stanęli na barykadach w sierpniu 1944 r.

Było ich wówczas ok 30 tys. (czasami mówi się o 25 tys., a czasami nawet o 50 tys. żołnierzy walczących po stronie polskiej). Teraz ostała się ich dosłownie garstka. A każde z nich niesie za sobą niezwykłą historię, bo takie właśnie były losy Powstańców.

Najczęściej wsłuchujemy się w opowieści tych, którzy aktywnie uczestniczą w życiu publicznym – pojawiają się w mediach, filmach, książkach. Warto też jednak pamiętać że są także tacy, którzy nie udzielają się publicznie, a również zasługują na nasz szacunek i podziw. Bo przecież każdy z nich zapisał się na kartach polskiej historii.

Dane mi było poznać losy dwóch takich cichych bohaterów. Z jednym miałam zaszczyt spotkać się jeszcze podczas nauki w szkole gimnazjalnej, przy realizacji projektu „Opowiem ci o wolnej Polsce” organizowanego od kilku lat przez IPN i Muzeum Powstania Warszawskiego. To „Czarny”, pułkownik batalionu Chrobry II. Gdy szedł do Powstania był jeszcze nastolatkiem, rzuconym nagle w wir walk – wcześniej brał udział jedynie w akcjach tzw. małego sabotażu. Od 1 sierpnia musiał zmierzyć się z okrucieństwem, które szczególnie widoczne było na ulicach Warszawy w stosunku do cywilów. Gdy wraz ze starszym bratem szedł do placówki był przekonany – jak pozostałe kilkadziesiąt tysięcy osób – że Powstanie potrwa 4-5 dni.

Wówczas, w rozmowie ze mną ze łzami w oczach wspominał nie losy swoje czy kolegów z Powstania, ale losy ludności cywilnej:

Dużo cywilów poległo. Około 200 tys. Warszawiaków, których trzeba było gdzieś chować, a nie było gdzie. Początkowo chowano na podwórkach, w ogródkach przydomowych. Później już wyrywano płyty z chodników i tam kopano mogiły. To było coś okropnego, to było makabryczne

– opisywał kilka lat temu.

Jednak mimo apokalipsy, która działa się przez 63 dni w Warszawie, mimo strachu, który towarzyszył Powstańcom na każdym kroku pójście walczyć uznał za „oczywistą oczywistość”:

Bałem się, a kto się nie bał. My byliśmy młodzi. Jak patrzę na chłopców, to na pewno każdy z was, no może nie wszyscy, ale wielu, też byście poszli bronić ojczyzny, prawda? Czy byście się bali, czy nie, to nie było wtedy ważne, po prostu się szło… Każdy chciał tą wojnę przeżyć. Każdy miał dom, rodzinę, matkę, ojca i tak dalej. Każdy chciał żyć, ale co innego jest siedzieć w piwnicy, a co innego brać udział, nie? Bardzo dużo takich chłopców po 12, 13, 14, 15 lat i trochę starszych. Prawie wszyscy tacy byli w powstaniu. Młodzież bała się, oczywiście, ale na rozluźnienie np. śpiewaliśmy piosenki powstańcze. Pewnie kojarzycie. Najbardziej znane, to były takie, jak „Serce w plecaku”, „Pałacyk Michla”… One rozweselały… Można powiedzieć, że nam pomagały.

Drugą osobą, której powstańcze losy są mi dobrze znane, jest mój dziadek. Też taki cichy bohater, którzy prawie za każdym razem gdy się widzimy wspomina wstrząsające dni lata 1944 r. W Powstaniu walczył mając zaledwie 14 lat. Był łącznikiem w batalionie „Parasol” a w zrywie znalazł się poprzez ojca – mojego pradziadka – który aktywnie uczestniczył w konspiracji. Dziadek widział jak niemieckie oddziały – a dokładniej Ukraińcy – mordują cywilów, jak Niemcy burzą warszawskie budynki, jak Polacy zdobywają gmach PAST-y, jak na jego oczach ginie jego najlepszy przyjaciel… Sam na szczęście był tylko ranny. Do dziś wspomina jak z utęsknieniem Powstańcy spoglądali na drugą stronę Wisły, z nadzieją czekając na radziecką obiecaną pomoc, której nigdy się nie doczekali.

Na początku walczyłem na Woli. Pod wpływem ataków Niemieckich żołnierze zaczęli wycofywać się w kierunku Śródmieścia. Pierwszym miejscem pobytu dowódcy mojego odcinka (kap. Halla) na Śródmieściu była ul. Komitetowa 4. Jako łącznik zawsze musiałem być przygotowany z moimi kolegami i koleżankami  do przenoszenia meldunków do komendy głównej gen. Komorowskiego (ps. „Bór”) lub na poszczególnie barykady naszego oddziału. Niestety, na skutek zdrajcy – Polaka okupanci dowiedzieli się gdzie znajduje się nasze „mieszkanie”. W ciągu trzech dni budynek został doszczętnie zburzony. W związku z tym dowództwo naszego odcinka zostało przeniesione na ul. Sienną 29 i zlokalizowane w piwnicach. Oprócz funkcji łącznika młodzież z naszego oddziału dostarczała amunicję i granaty z powstańczej wytwórni na barykady dla broniących ich żołnierzy. Była to misja bardzo niebezpieczna. W wolnych chwilach śpiewaliśmy powstańcze piosenki : „Pałacyk Micha, Żytnia Wola” lub „Warszawskie dzieci”. Pamiętam to bardzo dokładnie, 23 sierpnia o godz. 10 rano wychodziłem  z meldunkiem do oddziału na barykadzie przy ul. Żelaznej. W tym momencie rozpoczął się nalot samolotami typu „Stukas” na rejon ulic Siennej i Pańskiej. Zrzucona została bomba na oficynę przeciwległą do tej, z której wychodziłem. Wybuch bomby spowodował zawalenie się budynku, co wtłoczyło mnie z powrotem do piwnicy. Po 4 godz. zostaliśmy wydobyci spod gruzów. Wszyscy cali i zdrowi przenieśliśmy się do nowego lokalu na ul. Paca

— opowiadał mi swoje powstańcze losy.

Jednak – jak powiedział mi podczas ostatniego spotkania – mimo że do dziś widzi obrazy z tamtych dni i nie jest w stanie przejść obojętnie obok wielu miejsc w Warszawie – nie żałuje ani jednego z tamtych 63 dni.

Co ciekawe, w opowieściach dziadka – podobnie jak w relacjach „Czarnego” bardzo często pojawia się wątek ludności cywilnej, bestialsko mordowanej czy palonej żywcem – tak jak na Woli. Mimo że nie walczyli, stali się uczestnikami Powstania. I to takimi, na których Niemcy najczęściej brali odwet. Wspominając bohaterstwo tysięcy żołnierzy, nie zapominajmy także o ludności cywilnej, która setkami tysięcy przelała krew za stolicę.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.