„Emigracja poświęciła ogromne siły i środki na nagłośnienie zbrodni katyńskiej, umiędzynarodowienia tego problemu”. - mówił prof. Wolsza w czasie wykładu poświęconego sprawie Katynia.- „W kraju sytuacja była dużo trudniejsza. Na ziemiach polskich temat katyński był obłożony cenzurą. Szacuje się, że w latach 1945-1989 za głoszenie prawdy o zbrodni katyńskiej czyli za publiczne wypowiedzi wskazujące na sowiecką odpowiedzialność za Katyń, zostały skazane 324 osoby, z tego 105 osób zostało ukaranych w 40. rocznicę zbrodni katyńskiej czyli w 1980 roku”.
Przedostatni wykład z cyklu „Epokowe dokonania Polaków” wygłosił prof. Tadeusz Wolsza z Instytutu Historii PAN. Tytuł jego prelekcji to „Wbrew całemu światu. Upór i konsekwencja Polaków w kraju i na emigracji w sprawie wyjaśnienia okoliczności zbrodni katyńskiej (1940-1989)”.
Na wiosnę 1940 roku w kilku miejscowościach Związku Sowieckiego zostali zamordowani polscy jeńcy wojenni oraz kilka tysięcy ludzi aresztowanych na terenie miast polskich zajętych przez Armię Czerwoną. Śmierć poniosło 21 tys. Polaków, w tym kilkanaście tysięcy oficerów. Kiedy zawarto układ Sikorski-Majski rozpoczęto poszukiwania zaginionych, jednak władze sowieckie nie udzielały żadnej informacji dotyczących losów tych ludzi.
Dopiero na wiosnę 1943 roku Niemcy w środkach masowego przekazu upowszechnili informację o odnalezieniu w Katyniu grobów polskich oficerów, wskazując jednocześnie na sprawstwo sowieckie. Zorganizowali kilkadziesiąt wycieczek na miejsce zbrodni, sprowadzając przedstawicieli całej okupowanej Europy, w tym dwie komisje lekarskie: niemiecką i międzynarodową, złożoną z najwybitniejszych lekarzy ówczesnej Europy, które miały potwierdzić tę wersję wydarzeń. Badania potwierdziły wcześniejsze ustalenia oraz termin zbrodni, wskazujący na kwiecień 1940 roku, zebrano wszystkie dowody zbrodni: strzępy gazet rosyjskich, fragmenty pamiętników znalezione przy ofiarach, listy.
Od kwietnia do czerwca 1943 roku Niemcy przywieźli do Katynia ok. 60 Polaków - zaznaczył prof. Wolsza, który przeanalizował tę kwestię - reprezentujących różne zawody, różne miasta, były to osoby cieszące się zaufaniem społecznym - lekarze medycyny sądowej, pisarze, dziennikarze, robotnicy, kolejarze, oficerowie. Była tam także delegacja PCK, która sporządziła pierwszą listę ofiar, byli przedstawiciele Rady Głównej Opiekuńczej, a nawet - niejawnie - Polskiego Państwa Podziemnego. Niemcom zależało na poróżnieniu sojuszników, uważali, że jeśli Polacy będą mocno podnosili kwestię zbrodni katyńskiej, to może dojść do konfliktu między Anglosasami a Sowietami, co było Niemcom na rękę. Tymczasem Anglosasi poświęcili Polskę - stwierdził prof. Wolsza - nie bacząc na prawdziwe okoliczności zbrodni katyńskiej. Nie dawali wiary ustaleniom niemieckim i informacjom Polaków lub jeśli wierzyli w nie, to publicznie głosili coś innego. Do końca lat 40-tych Amerykanie twardo stali na stanowisku, że Niemcy dopuścili się fałszerstwa, a Wielka Brytania nawet dłużej niż Związek Sowiecki uważała, że za zbrodnię odpowiadają Niemcy, potwierdzając sowiecką wersję wydarzeń.
Pod koniec 1943 roku front przesunął się na zachód i oddziały sowieckie wkroczyły na ziemię smoleńską. Wcześniej na miejsce wydarzeń dotarła specjalna grupa funkcjonariuszy operacyjnych i śledczych NKWD oraz kontrwywiadu wojskowego, która przygotowywała miejsce zbrodni przed przyjazdem komisji gen. Nikołaja Burdenki: wrzucano do grobów dokumenty, listy z datami późniejszymi niż kwiecień 1940 roku, przygotowywano świadków. W styczniu 1944 roku komisja Burdenki rozkopała jedynie fragment jednego z grobów i ustaliła nowy termin zbrodni i nowych sprawców. Zaproszono delegację dziennikarzy zachodnioeuropejskich i amerykańskich pracujących w Moskwie, którzy później ogłosili, że zdemaskowano fałszywe ustalenia niemieckie i, że to Niemcy dokonali tej zbrodni na jesieni 1941 roku.
„To postawiło władze polskie w kłopotliwej sytuacji” - wyjaśnił profesor. Ranga polskiego rządu w Londynie była już wówczas mocno zredukowana, a po 1943 Polacy byli traktowani jako intruzi na wyspach brytyjskich, dlatego też władze polskie ze względów taktycznych nie zajęły oficjalnego stanowiska w sprawie Katynia, choć w rzeczywistości ono nie uległo zmianie. Dlatego skrupulatnie gromadzono dokumentację na temat zbrodni katyńskiej. Do armii Andersa trafili bowiem i ci, którzy wcześniej przebywali w obozach sowieckich: Starobielsku, Ostaszkowie i Kozielsku. Ok. 400 więźniów zostało przez Sowietów wyselekcjonowanych i przewiezionych do dwóch obozów - Griazowca i Pawliszczew Boru, oni ocaleli, trafili do polskiego wojska i składali później relacje przed specjalną komisją wojskową powołaną w 2 Korpusie Polskim. Ci byli jeńcy obozów sowieckich potwierdzali niemiecką wersję wydarzeń. W ten sposób pod koniec wojny była gotowa Biała Księga na temat zbrodni katyńskiej.
Władze sowieckie postanowiły w czasie procesu norymberskiego dołączyć do zbrodni niemieckich sprawę Katynia - przypomniał prof. Wolsza. - Niemcy jako świadków powołali oficera niemieckiego, dowódcę oddziału oskarżonego o bezpośrednie sprawstwo zbrodni katyńskiej, ponadto zwrócili się o pomoc prawną do rządu polskiego. Polacy nieoficjalnie - przez amerykańskiego łącznika - przekazali Niemcom swoją Białą księgę. Podczas procesu doszło do konfrontacji świadków, oficer niemiecki udowodnił, że we wrześniu 1941 roku jego oddział znajdował się w zupełnie innym miejscu, na co dowody miał także wywiad amerykański, pomogła także polska dokumentacja zbrodni. „Ta sprawa po jednym dniu obrad została całkowicie zaniechana. Rosjanie nie drążyli już tematu, Amerykanie i Anglicy odetchnęli z ulgą, bo to zakończyło sprawę. Zbrodnia katyńska nie została zapisana w dokumentacji procesu norymberskiego”.
„Był to pierwszy duży sukces polskiej emigracji politycznej, jeśli chodzi o walkę w sprawie prawdy o Katyniu”.- zaznaczył historyk. W dziennikach polskich nadano tej kwestii duży rozgłos”.
Kolejne osiągnięcia polskiej emigracji to organizowane co roku w kwietniu dni pamięci o zbrodni katyńskiej. Pojawiały się publikacje książkowe, w tym w 1948 roku wydano książkę pt. „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów”, z przedmową gen. Władysława Andersa, zawierającą raporty komisji, analizę raportu komisji Burdenki, relacje świadków, fotografie, oraz inne dokumenty. „To było jedno z ważniejszych wydarzeń związanych z problemem nagłośnienia zbrodni katyńskiej, jej okoliczności i terminu.” - podkreślił profesor. Powstało kilka wersji językowych tej publikacji: hiszpańska, angielska i francuska. W 1952 roku został przygotowany film dokumentalny, w kilku wersjach językowych. Jednak na wniosek ambasady sowieckiej władze brytyjskie oficjalnie nie godziły się na pokazywanie go w kinach.
