Jeśli chodzi o dywersyfikację i uniezależnienie polskiej gospodarki od Rosjan łatwo zauważyć, że w ciągu kilkunastu miesięcy udało się zrobić więcej, niż poprzednia ekipa przez całe 8 lat
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Piotr Woźniak, prezes PGNiG.
wPolityce.pl: Panie prezesie, rozmawiamy przy okazji otwarcia biura PGNiG w Londynie, ale najbliższy rok zapowiada się pracowicie nie tylko w zakresie gazu, ale również, a może i głównie – pod względem prawnym. Polskę czeka batalia przed licznymi sądami i trybunałami w związku z gazociągiem OPAL. Czy polska strona ma realne szanse na zwycięstwo, biorąc pod uwagę wielkie interesy Komisji Europejskiej, Niemiec, Gazpromu…?
Piotr Woźniak, prezes PGNiG: Bardzo dobre pytanie. Temat jest trudny, poświęcamy mu mnóstwo energii i czasu ze względu na jego wagę. Po pierwsze, łamanie przepisów trzeciego pakietu energetycznego i de facto uprzywilejowanie Gazpromu jest niedopuszczalne. A przecież to reguły, które ustalaliśmy wspólnie w Europie – wdrożenie każdej z nich wymaga od nas wielkiej pracy i pociąga za sobą wydatki, by dostosować się do odpowiednich regulacji. Jeśli będziemy łamać zasady, które wspólnie wypracowaliśmy, to nie tylko marnujemy wspólny wysiłek i wprowadzamy chaos, ale też podważamy zaufanie do wspólnotowych instytucji.
Po drugie, choć łamanie europejskiego prawa jest bardzo istotnym problemem, to nie to było bezpośrednią przyczyną, dla której zdecydowaliśmy się skierować skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości oraz sądu w Düsseldorfie. Najważniejszym powodem był fakt, że jeśli dostawy rosyjskie zostaną skoncentrowane w jednym miejscu o krok od naszej zachodniej granicy w tak dużych wolumenach, jak zadekretowano w decyzji KE z dnia 28 października 2016 r., to szansa na nasze wejście do Europy na zasadach zdrowej konkurencji radykalnie spada. My – i jako firma, ale także jako państwo polskie – mamy bardzo wyrobiony pogląd, jeśli chodzi o wiarygodność dostaw z Rosji. Doświadczaliśmy wielokrotnie niewyjaśnionych przerw w dostawach, czym niesłychanie trudno się zarządza i co zawsze niesie za sobą dodatkowe, wcale niebagatelne, koszty. Bezpieczeństwo dostaw gazu nie może zależeć od jednej firmy dostawczej, a zwłaszcza od Gazpromu.
Do politycznego szantażu ze strony Rosji dochodzi kwestia cen surowca dostarczanego nam przez Gazprom.
To drugi aspekt sprawy. Dyktowane nam ceny dostaw są wyższe niż proponowane krajom Europy Zachodniej. To dlatego, że na zachodzie Europy konkurencja, dzięki dywersyfikacji źródeł dostaw gazu jest po prostu dużo większa niż w Polsce. Robimy wszystko, by taki stan rzeczy zapanował i w naszym kraju.
Warto dodać, że niezależnie od naszych działań związanych z gazociągiem OPAL właśnie w sprawie cen między PGNiG i Gazpromem oraz Gazpromem Export toczy się postępowanie arbitrażowe przed Trybunałem w Sztokholmie. Rozstrzygnięcia spodziewamy się tego lata.
Techniczne pytanie, które może być nieczytelne dla obserwatora z boku - dlaczego PGNiG w sprawie OPAL wystąpił niezależnie od rządu?
Rząd zareagował podobnie, działamy w pełnej koordynacji – z tym, że w praktyce są to dwa różne postępowania. Argumenty prawne po stronie rządu będą podobne, albo nawet bogatsze niż nasze, ale przyczyna jest taka sama.
Dodatkowo jako PGNiG wystąpiliśmy z pozwem przed sądem w Düsseldorfie. Upraszczając, można stwierdzić, że w Niemczech jest on traktowany jako druga instancja w stosunku do decyzji regulatora. Pierwszą jest de facto regulator – Bundesnetzagentur…
…który zresztą odegrał w całej sprawie bardzo interesującą rolę.
Tak. To regulator w pierwszej instancji podjął decyzję i dał niesłychany przywilej Gazpromowi. To jednak nie koniec. Gdy zapadła decyzja Komisji Europejskiej w tej sprawie, wspomniany regulator niemiecki zezwolił Rosjanom na przeprowadzenie aukcji od 1 stycznia 2017 r. Tymczasem gdy ogłosiliśmy publicznie, że zdecydujemy się na kroki prawne w tej sprawie, że najprawdopodobniej wystąpimy o wstrzymanie decyzji, Niemcy przyspieszyli i otworzyli furtkę o dwa tygodnie wcześniej niż zapowiedzieli – przesunęli termin aukcji na 19 grudnia 2016 r. To nie jest gra, do której jesteśmy przyzwyczajeni, bo to przypomina zabawę w chowanego i hasło „kto pierwszy, ten lepszy”. Tak zapewne można grać na giełdzie, ale na pewno nie rozstrzygać poważne spory prawne i gospodarcze.
Wstrzymać decyzję udało się dopiero od 1 lutego.
Tak. Wystąpiliśmy o tzw. „zabezpieczenie”, tj. o wstrzymanie aukcji przesyłu do czasu rozstrzygnięcia sporu. Sąd w Düsseldorfie wydał postanowienie dobre dla nas, choć tylko tymczasowe. Zażądał ponadto dodatkowych wyjaśnień, które już przesłaliśmy. Pierwsza decyzja, którą ma teraz podjąć sąd, będzie dotyczyć tego, czy podtrzymać zabezpieczenie.
Przez ten czas – od połowy grudnia do 1 lutego – odbywały się aukcje miesięczne, tygodniowe, dzienne, a nawet godzinowe – do wykorzystania maksymalnej zdolności przesyłowej na OPAL-u. Trwało to od grudnia, przez cały styczeń – dopiero od 1 lutego przesył spadł o połowę.
Nie obawia się Pan, że sąd w Düsseldorfie po prostu stanie w obronie swoich rodaków pracujących w niemieckim regulatorze?
Sąd w Düsseldorfie jest znany z dużej niezależności, potrafił w sprawach gospodarczych wydawać werdykty bezstronnie i bardzo obiektywnie.
Czy wszystkie ścieżki prawne zostały wykorzystane? Mówi się, że rząd mógłby złożyć oficjalną skargę w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.
W tej sprawie od początku blisko współpracowaliśmy z rządem, który znał nasze plany oraz akceptował kolejne działania. Zaangażowanie naszych władz uwieńczone złożeniem przez Polskę osobnej skargi do Trybunału jest najbardziej wymownym potwierdzeniem wagi tej sprawy. Jak powtarzaliśmy już wielokrotnie, tu nie tylko chodzi o PGNiG, a przynajmniej nie przede wszystkim o naszą spółkę. W grę wchodzi bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju i losy rynku gazu w całej Europie Środkowo-Wschodniej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeśli chodzi o dywersyfikację i uniezależnienie polskiej gospodarki od Rosjan łatwo zauważyć, że w ciągu kilkunastu miesięcy udało się zrobić więcej, niż poprzednia ekipa przez całe 8 lat
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Piotr Woźniak, prezes PGNiG.
wPolityce.pl: Panie prezesie, rozmawiamy przy okazji otwarcia biura PGNiG w Londynie, ale najbliższy rok zapowiada się pracowicie nie tylko w zakresie gazu, ale również, a może i głównie – pod względem prawnym. Polskę czeka batalia przed licznymi sądami i trybunałami w związku z gazociągiem OPAL. Czy polska strona ma realne szanse na zwycięstwo, biorąc pod uwagę wielkie interesy Komisji Europejskiej, Niemiec, Gazpromu…?
Piotr Woźniak, prezes PGNiG: Bardzo dobre pytanie. Temat jest trudny, poświęcamy mu mnóstwo energii i czasu ze względu na jego wagę. Po pierwsze, łamanie przepisów trzeciego pakietu energetycznego i de facto uprzywilejowanie Gazpromu jest niedopuszczalne. A przecież to reguły, które ustalaliśmy wspólnie w Europie – wdrożenie każdej z nich wymaga od nas wielkiej pracy i pociąga za sobą wydatki, by dostosować się do odpowiednich regulacji. Jeśli będziemy łamać zasady, które wspólnie wypracowaliśmy, to nie tylko marnujemy wspólny wysiłek i wprowadzamy chaos, ale też podważamy zaufanie do wspólnotowych instytucji.
Po drugie, choć łamanie europejskiego prawa jest bardzo istotnym problemem, to nie to było bezpośrednią przyczyną, dla której zdecydowaliśmy się skierować skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości oraz sądu w Düsseldorfie. Najważniejszym powodem był fakt, że jeśli dostawy rosyjskie zostaną skoncentrowane w jednym miejscu o krok od naszej zachodniej granicy w tak dużych wolumenach, jak zadekretowano w decyzji KE z dnia 28 października 2016 r., to szansa na nasze wejście do Europy na zasadach zdrowej konkurencji radykalnie spada. My – i jako firma, ale także jako państwo polskie – mamy bardzo wyrobiony pogląd, jeśli chodzi o wiarygodność dostaw z Rosji. Doświadczaliśmy wielokrotnie niewyjaśnionych przerw w dostawach, czym niesłychanie trudno się zarządza i co zawsze niesie za sobą dodatkowe, wcale niebagatelne, koszty. Bezpieczeństwo dostaw gazu nie może zależeć od jednej firmy dostawczej, a zwłaszcza od Gazpromu.
Do politycznego szantażu ze strony Rosji dochodzi kwestia cen surowca dostarczanego nam przez Gazprom.
To drugi aspekt sprawy. Dyktowane nam ceny dostaw są wyższe niż proponowane krajom Europy Zachodniej. To dlatego, że na zachodzie Europy konkurencja, dzięki dywersyfikacji źródeł dostaw gazu jest po prostu dużo większa niż w Polsce. Robimy wszystko, by taki stan rzeczy zapanował i w naszym kraju.
Warto dodać, że niezależnie od naszych działań związanych z gazociągiem OPAL właśnie w sprawie cen między PGNiG i Gazpromem oraz Gazpromem Export toczy się postępowanie arbitrażowe przed Trybunałem w Sztokholmie. Rozstrzygnięcia spodziewamy się tego lata.
Techniczne pytanie, które może być nieczytelne dla obserwatora z boku - dlaczego PGNiG w sprawie OPAL wystąpił niezależnie od rządu?
Rząd zareagował podobnie, działamy w pełnej koordynacji – z tym, że w praktyce są to dwa różne postępowania. Argumenty prawne po stronie rządu będą podobne, albo nawet bogatsze niż nasze, ale przyczyna jest taka sama.
Dodatkowo jako PGNiG wystąpiliśmy z pozwem przed sądem w Düsseldorfie. Upraszczając, można stwierdzić, że w Niemczech jest on traktowany jako druga instancja w stosunku do decyzji regulatora. Pierwszą jest de facto regulator – Bundesnetzagentur…
…który zresztą odegrał w całej sprawie bardzo interesującą rolę.
Tak. To regulator w pierwszej instancji podjął decyzję i dał niesłychany przywilej Gazpromowi. To jednak nie koniec. Gdy zapadła decyzja Komisji Europejskiej w tej sprawie, wspomniany regulator niemiecki zezwolił Rosjanom na przeprowadzenie aukcji od 1 stycznia 2017 r. Tymczasem gdy ogłosiliśmy publicznie, że zdecydujemy się na kroki prawne w tej sprawie, że najprawdopodobniej wystąpimy o wstrzymanie decyzji, Niemcy przyspieszyli i otworzyli furtkę o dwa tygodnie wcześniej niż zapowiedzieli – przesunęli termin aukcji na 19 grudnia 2016 r. To nie jest gra, do której jesteśmy przyzwyczajeni, bo to przypomina zabawę w chowanego i hasło „kto pierwszy, ten lepszy”. Tak zapewne można grać na giełdzie, ale na pewno nie rozstrzygać poważne spory prawne i gospodarcze.
Wstrzymać decyzję udało się dopiero od 1 lutego.
Tak. Wystąpiliśmy o tzw. „zabezpieczenie”, tj. o wstrzymanie aukcji przesyłu do czasu rozstrzygnięcia sporu. Sąd w Düsseldorfie wydał postanowienie dobre dla nas, choć tylko tymczasowe. Zażądał ponadto dodatkowych wyjaśnień, które już przesłaliśmy. Pierwsza decyzja, którą ma teraz podjąć sąd, będzie dotyczyć tego, czy podtrzymać zabezpieczenie.
Przez ten czas – od połowy grudnia do 1 lutego – odbywały się aukcje miesięczne, tygodniowe, dzienne, a nawet godzinowe – do wykorzystania maksymalnej zdolności przesyłowej na OPAL-u. Trwało to od grudnia, przez cały styczeń – dopiero od 1 lutego przesył spadł o połowę.
Nie obawia się Pan, że sąd w Düsseldorfie po prostu stanie w obronie swoich rodaków pracujących w niemieckim regulatorze?
Sąd w Düsseldorfie jest znany z dużej niezależności, potrafił w sprawach gospodarczych wydawać werdykty bezstronnie i bardzo obiektywnie.
Czy wszystkie ścieżki prawne zostały wykorzystane? Mówi się, że rząd mógłby złożyć oficjalną skargę w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości.
W tej sprawie od początku blisko współpracowaliśmy z rządem, który znał nasze plany oraz akceptował kolejne działania. Zaangażowanie naszych władz uwieńczone złożeniem przez Polskę osobnej skargi do Trybunału jest najbardziej wymownym potwierdzeniem wagi tej sprawy. Jak powtarzaliśmy już wielokrotnie, tu nie tylko chodzi o PGNiG, a przynajmniej nie przede wszystkim o naszą spółkę. W grę wchodzi bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju i losy rynku gazu w całej Europie Środkowo-Wschodniej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/328812-nasz-wywiad-piotr-wozniak-prezes-pgnig-o-kulisach-sporu-z-gazpromem-komisja-europejska-i-berlinem-to-my-stoimy-na-strazy-prawa