A jednak Powązki. Zbowidowcy sobie tego zażyczyli, rodzina dyktatora również, stołeczny ratusz się przychylił, kancelaria prezydenta też. Wojciech Jaruzelski w piątek zostanie pochowany na najważniejszym polskim cmentarzu w pobliżu kwatery 1 Armii Wojska Polskiego.
Na Aleję Zasłużonych nie miał szans. Sprzeciw byłby zbyt silny, a ryzyko regularnych protestów, zwłaszcza 13 grudnia na terenie nekropolii – zbyt duże. Wybrano jednak rozwiązanie niewiele mniej oburzające. Bo komunistyczny tyran nie powinien w ogóle znaleźć miejsca spoczynku na Powązkach. Nie ma co się dziwić tym, którzy głośno przeciw temu protestują.
Daleki jestem od wyrażania nadziei na wieczne potępienie generała, ale w pełni rozumiem np. takie emocje, obecne na stadionie gdańskiej Lechii w grudniu 2012 r..
Nie można godzić się na wybielanie Jaruzelskiego, w stylu, jaki uprawia w pożegnalnym felietonie na łamach „Gazety Wyborczej” Katarzyna Kolenda-Zaleska. Pisze ona, że: „chrześcijaństwo oznacza także gotowość do wybaczania i miłosierdzia wobec grzesznika”. Owszem, ale pod warunkiem, że grzesznik ów wyrazi choćby skruchę. Jaruzelski natomiast do końca swoich dni bronił zbrodniczych wobec narodu decyzji, a śmierć ponad stu ofiar stanu wojennego nazywał „incydentem”. Tego nie da się zapomnieć!
Kolenda dodaje:
Przez ostatnie lata generał Jaruzelski przestał już budzić we mnie tak skrajne, negatywne emocje. Stał się postacią tragiczną, uwikłaną w trudne losy powojennego świata. Tak, to był jego wybór, którą stronę wybrał, ale po latach ten schorowany, starszy człowiek, próbujący wciąż od nowa tłumaczyć swoje wybory i decyzje, tak jakby sam siebie chciał przekonywać o ich słuszności, przestał być symbolem zła.
Tę charakterystyczną narrację serwowano do znudzenia przez ostatnie lata. Jaruzelski dla pseudo-elit III RP ot, tak po prostu przestał być symbolem zła. Bo osiągnął wiek nadgrobowy, bo chodził o lasce, bo nie mógł już wysłać czołgów przeciw swoim rodakom. Można więc wszystko mu zapomnieć. A słowo „sprawiedliwość” wyrzucić do kosza.
Problem właśnie w sprawiedliwości. Bo pozostawienie jedynie Najwyższej, przy braku tej ziemskiej, to krzywda nawet dla samego szefa komunistycznej junty. Skazało go bowiem na to, z czym mamy do czynienia w ostatnich już ponad dwóch dekadach. Niechęć, a nawet nienawiść wobec generała jest zrozumiała właśnie z tego powodu – z chęci wymierzenia sprawiedliwości. W jej najzdrowszym znaczeniu. Tym więc właśnie należy tłumaczyć wysyłanie Jaruzelskiego do piekła, a nie pustym złorzeczeniem.
I nie chodzi wcale o wymierzanie kary w sensie jednostkowym. Jaruzelski stał się bowiem symbolem. W nim skumulowała się cała zdrowa, jak najbardziej normalna i w pełni uzasadniona odraza do systemu represji, jakim był peerelowski komunizm.
Postkomunistyczna lewica i apologeci kulawej demokracji, w jaką przemieniła się PRL, chcą traktować dyktatora jako jednostkę, zwykłego człowieka z trudnym życiorysem, dylematami moralnymi, rozbijają jego biografię na czynniki pierwsze, pochylając się nad każdym jej elementem. Ale przecież z samego faktu, że zdecydował się na swoją rolę, że wziął odpowiedzialność za kierowanie zbrodniczym systemem (co zrobił dla własnych korzyści, a nie z patriotycznych pobudek!) wynika, że podjął decyzję świadomą, licząc się z jej konsekwencjami.
Skoro więc korzystał z przywilejów zapewnianych przez to państwo (przez siebie samego), powinien ponosić odpowiedzialność indywidualnie, a nie w wymiarze wspólnotowym. Nigdy jej nie poniósł. Odpowiedzią na niechęć do niego i żądanie sprawiedliwości nie może być zatem przywoływanie jego trudnego dzieciństwa.
Gdyby III RP od początku była zdrowym, faktycznie niepodległym państwem, przeprowadzono by w niej dekomunizację, lustrację, zakazano pełnienia funkcji publicznych przez funkcjonariuszy i beneficjentów dawnego aparatu represji, czym w dłuższej perspektywie przysłużono by się Jaruzelskiemu, dzięki właściwemu rozłożeniu odpowiedzialności za koszmarną niedawną przeszłość.
Bez wyraźnego postawienia pełnej prawdy o tym, kto ponosił odpowiedzialność za stan wojenny, za zbrodnie totalitarnego systemu, jesteśmy skazani na szukanie symboli takich jak Jaruzelski. I jasne jest wówczas, że na nim skupi się uzasadniona nienawiść narodu. Wszak to on wszystko firmował.
Głównym hagiograficznym elementem jego biografii jest rzekome przekształcenie opresyjnego systemu komunistycznego w piękną upragnioną demokrację. Czyżby?
Oto wypowiedź Jaruzelskiego z 1988 r., gdy w ścisłym kierownictwie PZPR przygotowywano się do wielkiej zmiany. Odnotował ją w „Reglamentowanej rewolucji” prof. Dudek:
Jednym słowem, towarzysze, powtórzmy za naszym chińskim przyjacielem: kot biały [czy] czarny, ważne, żeby łowił myszy. Chodzi o to, żebyśmy mogli te myszy łowić i żeby sprawy szły do przodu bez naruszenia prostych zasad, które nie mogą zostać zniweczone.
Jesteście pewni, że chcecie tego kotka chować z honorami na Powązkach?
Marek Pyza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/197861-jestescie-pewni-ze-chcecie-tego-kotka-chowac-z-honorami-na-powazkach-jest-jeszcze-czas-na-chocby-cien-ziemskiej-sprawiedliwosci