Można być za repolonizacją banków i to znacznie wcześniej, niż stała się ona modna, a jednocześnie szanować publiczne pieniądze i pieniądze akcjonariuszy oraz mieć tzw. wyobraźnię skutków.
W tej sprawie nie warto galopować, lepiej myśleć i chłodno kalkulować, co do zakupu włoskiego banku Pekao SA przez PZU SA i PFR i to za tak gigantyczną kwotę (11-13mld zł) za zaledwie 30 -35 proc. akcji. Skoro już jednak zdecydowaliśmy się na tzw. repolonizację sektora bankowego, poprzez drogie odkupienie, wcześniej tanio sprzedanych banków, to nie oznacza, że musimy go kupić w listopadzie, bo to Włosi - sprzedający - są w przymusowej sytuacji.
Chodzi o to, by nie powtórzyła się kompromitująca i bardzo kosztowna historia z prywatyzacją PZU SA na rzecz Eureko i późniejsze wielomiliardowe wydatki na odzyskanie tej ważnej spółki SP, w ramach tzw. „ugody”, choć sama umowa prywatyzacyjna PZU SA z 1999 r. była z mocy prawa nieważna. Nie tylko w tym przypadku „zabrakło nam wyobraźni i odwagi” w prywatyzacji, jak to ostatnio stwierdził wicepremier Mateusz Morawiecki. Podobny horror wydatkowy przeżyliśmy przy okazji zakupu koncesji i budowy kopalni na pustyni w Chile - Sierra Gorda - za ponad 16 mld zł, równie pospiesznie dokonaną przez inną spółkę SP - KGHM na przełomie 2011/2012 r.
Za dużo było tej nauki na błędach, za dużo zmarnotrawionych, publicznych pieniędzy i nieudanych inwestycji, za dużo życzliwości i wychodzenia na przeciw tym, którzy są w potrzebie. Bank Pekao SA po 8 grudnia 2016 r. będzie raczej tańszy niż droższy, a w grę może wchodzić oszczędność, rzędu nawet kilku miliardów złotych. Tą wysoką cenę, tego dużego banku w Polsce (11-13 mld zł) za 30-35 proc. udziałów, gotowi są na razie tylko Polacy.
Warto przypomnieć, że Włosi kupili „polskiego żubra” za zaledwie 4 mld zł, zarobili przez 16 lat; 22 mld zł, w tym 12 mld zł w formie dywidendy, a teraz zażyczyli sobie jeszcze ok. 12-13mld zł. Daj Boże robić każdemu takie interesy. Trzeba niezwykle poważnie brać pod uwagę to, jakie skutki wywrze ta transakcja na polskim rynku giełdowym, bankowym oraz na samego kupującego czyli PZU SA: na jego notowania, poziom rezerw finansowych, bilanse czy wielkość dywidendy. Należy podkreślić przecież, że to kluczowa - strategiczna spółka SP. Precyzyjne i pogłębione, a nie pośpieszne badania ksiąg i bilansów sprzedawanego przez Włochów banku Pekao SA, tzw. due dilligence właśnie rozpoczęte przez PZU SA i PFR mogą dostarczyć nowych, istotnych informacji, tym bardziej więc powinna obowiązywać rzymska zasada Festina lente.
To raczej włoski właściciel Unicredit ma przysłowiowy, finansowy nóż na gardle. Szczegółowa analiza opłacalności i skutków dla Polski zakupu włoskiego banku Pekao SA powinna mieć również ocenę niezależnych ekspertów oraz „pieczątkę” Prokuratorii Generalnej, by na przyszłość nie rodziła żadnych podejrzeń, co do transparentności i opłacalności. A, być może nawet w roli obserwatorów tego procesu repolonizacji banku warto by dopuścić przedstawicieli polskiego Sejmu i Senatu, bo repolonizacja majątku narodowego to sprawa ogólnonarodowa, a nie jedna z wielu biznesowych transakcji.
I chociaż bez własności nie ma suwerenności, to Repolonizację Polski i polskiego majątku narodowego trzeba dokonywać w sposób oszczędny i przejrzysty, a przede wszystkim bez zbędnego pośpiechu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/313580-repolonizacja-po-polsku-czyli-ku-rozwadze-kupujacych-pekao-sa