Jak naprawdę zachowała się Henryka Krzywonos w Sierpniu 1980 roku? Rozpoczęła strajk, czy bojkotowała strajk?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Za: Wybrzeze24.pl

z Zenonem Kwoką, w 1980 roku brygadzistą mechanikiem z gdyńskiego Zakładu Autobusowo-Trolejbusowego, jednym z inicjatorów strajku w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacji w Gdańsku, rozmawia Artur S. Górski.

Strajk komunikacji miejskiej w Trójmieście zaczął się 15 sierpnia 1980 r. rano. W zajezdni przy ul. Wita Stwosza motorniczy Stanisław Kinal nie wyjechał „na miasto”, a jego skład tramwajowy zablokował wyjazd. Nie wyjechały od rana autobusy z zajezdni przy ul. Karola Marksa. W opinii publicznej pokutuje przeświadczenie, iż to Henryka Krzywonos (dzisiaj kandydująca z listy PO do Europarlamentu) rozpoczęła strajk komunikacji miejskiej w całym Trójmieście.

- Z mitów wokół Sierpnia niektórzy profitują politycznie. Zniknęli prawdziwi bohaterowie tamtych dni. Czy czuje się pan niedoceniony, nie zauważony?

Zenon Kwoka: Próby docenienia były, ale odmówiłem prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu przyjęcia odznaczenia, gdyż uważałem, że przyznawanie odznaczeń niejako hurtem, bez sprawdzenia życiorysu i odpowiedniego nagłośnienia jest błędem. Taki sposób wyróżniania jest niewłaściwy, między innymi Henia otrzymała order, moim zdaniem niezasłużenie.

Zasłużyła sobie tym, że 15 sierpnia 1980 roku do pasażerów tramwaju nr 15 powiedziała „Ten tramwaj dalej nie pojedzie”. Później zaczęto ją „legendować” w opozycji do Anny Walentynowicz…

Zenon Kwoka: Słowa krytyki należą się instytucjom ECS, IPN oraz środowiskom naukowym Uniwersytetu Gdańskiego. Instytucje biorą pieniądze za badania, ale nie potrafią opisać i zweryfikować najnowszej historii. Mija ćwierć wieku od momentu zniesienia cenzury. Od Sierpnia minęły 34 lata. I co? Nie ma pracy monograficznej opisującej ruch społeczny „Solidarność” w Gdańsku, nie ma monografii „Solidarności”. Nie mówimy o kontestatorach, ale o naukowych opracowaniach. W 2005 roku w bibliotece uniwersyteckiej były cztery prace magisterskie o Solidarności, nie słyszałem żeby coś się zmieniło. Jest jeden artykuł w biuletynie IPN na temat Sierpnia’80 w Gdańsku. Czytelnie IPN są puste. Czas mija, świadkowie umierają. Dochodzenie do prawdy jest coraz trudniejsze, a my sprzeczamy się między sobą.

Być może dlatego, że wykreowano bohaterów na wyrost. Wracamy do sierpnia 1980 r.. Pracował pan w Gdyni Redłowie…

Zenon Kwoka: …w jednym z siedmiu zakładów WPK, który obejmował Gdynię, zatrudniającym 1700 osób. Byłem jednym z „krzykaczy”. Strajk był samoistny. Nikogo nie trzeba było namawiać. Po informacji, że stoją stocznie było jasne, że stoczniowców trzeba poprzeć. Stanęliśmy rano 15-tego, po rozwiezieniu pracowników do zakładów pracy. W Gdańsku z zajezdni przy Hallera (wówczas ul. Karola Marksa - dop. red.) w ogóle nie wyjechały autobusy. Marian Posyniak o 4 rano zablokował bramę autobusem. Na Wita Stwosza nie wyjechały tramwaje.

Były różne powody strajku?

Zenon Kwoka: Istotna jest kolejność wydarzeń. WPK stanęło w imię solidarności. 15 sierpnia, jako pierwszy zakład, rozpoczęliśmy rozmowy z władzami na szczeblu zjednoczenia z wicewojewodą Włodzimierzem Koenigiem. Był tam dyrektor Wojewódzkiego Zjednoczenia Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej i inni. W Gdańsku zjawił się wicepremier Tadeusz Pyka. W tym czasie, kiedy my już rozmawialiśmy z władzami, w stoczni dopiero rozmawiano z dyrektorem Gniechem. W nocy z piątku na sobotę, czyli z 15 na 16 sierpnia zagwarantowano nam od 2 do 2,5 tysiąca złotych podwyżki. Nocą z 15 na 16 sierpnia na bazie przy alei Zwycięstwa w Gdyni zjawił się Bogdan Borusewicz. Przedstawił się jako stoczniowiec i choć nie był stoczniowcem, ubrany był w drelich roboczy i żółty kask. Zawarliśmy umowę, że WPK nie zakończy strajku bez stoczni, a Stocznia Gdańska nie zakończy strajku bez komunikacji. Nie przystąpiliśmy do pracy i straciliśmy podwyżkę. Po strajku dostaliśmy o połowę mniej.