Wybuch wojny koreańskiej zmienił podejście Amerykanów do sprawy katyńskiej. Powstała Specjalna Komisja Śledcza Kongresu Stanów Zjednoczonych pod przewodnictwem Raya Maddena, Brytyjczycy oficjalnie nie współpracowali z komisją, natomiast czynnie do prac włączyli się przedstawiciele polskiej emigracji. Powstał dokument liczący ponad 2000 stron, zawierający relacje, wspomnienia, raporty, materiały lekarskie itd. Amerykanie stwierdzili ponad wszelką wątpliwość, że zbrodni dokonali Sowieci w 1940 roku. Próbowano wówczas wprowadzić tę kwestię pod obrady ONZ, zostało to jednak zablokowane przez Związek Sowiecki, Ukrainę, Białoruś i Polskę. Jednak o sprawie katyńskiej napisał na czterech stronach najpopularniejszy wówczas amerykański magazyn „Reader`s Digest” (nakład kilkanaście milionów egzemplarzy). „To największe osiągnięcie polskiej emigracji” - podkreślił historyk. - „jeśli chodzi o problem nagłośnienia zbrodni katyńskiej”. To przekonało opinię amerykańską o sprawstwie zbrodni.
„Emigracja poświęciły ogromne siły i środki na nagłośnienie zbrodni katyńskiej, umiędzynarodowienia tego problemu”. - mówił prof. Wolsza. - „W kraju sytuacja była dużo trudniejsza. Na ziemiach polskich temat katyński był obłożony cenzurą. Nie można było publicznie mówić o terminie, okolicznościach i zbrodniarzach. Już od 1945 roku funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego poszukiwali świadków wydarzeń, tych, którzy odbywali wraz z Niemcami wycieczki do Katynia w 1943 roku”. Próbowano ustalić listę osób, choć dysponowano szczątkowymi informacjami. Część z tych osób zdołała uciec na zachód, część nie przeżyła wojny. Od 1945 prokuratorzy przygotowywali pokazowy proces katyński, ale gdy okazało się w Norymberdze, że tej zbrodni nie da się przypisać Niemcom, sprawa została wygaszona. Jednak wysokie wyroki otrzymali ci, którzy byli z Niemcami w Katyniu.
Szacuje się, że w latach 1945-1989 za głoszenie prawdy o zbrodni katyńskiej czyli za publiczne wypowiedzi wskazujące na sowiecką odpowiedzialność za Katyń, zostały skazane 324 osoby, - podkreślił historyk. - Z tego 105 osób zostało ukaranych w 40. rocznicę zbrodni katyńskiej czyli w 1980 roku. Jedna osoba, Władysław Badylak dokonała aktu samospalenia na rynku krakowskim z tego właśnie powodu”. Karano za tablice na cmentarzu. Prof. Wolsza przypomniał także o działalności braci Melaków, którzy poświęcili życie walce o prawdę o Katyniu (to oni na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach postawili pierwszy krzyż katyński) oraz prof. Jerzego Łojka. Wspomniał także o Federacji Rodzin Katyńskich i wydawanych od 1990 roku „Zeszytach Katyńskich” poświęconych tej tematyce.
Po wykładzie nastąpiła seria pytań, dotyczyły one m.in. polskiej wersji raportu komisji Raya Maddena oraz kwestii, czym kierowali się Sowieci wyłączając niektóre osoby z transportów śmierci i przewożąc je do innych obozów.
Relacja: Margotte
CAŁOŚĆ TUTAJ
WYKŁAD - cz. 1
WYKŁAD - cz. 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/200440-wbrew-calemu-swiatu-upor-polakow-w-sprawie-wyjasnienia-okolicznosci-zbrodni-katynskiej