Jarosław Kuźniar w swoim żywiole: "Niech oni siedzą i smarują się swoim prawicojadem"

Fot. Facebook/Jarosław Kuźniar
Fot. Facebook/Jarosław Kuźniar

Dziennikarz TVN24 udzielił długiego wywiadu, w którym mówił o podróżach, politykach i serwisach społecznościowych. Poskarżył się na prawicowych dziennikarzy i hejterów.

Jarosław Kuźniar, to najpopularniejszy dziennikarz na Twitterze. Jego wpisy śledzi aż 100 tysięcy internautów. On sam śledzi tylko 500 osób.

Po jaką cholerę mam obserwować Rybickiego, Warzechę albo Pereirę? Zablokowałem ich. Po 21 latach pracy w mediach zacząłem dbać o swoją głowę i serce. Oni nie są mi potrzebni do niczego. Ich poglądy mnie nie obchodzą. Szkoda mi na nich czasu. Jest tylu innych mądrych ludzi, których warto poczytać. Niech oni siedzą i smarują się swoim prawicojadem. Beze mnie

— stwierdził Kuźniar z charakterystycznym dla siebie lewicojadem w wywiadzie dla Onet.pl.

Nie traktuję ich jak wrogów, a jak biednych ludzi. Zachowują się jak małe dzieciaki, które mówią: „ja też bym chciał być w mainstreamie, a oni mnie nie chcą!” Stoją i krzyczą na środku Twittera. Współczuję

— dodaje, sącząc lewicojad Kuźniar.

Kuźniara nie tylko denerwują prawicowcy, ale w ogóle Polacy. Dziennikarz nie przepada więc za podróżowaniem po Polsce, gdyż ogarnia go wtedy poczucie wstydu.

A to nie przekłada się na to, by miasto pomyślało: przyjmujemy raz do roku tych ludzi, więc zróbmy tak, by nie musieli się wstydzić. Dlaczego jest taka ogromna różnica między Świnoujściem, a miasteczkiem tuż obok w Niemczech? Między naszym Wybrzeżem a Rugią? To jest to samo morze, te same stare kamienice z drewnianymi balustradami, ale wyglądające w zupełnie inny sposób. Dlaczego nie można tego pomalować na biało? Dlaczego kostka brukowa nie jest wymieniona na taką, na której się nie przewrócisz? Nie wiem, czy to kwestia braku gustu Polaków, czy kwestia pieniędzy

— zauważa.

Kuźniarowi podoba się co prawda kilka miejsc w Polsce. Wyjątek potwierdza jednak regułę.

Znalazłbym pewnie kilka miejsc w Polsce, do których fajnie byłoby uciec, które można byłoby zobaczyć. Najczęściej to miejsca zrobione przez prywatne osoby, które mają inny gust niż samorządowcy. Pani Gienia, która mówi: zostało mi trochę żółtej farby, bo malowaliśmy z mężem garaż, może pomalujmy bloki na ten kolor? Co mnie obchodzi, że jej się podoba, skoro ten kolor zostanie na lata i popsuje wszystko? Inne miasta robią podobnie. Myślą, że ludzie i tak do nich przyjadą. To smutne. Dlatego po Polsce podróżuję rzadziej

— stwierdza.

A szkoda, bo Polska ma wiele niezwykle urokliwych miejsc. trzeba jednak chcieć je dostrzec.

Dziennikarz TVN24 nie lubi spędzać urlopu z Polakami.

Nie próbowałem odpoczywać z Polakami. Zawsze, jak gdzieś jestem, to staram się, żeby było to miejsce odludne, obce, gdzie używa się innego języka

— mówi otwarcie.

Niebawem Jarosław Kuźniar wybiera się na Syberię. Potem marzy mu się podróż do Ameryki Południowej.

Mam nadzieję, że dobrze wyjdzie mój powrót na Syberię. Z grupą ludzi, którzy chcą poczuć ból 55 stopni mrozu. Na tym się teraz koncentruję. W wakacje myślę o połączeniu Argentyny z Urugwajem. Polecieć do Buenos, popłynąć do Urugwaju. Tak chcę żyć

— wyznał.

Rozmowa zaszła także na temat wczesnych godzin pracy oraz tego czy zdarzyło mu się płakać po jakiś tragicznych wydarzeniach. W czasie pracy w Radiu Zet „przyciągnął” zamach na WTC i śmierć papieża.

Przy śmierci Jana Pawła II program skończyłem około godziny pierwszej. Zdążyłem pójść na plac Trzech Krzyży, uklęknąć na chwilę w kościele i jechałem przez pustą Warszawę, rycząc, bo wcześniej nie było jak Położyłem się nie wiem kiedy, wstałem i jechałem znów przez pustą stolicę, by powiedzieć cokolwiek do widzów o 6.00. To są takie sytuacje, że człowiek nie myśli, czy spał godzinę, czy pół. Skupia się na tym, co musi robić. To są wydarzenia przełomowe, kiedy noc bywa jednogodzinna.

Wspomniał także o selfie z Adamem Hofmanem

Był w dobrej formie, dawno się nie widzieliśmy, bo pojawiał się tylko w „poważnych programach publicystycznych”, a nie w jakimś tam poranku… żart. Zaproponowałem: panie Adamie, może zrobimy zdjęcie, to jedyna okazja. Odpowiedział, że oczywiście, ale musi zrobić odpowiednią minę, bo „przecież ja pana nie lubię”. (…) Ale to, co przeczytałem pod zdjęciem w sieci, mnie przeraża. Wydawało mi się, że telewidzowie wiedzą, że mam duży dystans do tej roboty. Jeśli robię takie zdjęcie, mówię coś miną, widać tam mrugnięcie okiem. A gdzie tam! Przeczytałem, że jestem zdrajcą, lizusem Kaczyńskiego, że liżę d*** PiS, bo wiem, że oni wygrają wybory. Sieć mnie cały czas zaskakuje. Ale akurat „pupilek Kaczyńskiego” brzmi dla mnie dumnie!

— wyznał.

Współczujemy trudnego losu gwiazdora TVN24.

MG/onet.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.