Brexit oznacza opóźnienie lub zawieszenie negocjacji o TTIP? „Najprawdopodobniej to będzie odłożone 'na ruski rok' i się nie ziści. Nie ma planu B"

Fot. stop-ttip.org
Fot. stop-ttip.org

Decyzja Brytyjczyków o opuszczeniu UE (Brexit) oznacza opóźnienie lub zawieszenie negocjacji porozumienia o wolnym handlu między UE i USA (TTIP), gdyż to Londyn był jednym z rzeczników jego zawarcia - mówili uczestnicy piątkowej debaty Fundacji Pułaskiego i Centrum Stosunków Międzynarodowych.

Z ostatecznych rezultatów czwartkowego referendum w Wielkiej Brytanii, ogłoszonych w piątek przez brytyjską komisję wyborczą, wynika, że 51,9 proc. głosujących opowiedziało się za Brexitem, a 48,1 proc. za pozostaniem kraju w UE.

W tej sytuacji nie mamy co liczyć na zamknięcie negocjacji TTIP ani w najbliższej perspektywie, ani w dalszej perspektywie. To na czym się opierał dzisiejszy porządek liberalny, a więc handel międzynarodowy, dzisiaj odchodzi do lamusa

—mówiła podczas debaty Katarzyna Pisarska z Europejskiej Akademii Dyplomacji. Negocjacje dotyczące TTIP, czyli Transatlantyckiego Porozumienia Handlowo-Inwestycyjnego, które utworzyłoby strefę wolnego handlu pomiędzy USA i Unią Europejską oraz wprowadziło wzajemne uznawanie standardów, trwają od 2013 roku. Dotychczas odbyło się 13 rund rozmów.

Strony zamierzały przeprowadzić 14. rundę w lipcu i zapowiadały gotowość zakończenia rozmów do końca 2016 r. Zdaniem ekspertów wydaje się to jednak obecnie mało prawdopodobne.

Jak zauważyła Katarzyna Pisarska, przez najbliższe lata uwaga Brukseli będzie koncentrowała się na negocjacjach z Wielką Brytanią dotyczących jej przyszłego statusu. Także zdaniem byłego marszałka senatu Longina Pastusiaka Brexit zatrzyma negocjacje ws. TTIP.

Wielka Brytania była bliżej porozumienia i była siłą naciskającą na porozumienie z USA. Amerykanom bardzo zależy i prezydent USA Barack Obama chce do końca tego roku zawrzeć to porozumienie. Obawiam się, że skutkiem Brexitu będzie osłabienie tych sił w Unii Europejskiej, które wspierały zawarcie porozumienia do końca roku” - mówił Pastusiak.

Zbigniew Pisarski z Fundacji Pułaskiego dodał, że gdy miał ostatnio okazję zapytać w Brukseli przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza o losy TTIP, jeśli dojdzie do Brexitu, ten „zamilkł na jakieś 45 sekund”.

Nie wiedział, od której strony zacząć i powiedział, że wówczas wszystko się rozsypie. (…) On, jako jeden z głównych przedstawicieli w negocjacjach z USA, nie widział w takim wypadku TTIP. I niestety potwierdza się, że najprawdopodobniej to będzie odłożone „na ruski rok” i się nie ziści. Nie ma planu B

—dodał Pisarski. Według uczestników debaty Brexit oznacza złe wiadomości dla europejskiej gospodarki. Były minister spraw zagranicznych, a obecnie szef rady nadzorczej Citibanku Andrzej Olechowski porównał tę sytuację do człowieka świeżo po zawale serca, gdy nie wiadomo jeszcze, jak rozległe szkody ten zawał spowodował.

Obawiam się, że integracja połączy kraje podobnie myślące, a my jesteśmy krajem niepodobnie myślącym

—mówił. Zaznaczył, że Polska jest krajem na uboczu UE i nie przystąpiła do unii walutowej, a perspektywy dla polskiej gospodarki nie są w tym układzie dobre.

Z kolei Małgorzata Bonikowska z Centrum Stosunków Międzynarodowych przekonywała, że należy przeanalizować argumenty eurosceptyków, gdyż w nich zawarte są również recepty, jak naprawić Unię Europejską.

Jej zdaniem Polska ma obecnie historyczną szansę, żeby aktywnie zaangażować się w budowanie przyszłości Europy i w ten sposób zająć miejsce po Wielkiej Brytanii.

Moglibyśmy zrobić historyczny krok do przodu

—oceniła.

Ryb, PAP

Komentarze

Liczba komentarzy: 14