Dobra zmiano, przyjdź też do firmy Energa. Bardzo cię gdańszczanom brakuje!

Na zdjęciu: Poprzednie władze Energi wydawały pieniądze m.in. na takie absurdalne reklamy w gazecie Michnika. To tylko jeden z przykładów jak głębokich zmian, od marketingu po zarządzanie, wymaga firma. Ale niestety, na nic takiego na razie się nie zanosi. Szkoda, bo w wielu spółkach dobre zmiany udało się wdrożyć bardzo szybko.

Mama mojego przyjaciela niedawno skończyła 80 lat. Od syna dostała w prezencie „Wspomnienia” Nadieżdy Mandelsztam, wspaniałej żony wspaniałego (a Jej ulubionego) poety Josipa Mandelsztama. Niestety, tego samego dnia dostała też inny prezent – fakturę od dostawcy prądu, firmy Energa.

Faktura opiewa na jakąś gigantyczną dla niej kwotę. Może dlatego, że wcześniej przez długi czas Pani Teresa nie dostawała faktur z Energi wcale. Wszystko przez - jak ją poinformowano - „chwilowe” problemy z wdrażaniem nowego systemu obsługi klientów…

Okrągłe słowa rzeczników energetycznej spółki skarbu państwa (tych sprzed „dobrej zmiany” i po owej zmianie, która w przypadku Energi chyba najlepsza nie była), próbujących na różne sposoby wytłumaczyć przyczyny organizacyjnej klapy, jakoś mamy mojego przyjaciela nie uspokajają. Ona wolałaby usłyszeć zwyczajne: przepraszam. I chciałaby liczyć na konsultantów Energi, którzy powinni odnosić się do klientów z należytym szacunkiem. Zwłaszcza, jeśli ów klient jest osiemdziesięcioletnią kobietą.

Tak niestety nie jest. Wyjaśnienie czegokolwiek ciągnie się tygodniami, nie wiadomo, ile trzeba zapłacić i dlaczego tyle. Słowem – koszmar. Morze frustracji ludzkiej. I zero „dobrej zmiany”, na którą – również na najniższym, najbardziej przyziemnym poziomie – Polacy tak bardzo czekali. Klient jest nadal „petentem”, którego państwowy gigant ma gdzieś, bo jest gigantem.

Przypadek Pani Teresy wystarczyłby do napisania tego felietonu. Mieszkańcy Pomorza chcą dobrze funkcjonującej firmy „od prądu” i trzeba, do licha, ich oczekiwania po prostu spełnić.

Ale, z racji wykonywanego zawodu, dowiaduję się o Enerdze rzeczy o których na razie mało się mówi, a które bardzo niepokoją. I nie dają nadziei, że mniejsze i większe kłopoty tej spółki szybko się skończą.

Zacznijmy od wdrożenia owego nieszczęsnego systemu bilingowego. Nowe władze Energi – tak przynajmniej mówi się „na mieście” – przez miesiące nie mogły zidentyfikować wad systemu, nie mówiąc już o ich naprawieniu. Trudno uznać to za menadżerski sukces.

Słyszę też o zatrudnianiu „doskonałych fachowców” – dziwnym trafem pracujących wcześniej w tych samych firmach, co ważne postaci nowego rozdania w Enerdze. Nie zawsze, oj nie zawsze, były to firmy, które się dobrze na prawicy kojarzą. A choć spółka zatrudnia „doskonałych fachowców”, to zarząd nie gardzi ekskluzywnym doradztwem.

Słyszę również, to szczególnie żenujące, o wewnętrznych waśniach w państwowej spółce. I nie mam tu na myśli podjazdowych wojenek pomiędzy ambitnymi menedżerami, ale o regularnych bitwach na samych szczytach – z gryzieniem, kopaniem, chodzeniem po politykach i dziennikarzach. Słyszę, i widzę, fatalne wyniki finansowe spółki i kiepski kurs jej akcji. A tłumaczenia zarządu, które można streścić „jest źle, ale będzie dobrze, uwierzcie” jakoś słabo do mnie trafiają.

Nie słyszę za to – to pewnie przypadek - o szczegółach dotyczących realizacji umowy Energi ze spółką zarządzającą gdańskim stadionem. Energa wykłada na ten swoisty pomnik Pawła Adamowicza grube pieniądze. A co ma w zamian, jakie korzyści dla firmy? Nie bardzo wiadomo. Wiadomo, że umowa została zawarta w listopadzie zeszłego roku, a logotyp spółki pojawił się na fasadzie stadionu… z końcem maja. Nie jestem fachowcem, ale mam podejrzenie, że występuje jakiś problem z egzekwowaniem świadczeń sponsorskich. Dobra zmiano, przyjdź do Energi. Bardzo cię gdańszczanom brakuje.

Do tematu będę wracał, także na łamach tygodnika „w Sieci”, który jak zawsze serdecznie Państwu polecam:

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.