We wtorek, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski powiedział:
Strategicznym celem rządu jest „zastąpienie” z końcem 2022 r. dostaw gazu z kierunku wschodniego dostawami z innych źródeł.
Polski rząd nie przedłuży kontraktu z Gazpromem, któremu płacimy za metr sześcienny tego surowca energetycznego prawie najwięcej w Europie. Wraz z zakończeniem tej umowy gaz popłynie nowym rurociągiem Baltic Pipe od 1 października 2022 r. Do tego ma dojść połączenie „rurą” z Danią oraz dostawy taniego LNG z USA.
Jeśli zrealizujemy ten projekt, a na terenie Polski (loco terminal Świnoujście) uda się osiągnąć dobrą cenę, to staniemy się potencjalnym konkurentem dla Niemiec, nie wspominając o Rosji w dystrybucji gazu ziemnego na Europę Środkowo-Wschodnią. A to oznacza pełną suwerenność energetyczną Polski i spadek cen.
Jesteśmy na drodze do stworzenia nowej sytuacji geopolitycznej. Byłby to największy sukces rządu Prawa i Sprawiedliwości.
Już od początku objęcia władzy po wygranych wyborach nowa polityka energetyczna stała się priorytetem zarówno dla rządu jak i Pałacu Prezydenckiego. Ponad rok temu polska para prezydencka udała się z wizytą do króla Norwegii Haralda V i królowej Sonji. Następnie odbyło się spotkanie z premier Erną Solberg. Wizycie towarzyszył pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. Był to pierwszy krok w celu wznowienia negocjacji w sprawie budowy rurociągu po zerwaniu kontraktu z Norwegami w 2001 roku przez ówczesnego premiera Leszka Millera.
Wtedy jego pomyślna realizacja zapewniłaby dziś Polsce nie tylko niezależność energetyczną, lecz również tani gaz. Według tamtej koncepcji największym udziałowcem konsorcjum mającego budować gazociąg Skanled została norweska państwowa firma Petoro, stąd gwarantem i finansującym budowę było państwo norweskie, główny udziałowiec tej inwestycji, w której Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo miało 15 proc. udziałów.
Mierząca 850 km rura Skanled miała transportować gaz do południowej Norwegii oraz do Szwecji i Danii. Z Danii część norweskiego gazu miała być przesyłana do Polski rurą Baltic Pipe pod dnem Morza Bałtyckiego. Niestety jedną z pierwszych decyzji Leszka Millera kierującego rządem koalicji SLD-UP-PSL było zerwanie kontraktu na dostawę gazu z Norwegii i konsekwencji uzależnienie się polski od kaprysów i co najgorsze cen Gazpromu. Krótkowzroczność polityki Leszka Millera i jego rządu widać dopiero po latach. Jednym z podstawowych argumentów na zerwanie umowy z Norwegami była cena – wyższa niż dawali wtedy Rosjanie.
Jednak pozostawienie Kremlowi wolnej ręki w dystrybucji gazu do Europy doprowadziło po latach do odwrócenia sytuacji cenowej. Już od dawna płacimy za rosyjski gaz bajońskie sumy. Ponadto prawo morskie wyklucza budowę dwu krzyżujących się nitek rurociągów podmorskich. Gdybyśmy - jak chciał rząd AWS-u – zdecydowali się rozpocząć budowę gazociągu norweskiego, to bezpośrednie połączenie rurociągowe Rosji z Niemcami (Nord Stream) nie mogłoby powstać. Przy obecnym „drugim podejściu” koncepcja importu LNG Gazoportem i Baltic Pipe I oraz II została rozszerzona.
Częste wizyty głowy państwa i rządu w krajach projektu Trójmorza oraz rozmowy w ramach czwórki Wyszhradzkiej opierają się głównie, oprócz kwestii bezpieczeństwa i problemu nielegalnych imigrantów, na chęci uniezależnienia się energetycznego państw Europy Środkowo-Wschodniej. Obala to tezę lansowaną przez opozycję jakoby Grupa Wyszechradzka, a już tym bardziej państwa Trójmorza nie mają żadnego wspólnego interesu, by budować polityczny sojusz bardzo niewygodny dla Berlina. Stąd szczyt Trójmorza we Wrocławiu planowany na początek lipca i połączony z wizytą prezydenta USA Donalda Trumpa.
To właśnie dzięki jego wyborowi do Białego Domu koncepcja odcięcia się od rosyjskiej ropy i gazu dystrybuowanych przez niemieckiego pośrednika staje się jeszcze bardziej realna. Widać wyraźnie, że prowadzący wojnę handlową z Niemcami Waszyngton stawia również na Polskę. Zbiegło się to z ukończeniem prac nad technologią wydobycia gazu łupkowego w USA i wdrożeniem jego wydobycia. Ponieważ w polityce jak w życiu należy patrzeć z perspektywy „owoców” jakie wydaje widzimy, że pierwszy zbiornikowiec z amerykańskim gazem dobił do terminalu w polskim Gazoporcie, a nie w Wilhelmshaven, czy Brunsbuettel.
Dziwnym trafem Berlin nagle przyspieszył realizacje tych inwestycji, licząc się z polską konkurencją. Jest jeszcze drugi bardzo ważny aspekt całej sprawy. Spójrzmy na liczby. Amerykanie podjęli polityczną decyzję o uruchomieniu eksportu 180 mld m sześc. rocznie gazu w postaci LNG. Z długoterminowych prognoz wynika, że zużycie gazu w Polsce ma rosnąć w sposób umiarkowany, z poziomu 16 mld m sześc. rocznie w 2016 r., do 19 mld w 2025 i 20 mld w 2030 r.
Na razie przepustowość Świnoujścia wynosi niewiele ponad 5 mld m sześc. Po rozbudowie wyniesie siedem i pół, co da nam zaopatrzenie w postaci prawie połowy naszego rocznego zapotrzebowania. Do tego dochodzi Baltic Pipe I z 10 mld m sześć. I Baltic Pipe II z Danii. Nadwyżkę będzie można eksportować. To poważny cios w politykę energetyczną Rosji i Niemiec, a także pozbycie się narzędzia potężnego nacisku na cały region Trójmorza, zwanego szantażem energetycznym. Priorytetem staje się więc kwestia bezpieczeństwa. Ale i tu udało się przekonać Amerykanów, którzy w dość spektakularny sposób wyprowadzili z Bawarii 2 Pułk Kawalerii US Army. Witani w Polsce niczym rzymskie Legiony Cezara przez graniczne prowincje imperium, zatrzymali się na stałe w Orzyszu. Wygląda na to, że administracji w Białym Domu zależy na ochronie przyszłych inwestycji energetycznych w tym rejonie świata. Albowiem Waszyngton szykuje się na potężny deal. To co Donald Trump zrobił w czasie spotkania z arabskim królem i szejkami wygląda na czyszczenie przedpola. W zamian za wartego 200 mld kontraktu na broń bogaty świat arabski założył blokadę na największego eksportera płynnego gazu – Katar. Pretekst – wspieranie terroryzmu.
Teraz pozostaje dogadać cenę i przekonać państwa Trójmorza do powolnego przestawiania się na gaz ze Świnoujścia. Przede wszystkim jednak podpisać kontrakt. W grę wchodzi jeszcze jeden „wabik” na Amerykanów. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że prezydent USA chce w Polsce sygnować jeszcze jedną umowę na potężne pieniądze. Wart 30 mld dolarów kontrakt na zakup przez naszą armię rakiet Patriot koncernu Raytheon. Nie my musimy obawiać się dziś Europy. To raczej Niemcy i Rosja stanęły przed problemem. Dowodem na to jest kuriozalny w swej treści wspólny komunikat wydany przez szefa MSZ Niemiec Sigmara Gabriela i szefa MSZ Austrii Sebastiana Kurza:
Dostawy energii do Europy są sprawą Europy, a nie Stanów Zjednoczonych Ameryki. O tym kto i jak dostarcza nam energię, decydujemy my, zgodnie z zasadami otwartości i wolnorynkowej konkurencji”.
A na koniec: „nie wolno mieszać interesów polityce zagranicznej z interesami gospodarczymi”
Zdanie to stanowi przełom w dotychczasowym myśleniu o polityce, ponieważ jak świat światem albo interesy polityczne wpływają na gospodarcze, albo jest odwrotnie. W Białym Domu do dziś przedstawiciele administracji USA muszą skręcać się ze śmiechu powtarzając te słowa.
Stoimy przed największą szansą na rozwój i odzyskanie pełnej suwerenności od końca II Wojny Światowej. Tak w każdym razie sądzę. Przekonamy się niedługo. Już 6 lipca.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/345152-lepszy-lng-niz-lgbt-stoimy-przed-najwieksza-szansa-na-rozwoj-i-odzyskanie-pelnej-suwerennosci-od-konca-ii-wojny-swiatowej