"Wrócili do tego samego lasu, aby walczyć z kolejnym okupantem”. Miesięcznik „wSieci Historii” ujawnia niezwykłe archiwum Armii Krajowej. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Krzysztof Brożek
Fot. Krzysztof Brożek

- Najnowsze znalezisko stanowi dowód na to, jak wysokie standardy obowiązywały w Armii Krajowej na wszystkich szczeblach jej działalności – mówi Krzysztof Brożek, badacz podziemia niepodległościowego i autor filmów dokumentalnych.

Miesięcznik „wSieci Historii” ujawnił fascynujące odkrycie zachowanego w doskonałym stanie archiwum Armii Krajowej. Był Pan świadkiem tego wydarzenia. Stanowiło ono dzieło przypadku, czy też owoc żmudnych poszukiwań?

To był przypadek. Skrzynkę na amunicję zawierającą dokumentację Armii Krajowej odnaleźli robotnicy pracujący przy remoncie sklepienia w kościele w Nawojowej. Przyjechałem na miejsce od razu po tym, kiedy dowiedziałem się o znalezisku. Sfilmowałem i sfotografowałem dokumenty. Zostałem także poproszony o powiadomienie o tym odkryciu krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Co konkretnie zawierała skrzynka na amunicję?

Bardzo skrupulatnie posegregowane i zapakowane dokumenty dotyczące działalności placówki „Narcyz” nowosądeckiego obwodu Armii Krajowej. Pochodzą one z lat 1942 – 1944 - oprócz jednej gazetki podziemnej ze stycznia 1945 roku.

Czym zajmowała się organizacja „Narcyz”?

Miała wiele pól aktywności. Jednym z nich było zaopatrywanie członków podziemia niepodległościowego w żywność i pieniądze. Placówką tą kierował hrabia Józef Stadnicki. Na kartach odnalezionych w Nawojowej dokumentów bardzo często pojawiają się jego pseudonimy – „Kazimierz”, „Kobus” i „Madej”. Hrabia Stadnicki pełnił dwojaką rolę – szefował organizacji „Narcyz”, ale także komórce AK „Tarcza - Uprawa” zajmującej się zaopatrzeniem. Józef Stadnicki z racji swojej pozycji wśród arystokracji był świetnym łącznikiem z innymi ziemianami. Pozyskiwał od nich środki materialne dla Armii Krajowej. Warto odnotować, iż hrabia Stadnicki nie był podejrzewany o prowadzenie działalności konspiracyjnej. W wyniku ciężkiej choroby został częściowo sparaliżowany, jeździł na wózku inwalidzkim i nikt nie przypuszczał, że kieruje on komórką podziemia niepodległościowego.

To właśnie hrabia Stadnicki ukrył dokumenty w kościele w Nawojowej?

Jest to możliwe. Świadczyć o tym mogą daty pochodzenia materiałów. Dokumenty przestały być gromadzone w styczniu 1945 roku – pokrywa się to z datą ucieczki Stadnickiego do Czechosłowacji po „wyzwoleniu” Polski przez Sowietów. Więcej na ten temat mógłby zapewne powiedzieć poprzedni proboszcz parafii, na terenie której odnaleziono archiwum Armii Krajowej. Pełnił on bowiem swój urząd od 1939 aż do 1989 roku. Być może to właśnie jemu hrabia Stadnicki powierzył pieczę nad dokumentami. Niestety, tę tajemnicę obaj zabrali do grobów.

Co o charakterze komórki „Narcyz” mówią odnalezione dokumenty?

Dokumentacja ta stanowi dowód wzorowej organizacji tej placówki. Znajduje się tam na przykład koperta zawierająca materiały dotyczące szkoleń żołnierzy Odnajdziemy tam skrypty dotyczące szkoleń wartowniczych, wskazówki, jak prowadzić walki w mieście, skrypty ze szkoleń medycznych czy przeciwlotniczych. Materiały te zawierają zarówno informacje o składzie osobowym kursantów, jak i o rodzaju zaopatrzenia. Materiały szkoleniowe dotyczą szerokiego zakresu działalności Armii Krajowej. Z odnalezionych w kościele dokumentów wynika jasno, iż działalność komórki „Narcyz” nie ograniczała się jedynie do akcji militarnych. Archiwum z Nawojowej stanowi dowód na to, jak skrupulatnie prowadzono spis majątków ziemskich, danych ich właścicieli, z jaką pieczołowitością notowano, kto ile pieniędzy przeznaczył na działalność podziemia, kto ofiarował partyzantom ubrania, buty czy też żywność – po to, aby po upragnionym odzyskaniu niepodległości móc wynagrodzić ofiarodawcom wszelkie poniesione wyrzeczenia. Wszyscy darczyńcy otrzymywali od członków Armii Krajowej kwity, których realizację – czyli zwrot pieniędzy – przewidywano na czasy powojenne.

Fot. Krzysztof Brożek
Fot. Krzysztof Brożek

Spora część dokumentacji dotyczy także działalności wywiadu Armii Krajowej.

Tak, odnajdujemy tu materiały z obserwacji jednostek niemieckich, ale także z ludności cywilnej – nazwiska volksdeutschów, reichsdeutschów i stammdeutschów.

Jak wiele polskich nazwisk znajduje się na tych listach?

Bardzo niewiele. Propozycję sygnowania listy stammdeutschów dostała najprawdopodobniej cała Nawojowa. Na 290 mieszkańców zdecydowało się ją podpisać zaledwie jedenaście osób.

Co oznaczało jej podpisanie?

W hierarchii ustalonej przez okupanta była to „niska” kategoria, przewidziana dla osób przyznających się do posiadania jakichkolwiek korzeni niemieckich. W praktyce jednak pod koniec wojny Niemcy proponowali podpisanie stammlisty prawie wszystkim. Gorączkowo poszukiwali bowiem „mięsa armatniego”.

Przynależność do kategorii stammdeutschów zobowiązywała do wstąpienia do armii niemieckiej?

Tak, Niemcom chodziło zwyczajnie o pozyskiwanie jak największej liczby rekrutów.

Czy odnalezione w Nawojowej dokumenty rzucają nowe światło na działalność Armii Krajowej?

Znalezisko to jest szczególnie cenne dla badaczy z uwagi na fakt, iż dokumentacja Armii Krajowej często zawiera luki na poziomie struktur lokalnych – na co zwracało zresztą uwagę wielu historyków Instytutu Pamięci Narodowej. Taką lukę uzupełnia właśnie odkrycie z Nawojowej. Dzięki niemu dowiadujemy się ogromnie istotnej rzeczy, mianowicie tego, iż wysokie standardy obowiązujące w AK dotyczyły wszystkich szczebli tej armii.

Ile osób liczyła komórka „Narcyz”?

Około pięćdziesięciu zbrojnych działających na terenie Beskidu Sądeckiego. W tych samych lasach stacjonowało także zgrupowanie „Tatar” podlegające pod Pułk Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej. Było to ugrupowanie typowo zbrojne, placówka „Narcyz” miała natomiast nieco inny charakter, bardziej „terenowy”. Część jej członków nie stacjonowała w lasach, ale mieszkała w Nawojowej czy też okolicznych wioskach. Byli to jednak ludzie odpowiednio przeszkoleni, zaprzysiężeni na członków Armii Krajowej i biorący udział w jej akcjach. Zaplecze placówki stanowili także łącznicy składający meldunki z tego, co dzieje się w poszczególnych wioskach, obserwatorzy działań Niemców – np. przyjeżdżających do Krynicy na wypoczynek. Identyfikowali oni nie tylko rodzaje ugrupowań militarnych, ale także stopnie wojskowe, a nawet nazwiska poszczególnych oficerów – zwłaszcza tych wyższych szarżą.

Fot. Krzysztof Brożek
Fot. Krzysztof Brożek

ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ

Dokumenty z Nawojowej zawierają także opisy akcji zbrojnych placówki „Narcyz”?

Jest w nich mowa o akcji wysadzenia mostu na jednej z rzek. Nie wiadomo jednak, czy była ona tylko planowana, czy też została zrealizowana.

Dokumentacja kończy się w styczniu 1945 r. Hrabia Stadnicki wrócił po wojnie do Polski?

Wrócił i zmarł we Wrocławiu w latach 50. Nigdy jednak nie zamieszkał już ponownie w Nawojowej, a jego majątek został skonfiskowany.

Jakie były powojenne losy innych członków organizacji „Narcyz”?

Akowcy z tej komórki stali się zaczynem partyzantki antykomunistycznej. Najwięcej z nich weszło w skład Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców. Szefem tej organizacji został Stanisław Pióro, wcześniej członek placówki „Narcyz”. Była to organizacja w założeniu bardziej cywilna niż wojskowa. Jej członkowie chcieli działać na gruncie politycznym, brać udział w referendach i wyborach. Władze komunistyczne oczywiście jednak im na to nie pozwoliły, zmuszając jej członków do ukrycia się w lesie bądź ujawnienia się. Z Polską Podziemną Armią Niepodległościowców łączy się znana postać ks. Władysława Gurgacza, który był jej kapelanem, za co poniósł męczeńską śmierć. Podsumowując losy członków organizacji „Narcyz” można powiedzieć, iż przedwojenni akowcy wrócili po wojnie do tego samego lasu, aby walczyć z kolejnym okupantem.

**Pamięć o bohaterach jest w tym regionie wciąż żywa? Mieszkańcy Nawojowej identyfikują się z tradycją Armii Krajowej?

Tak. Co roku w sierpniu organizują zloty w okolicach dawnego obozu partyzanckiego. Odprawiane są tam Msze Święte. W miejscowej szkole zorganizowano także Izbę Pamięci poświęconą członkom podziemia niepodległościowego.

Tam właśnie trafią odnalezione teraz dokumenty Armii Krajowej?

Z całą pewnością chcieliby tego mieszkańcy Nawojowej. W przyszłym tygodniu odwiedzi ich przedstawiciel Instytutu Pamięci Narodowej. Konieczne jest odpowiednie zakonserwowanie, opisanie i zdigitalizowanie odnalezionych dokumentów. Zostaną one następnie wypożyczone Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. O tym, dokąd trafią ostatecznie, zdecyduje wynik rozmów między przedstawicielami gminy, Muzeum Armii Krajowej i krakowskim oddziałem IPN.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Agnieszka Żurek

CZYTAJ TAKŻE: Niezwykłe odkrycie! „wSieci Historii” ujawnia dokumenty AK znalezione na strychu kościoła w Nawojowej. ZOBACZ ZDJĘCIA!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych