Uwaga! Wszy atakują!

fot.sxc.hu
fot.sxc.hu

Z różnych stron Polski nadchodzą sygnały o wszawicy w szkołach i przedszkolach. Sytuacja jest na tyle poważna, że rodzice zaczynają naciskać na media, żeby nagłaśniały problem, który nie dość, że wstydliwy i tabu, to jeszcze ciężki do wyeliminowania.

W 2008 roku weszła w życie nowa ustawa, według której wszawica przestała być chorobą zakaźną, w związku z tym nie trzeba jej zgłaszać do sanepidu i kuratoriów. Mało tego, nie można wymagać od rodziców zarażonych uczniów, by zatrzymywali dzieci podczas choroby w domu. Dyrektorzy placówek przyznają, że współpraca w tej kwestii z niektórymi rodzicami jest trudna i wszy wymknęły się spod kontroli. Co więcej, niektórzy dyrektorzy sami skutecznie blokują informacje na temat choroby, w myśl źle pojętego interesu i dobrego imienia szkoły. Lokalne gazety alarmują, że wszawica rozprzestrzenia się w wielu miejscach w Polsce. Liczne artykuły potwierdzają, że jest niemały kłopot. Rodzi się coś na kształt epidemii. Wszy pojawiły się między innymi w placówkach kujawsko-pomorskich, małopolskich, a także w Bydgoszczy, Niemodlinie, Opolu i Suwałkach. O problemie informują też rodziców liczne placówki w Warszawie.

Od stycznia do maja mieliśmy sześć zgłoszeń dotyczących wszawicy w szkołach i przedszkolach. Teraz w ciągu jednego miesiąca mamy już sześć interwencji. Większość w Lublinie, jedna jest spoza miasta. Wszystkie podjęliśmy po informacji od rodziców dzieci. To problem typowo higieniczny, a nie epidemiologiczny.

-mówi Irmina Nikiel, dyr. Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie, w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim".

Tylko co w sytuacji, kiedy problem higieniczny rozprzestrzenia się na dużą skalę? Jej słowa potwierdza pracownica inspekcji sanitarnej w Krakowie.

Wiemy, że ten problem istnieje w całym województwie małopolskim. Rodzice dzwonią do nas, proszą o pomoc. W każdym tygodniu odbieramy takie telefony.

-mówi Magdalena Koperny z krakowskiego sanepidu portalowi kraków.naszemiasto.pl.

Nowe przepisy mówią o tym, że higienistka szkolna bez zgody rodziców nie może sprawdzać czystości dziecka, tym samym sprawdzić, czy nie ma wszy we włosach. Wydaje się, że ustawa nie ułatwiła pracy w szkole. To, że problem jest faktycznie poważny, potwierdzają miejscowi farmaceuci, którzy odnotowują zwiększoną sprzedaż szamponów i preparatów przeciwko wszawicy.

Wcześniej sprzedawaliśmy jedno opakowanie takiego środka raz na miesiąc lub dwa miesiące, a teraz w ciągu trzech tygodni poszło ich co najmniej dziesięć. Ostatnio jedna z klientek żaliła się, że jej córka ma piękne, zadbane włosy do pasa, tymczasem nie wiadomo, skąd pojawiły się u niej wszy.

powiedziała portalowi nto.pl Monika Muszyńska, kierownik apteki "Na dobre i na złe” w Opolu.

W rozmiarze wszawicy można zorientować się po komentarzach pod lokalnymi artykułami, dotyczącymi sprawy. Rodzice dopisują kolejne szkoły i przedszkola na listę zagrożonych lub już zajętych chorobą. Czy uda się zwalczyć wstydliwy i bardzo uciążliwy kłopot? Czy pomogłyby w tej sytuacji okresowe kontrole higieniczne uczniów, jakie odbywały się przed 2008 rokiem obowiązkowo w każdej placówce? I czy skoro tak gonimy Europę, to nie dałoby się jakoś zlikwidować tej plagi?

Katarzyna Kawlewska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych