Kontrolowany upadek SK Banku. Tygodnik „wSieci” ujawnia! Błędne decyzje nadzoru finansowego przyczyniły się do tragicznego końca tej instytucji finansowej

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Dzień przed zabawą sylwestrową skonał SK Bank w Wołominie – największy polski bank spółdzielczy. Ta upadłość będzie nas kosztowała ok. 2 mld zł. Czy Komisja Nadzoru Finansowego zrobiła wszystko, żeby stało się inaczej? Wiele faktów wskazuje na to, że nie. Sprawę badają Ministerstwo Finansów i Prokuratura Apelacyjna – pisze w najnowszym numerze tygodnika „wSieci” Wojciech Surmacz, redaktor naczelny „Gazety Bankowej”.

Upadek SK Banku wstrząsnął polską opinią publiczną przez długie lata karmioną bajkami o „doskonałej kondycji sektora bankowego” i „profesjonalnym, apolitycznym nadzorze”, który czuwa nad naszym rynkiem finansowym.

Szef Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) Andrzej Jakubiak marzy dziś zapewne, by dotrwać w spokoju do końca swojej kadencji upływającej jesienią tego roku. Jakubiak będzie chciał przetrwać w zaciszu gabinetu bez udzielania odpowiedzi na trudne pytania, bez publicznego pociągania go do odpowiedzialności.

Będzie mu jednak niezwykle trudno. Obciąża go przede wszystkim bezprecedensowa nagonka na Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (SKOK), którą politycy PO urządzili w zeszłym roku, w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Obnażyła ona upolitycznienie Jakubiaka i całej KNF. Jakubiak wręcz epatował wtedy odrazą do „pisowskich” SKOK-ów i z nieukrywaną przyjemnością wykonywał stosowne zalecenia premier Kopacz oraz ministra Szczurka

–—przypomina publicysta. Tygodnik „wSieci” wylicza liczne nieprawidłowości, które doprowadziły do upadku SK Banku:

Z analizy urzędowej dokumentacji działań podjętych wobec SK Banku wynika, że KNF widziała nieprawidłowości. Teoretycznie próbowała nawet interweniować, ale — zdaniem samych urzędników — zarząd banku nie bardzo chciał się stosować do zgłaszanych zaleceń. Ostatni akt katastrofy rozpoczął się od wprowadzenia we wrześniu 2015 r. zarządu komisarycznego do wołomińskiego banku

—pisze Wojciech Surmacz. Dopiero masowy odpływ klientów spowodował reakcję nadzorcy. Załatwiono więc kroplówkę z Narodowego Banku Polskiego, który przyznał 450 mln zł pomocy płynnościowej (pieniędzmi skarbu państwa poręczyło Ministerstwo Finansów kierowane wówczas przez Mateusza Szczurka z PO). Nawet to nic nie dało — pod koniec listopada 2015 r. trzeba było zawiesić działalność banku.

Urzędnicy KNF opublikowali wtedy liczący 44 strony „harmonogram” swoich działań. W zamyśle miał to być zapewne dokument broniący Komisję, potwierdzający jej profesjonalizm. W praktyce okazał się raczej, co podkreślali komentatorzy, swoistym aktem samooskarżenia

—czytamy w artykule w tygodniku wSieci. Najgorsze w historii SK Banku nie było jednak to, że KNF zrobił za mało, żeby ratować bank przed upadkiem. Wojciech Surmacz udowadnia, iż błędne decyzje nadzoru finansowego w istocie przyczyniły się do tragicznego końca tej instytucji finansowej: Komisja wiedziała więc, że jest źle, że bank rośnie w niekontrolowany sposób. Urzędnicy obecni w SK Banku mieli dostęp do wszystkiego, czego potrzebowali, by zidentyfikować zagrożenia.

A jednocześnie ta sama Komisja umożliwiała dalsze pompowanie kapitałów i rozkręcanie akcji kredytowej. Trzy decyzje, podpisane w 2012, 2013 i 2014 r. przez wiceprzewodniczącego KNF Wojciecha Kwaśniaka, pozwoliły bankowi uruchomić kredyty na 900 mln zł! Gołym okiem widać, że coś tu nie gra. Zapytaliśmy więc KNF, dlaczego pozwalała zaliczać środki pozyskane z obligacji do funduszy uzupełniających.

Dlaczego bank napompowany jak balon obligacjami i niespłacalnymi kredytami dostał od państwa w sierpniu 2015 r. kroplówkę w postaci 450 mln zł? Dlatego że trwała kampania wyborcza i KNF nie chciała drażnić opinii publicznej i tak wściekłej na banki za kredyty frankowe? A może po prostu Komisja miała inne zadanie, polegające na prowadzeniu politycznej dintojry przeciwko Spółdzielczym Kasom Oszczędnościowo-Kredytowym?

—pyta publicysta. Jedno jest pewne. Koszt upadku SK Banku dotknie wszystkich klientów instytucji finansowych w Polsce, co zauważa również Wojciech Surmacz:

(…) analitycy Domu Maklerskiego ING wyliczyli, że gwarancją Bankowego Funduszu Gwarancyjnego mogą być objęte depozyty SK Banku o wartości ok. 2 mld zł. Kosztami tymi zostaną obciążone inne banki, które będą musiały to sobie odbić na naszych kieszeniach. Postępowanie karne w tej sprawie prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. Na razie bez efektów.

Więcej o upadku SK Banku w tygodniku „wSieci”, w sprzedaży od 8 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.