Jest dużo rodzinnych firm niemieckich, które mają nawet globalne zasięgi, ale dzieci zostały tak zdemoralizowane przez rodziców, że nie mają zamiaru prowadzić rodzinnego biznesu, bo chcą być artystami. Zdarza się, że siedemdziesięcioletni czy osiemdziesięcioletni właściciel firmy, który poświęcił jej życie, nie ma jej komu przekazać, a chciałby, żeby ktoś ją dalej prowadził. Chcemy Polakom pomagać je wykupywać. Udało się zrealizować już kilkanaście takich transakcji.
— mówi prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) Cezary Kaźmierczak w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Premier Beata Szydło i kanclerz Niemiec Angela Merkel wzięły w poniedziałek udział w uroczystym otwarciu polskiego stoiska na targach w Hanowerze. Czy udział w targach to dobry sposób na promocję?
Cezary Kaźmierczak: Z zasady takie imprezy mają charakter wizerunkowy, są tworzone dla państw aspirujących, czyli takich jak Polska. Można się na nich pokazać, ale należy pamiętać, że obecnie rola targów jest mniejsza niż kiedyś, większą rolę odgrywają kontakty przez internet. Jednak Polska i przedsiębiorstwa z naszego kraju powinny wykorzystywać wszystkie narzędzia do pozyskiwania klientów, do rozwoju, do budowania wizerunku, do rozpowszechniania informacji. Bardzo pomaga tego typu imprezom i firmom obecność najwyższych władz państwowych. To duże wsparcie, przedsiębiorcy z innych krajów widzą, że to poważna sprawa. Warto brać udział w takich prestiżowych imprezach. Myślę jednak, że ważniejszą rolę odgrywają targi branżowe, na których ludzie z jednej branży spotkają się raz, czy dwa razy do roku.
Dwieście polskich firm, które prezentuje się na targach w Hanowerze dzięki temu zaistnieje albo wzmocni swoją pozycję na rynku niemieckim?
Byłem kiedyś w dwóch radach nadzorczych firm, które brały udział w targach, jedna znalazła kontrahentów, druga nie. Jeden z ojców nowożytnej reklamy mówił, że 50 proc. pieniędzy wydanych na marketing i reklamę to pieniądze wyrzucone w błoto, tylko, że nie wie, która to połowa. Firmy, które podejmują decyzje o udziale w targach, kierują się przesłankami racjonalnymi. Trzeba pamiętać, że polskim przedsiębiorcom w Niemczech jest dosyć trudno działać.
Na jakie bariery trafiają?
Przede wszystkim na bariery kapitałowe, nie mamy takiego kapitału, żeby wchodzić na rynek. Poza tym są to rynki wysokonasycone różnymi produktami. Nie jesteśmy wiarygodni jako producenci wielu rzeczy. Nalepka „Made in Poland” przy niektórych produktach szkodzi, ale przy niektórych pomaga. Jesteśmy wiarygodni, jako producenci żywności, ludzie w Niemczech chętnie kupują żywność z naszego kraju. Ale są też inne sposoby wejścia na rynek niemiecki.
Jakie?
Jest dużo rodzinnych firm niemieckich, które mają nawet globalne zasięgi, ale dzieci zostały tak zdemoralizowane przez rodziców, że nie mają zamiaru prowadzić rodzinnego biznesu, bo chcą być artystami. Zdarza się, że siedemdziesięcioletni czy osiemdziesięcioletni właściciel firmy, który poświęcił jej życie, nie ma jej komu przekazać, a chciałby, żeby ktoś ją dalej prowadził. Chcemy Polakom pomagać je wykupywać. Udało się zrealizować już kilkanaście takich transakcji. Często są to przedsiębiorstwa, które wyspecjalizowały się w niszach i odniosły sukces na rynku globalnym. Uważam, że to ogromna szansa dla nas i dlatego Związek Przedsiębiorców i Pracodawców wspiera ten proces. W czwartek będę uczestniczył w spotkaniu z niemieckimi przedsiębiorcami, będziemy rozmawiać na temat kolejnych takich transakcji.
Jeżeli już polskie firmy pokonają trudności i wejdą na rynek niemiecki, to jak sobie na nim radzą?
Całkiem nieźle. Część jednak nie ujawnia, że jest z Polski.
Jak polskie przedsiębiorstwa mogą zaistnieć na rynku niemieckim? Czy właśnie przez wykorzystywanie nisz rynkowych?
Wyspecjalizowaliśmy się w przewozach, nie dlatego, że chcieliśmy, ale dlatego, że nie mieliśmy kapitału, żeby zaistnieć w innej branży. Ale wielki brat niemiecki i wielki brat francuski blokują dyrektywę usługową. Dyrektywy, które są dla Niemców korzystne, o kapitałach, o pracy, działają, ale dyrektywa usługowa, która jest dla nas korzystna, nie działa. Niemcy w konkurowaniu z nami na rynku usług są słabsi i przegrywają z nami rywalizację. Za późno się zorientowali i Polacy zdominowali cały przewozowy rynek unijny. Teraz próbuje się z nami walczyć na różne sposoby.
Możemy przekonać Niemców do wprowadzenia unijnej dyrektywy usługowej?
Wbrew pozorom mamy narzędzia, żeby z Niemcami dyskutować, jesteśmy dla nich większym partnerem handlowym niż Rosja. Należy twardo stawiać sprawy, wykorzystać różne formy nacisku, nie obrażać się, nie histeryzować, nie odgrzebywać resentymentów niemieckich, ale rozmawiać z Niemcami jako handlarz z handlarzem o interesach i domagać się pełnego wdrożenia dyrektywy.
Not. TP.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/336960-nasz-wywiad-kazmierczak-zpp-o-targach-w-hanowerze-to-prestizowa-impreza-wbrew-pozorom-mamy-narzedzia-zeby-z-niemcami-dyskutowac