A co działo się w zajezdni Nowy Port i z tramwajarką Henryką Krzywonos?

Zenon Kwoka: Ktoś tam odmówił wyjazdu, ale Henryka nie odmówiła. Wyjechała. Legendę o wołaniu: „stocznia sobie załatwiła, a nas wyduszą jak pluskwy” można między bajki włożyć, bo pracownicy WPK mieli już zagwarantowaną podwyżkę. Wystarczyło wyjechać na trasy. Jednak my strajkowaliśmy w imię solidarności…

Zgłaszając najważniejszy postulat uznania wolnych związków zawodowych…

Zenon Kwoka: 16 sierpnia do naszego zakładu w Gdyni przyjechała delegacja ze strajkujących gdyńskich zakładów. Przywieźli listę 18 postulatów, na której dopisałem 19. postulat: „Komitety Strajkowe po zakończeniu strajku przekształcają się w komisje postrajkowe jako baza do tworzenia wolnych związków zawodowych”. Po przyjeździe do stoczni, bazując na tym napisałem pierwszy komunikat MKSu. To poszło do druku i w świat. Andrzej Butkiewicz wydrukował to u siebie w domu, bez zgody niektórych działaczy m.in. Borusewicza.

Kto zatem zatrzymał tramwaj numer 15 przy Operze?

Zenon Kwoka: Henryka Krzywonos w ogóle nie powinna wyjechać na trasę. Nowy Port wiedział, że jest strajk i kolejne zakłady się przyłączają. Przejechała koło zakładu autobusowego, który już strajkował. Jest relacja Jana Wojewody, że strajkujący wygrażali jadącemu tramwajowi. Wówczas odcinki były zasilane osobno z podstacji elektrycznych, m.in. przy Operze i dalej na trasie już nie było prądu. To ona sama powinna powiedzieć. 15 sierpnia też nie mogła pójść do stoczni bo nie była delegatem zakładu. WPK wówczas rozmawiało z władzą.

Krzywonos, kandydatka do Europarlamentu, pojawiała się w 1980 r. niczym „deus ex machina”? Skąd więc legenda, którą ona sama podtrzymuje? „Jestem sygnatariuszką porozumień sierpniowych. To ja zatrzymałam komunikację w Gdańsku” - tak Henryka Krzywonos rozpoczęła swoje wystąpienie, atakujące Jarosława Kaczyńskiego, zaproszonego, jak ona, na zjazd „Solidarności” w 2010 r. w Gdyni…

Zenon Kwoka: Henię zaraz po zakończeniu strajku odwołaliśmy z funkcji delegata do Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego „Solidarności”. A co do legendy, media w Polsce są mało wiarygodne. By Polska była słaba, musi być polaryzacja. Nie może być autentycznych bohaterów, nie może być autorytetów, historia ma być niewiarygodna, by nie było na kim się oprzeć.

Krzywonos została „Kobietą Roku 2010” „Twojego Stylu” i tygodnika „Wprost”.

Zenon Kwoka: Wszystkie główne media po wystąpieniu Henryki Krzywonos w 2010 roku w Gdyni zrobiły z niej bohaterkę. Jej gwiazda rozbłysła (śmiech). Tygodnik „Przekrój” dał okładkę z Krzywonos stylizowaną na Matkę Boską piastującą logo Solidarności. Media zamiast wyjaśnić sprawę, wprowadzają opinię publiczną w błąd. Wychodzimy jako naród na głupków.

Tylko prawda jest ciekawa, ale z trudem się broni?

Zenon Kwoka: Skoro ukrywane są dowody i mataczą najważniejsze osoby w państwie nie ma szans na prawdę. Tak stało się choćby w sprawach śmierci Jana Samsonowicza (działacz RMP i „Solidarności”, 30 czerwca 1983 jego ciało znaleziono powieszone na płocie Stoczni Gdańskiej - dop. red) i Tadeusza Szczepańskiego (młody działacz WZZ Wybrzeża, zginął tragicznie w styczniu 1980 r. w niewyjaśnionych okolicznościach - dop. red). Nie mam odpowiedzi na moje pisma do prokuratury, do związkowców, w sprawach tych tragedii.

Potrzebna jest errata do wersji historii Sierpnia?

Zenon Kwoka: Jak to zrobić? Te wszystkie niby autorytety, które zrobiły z niej kobietę dwudziestolecia mają odkręcić sprawę? Hołubienie fałszywych bohaterów rani wiele osób. Może komuś chodzi o to, by ludzie zasłużeni, rzeczywiści bohaterowie nie identyfikowali się z państwem? Młodzi ludzie nie szanują państwa, które nie potrafi zadbać o własną historię. Opisywaniem historii powinni się zajmować obiektywni badacze, w przeciwnym razie utrwalają się mity i legendy.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych