Michalczewski podlizuje się "Wyborczej" i narzeka na Polaków: "Boję się, żeby to się nie rozniosło po Europie"

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Sławę Dariusza Michalczewskiego jako niegdyś niezłego boksera coraz bardziej przykrywa zaangażowanie po stronie środowisk homoseksualnych. Z tego też powodu tematami jego ostatnich medialnych występów nie jest sport, ale rzekoma homofobia Polaków. „Do głowy mi nie przyszło, że jesteśmy w Polsce aż tak nietolerancyjni” - ubolewa Michalczewski w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”, dodatku do „Gazety Wyborczej.

Nie spodziewałem się, że powiedzenie w Polsce, że jest się osobą tolerancyjną i otwartą, może wywołać takie zainteresowanie

— naiwnie stwierdza sportowiec zapytany o swoją medialną popularność w ostatnim czasie.

Michalczewski, który wziął udział w konferencji zorganizowanej przez Kampanię przeciw Homofobii, często chwali się, że ma wielu znajomych homoseksualistów.

Do głowy mi nie przyszło, że jesteśmy w Polsce aż tak nietolerancyjni. Chyba za długo mieszkałem za granicą, w zupełnie innym świecie. W Niemczech znałem mnóstwo osób homoseksualnych i ich orientacja nie była nigdy żadnym tematem do rozmowy. Bo co to kogo obchodzi, kto z kim jest? Z kim sypia? Z kim tworzy związek? A w Polsce to się okazuje ciągle kontrowersyjnym tematem! Nie zdawałem sobie do niedawna sprawy, że jesteśmy w tej kwestii tak daleko za Europą

— diagnozuje.

To jest jakiś absurd. Ja w ogóle nie znałem takiego słowa jak „homofobia”, dopóki nie wróciłem do Polski

— dodaje Michalczewski.

Twierdzi, że nie obraził się za komentarz właściciela browaru Ciechan Marka Jakubiaka pod swoim adresem.

Bez żartów. Ja byłem, proszę pana, wielokrotnym mistrzem świata w boksie, stoczyłem setki walk. Czy coś takiego może mnie obrazić? Niech sobie ten biedny człowiek mówi i pisze, co mu się podoba - wolny kraj. Mnie to z pewnością nie dotyka. Jego wpis nic o mnie nie mówi. Mówi za to dużo o nim

— mówi Michalczewski i aż trudno nie skojarzyć jego słów z wypowiedziami pewnego byłego prezydenta-noblisty, który uwielbia mówić o sobie w równie megalomańskim stylu.

Ale „Tiger” zarzeka się, że nie ma zamiaru zostać politykiem.

Jeszcze nie oszalałem. To mnie w ogóle nie interesuje. Nie politykuję, nie zabiegam o niczyje głosy. Zabiegają o nie politycy, z którymi sadzano mnie w studiach telewizyjnych. Próbują sobie nabijać punkty u homofobicznego, zacofanego elektoratu

— ocenia.

Dostaje się Beacie Kempie, która - według byłego boksera - „plecie te swoje farmazony” oraz Janowi Tomaszewskiemu, który z kolei „nie wie, o czym mówi”.

Co innego on sam, który widział kawał świata i miał kilka żon. Pochwalił się nimi odpierając argument, że homoseksualizm może być problemem w szatni piłkarskiej.

Ja nie miałbym problemu, żeby być w szatni z gejem, bo ja nie mam problemu z moją seksualnością. Miałem zawsze bardzo udane życie seksualne ze wszystkimi swoimi żonami. Odnoszę wrażenie, że najbardziej do szatni z gejem boją się pójść ci, co jednak mają jakiś problem.

Nie mogło oczywiście zabraknąć tematu adopcji dzieci przez homoseksualistów, której Michalczewski jest wielkim zwolennikiem.

Czy dom z kochającymi mamami czy kochającymi tatusiami jest gorszy? Lepszy jest ojciec i matka, którzy piją i biją? Geje i lesbijki to bardzo często ludzie zamożni i wykształceni. Mogą zapewnić dzieciom wspaniały rozwój i przyszłość. Dlaczego odmawiać im prawa do wychowania dzieci? Dlaczego odmawiać dzieciakom prawda do ciepłego i fajnego domu?

— pyta.

Do takich wniosków dochodzi odwiedzając domy dziecka.

Dobrem dziecka jest kochająca rodzina! To jest dobro! I orientacja seksualna rodziców nie ma tu nic do rzeczy

— orzeka.

Michalczewski zwraca się też do swojego kolegi po fachu Tomasza Adamka, który ma zupełnie inne zdanie na ten temat.

Tomek został podpuszczony i zmanipulowany przez polityków, którzy chcieli go skompromitować. To fajny chłopak, znakomity bokser. Cała ta gadanina o leczeniu homoseksualistów jest po prostu straszna. Tomku, co cię to obchodzi, czy ktoś zmienia płeć czy nie! Czy ktoś jest homo czy hetero! Oceniaj ludzi po tym, czy są dobrzy czy źli, proszę cię!

— zaapelował.

Bardzo się wstydzi za homofobię swoich rodaków.

Boję się, żeby to się nie rozniosło po Europie, bo będą się z nas, Polaków, znowu śmiać. W Niemczech najpierw wyśmiewano nas, że jesteśmy od szparagów, potem - od truskawek, że kradniemy samochody, a teraz, że jesteśmy homofobami. Czy my zawsze musimy być pośmiewiskiem?

— załamuje ręce.

A przecież podziwiają nas wszędzie, że tak się nam udało, kraj się rozwija, „zielona wyspa”, miasta pięknieją, budowane są autostrady, lotniska, stadiony, kraj się zmienił nie do poznania! Tylko w głowach jakieś prymitywne wstecznictwo pozostało

— ocenia były bokser.

W ogóle nie przeszkadzają mu całujące się na ulicy osoby tej samej płci.

A niech się całują! I my, heterycy, też się całujmy! Może jak się będziemy więcej całować, to w tym kraju będzie więcej miłości i mniej nienawiści

— zastanawia się.

W przypadku Dariusza Michalczewskiego przydałoby się więcej mądrości i skromności. A przede wszystkim więcej tolerancji dla zdecydowanej większości inaczej niż on myślących Polaków, których obraża, nazywając ich normalne poglądy zacofanymi i prymitywnymi.

bzm/wysokieobcasy.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych