Polskie Inwestycje Rozwojowe, czyli "ch..., d... i kamieni kupa" mają jeszcze poważną rolę do odegrania. Mateusz Morawiecki o planie PiS na naprawę gospodarki przez inwestycje

fot. wPolityce.pl/ "tvp.info"
fot. wPolityce.pl/ "tvp.info"

Zdaniem wicepremiera i szefa resortu rozwoju Mateusza Morawieckiego obietnice PiS nie będą „zbyt dużo kosztowały, bo chodzi o to aby je zrealizować i utrzymać w stabilności finanse państwa”. Minister zapowiedział, że deficyt budżetowy może być na poziomie 3,3 proc. I „nie należy się tym nadmiernie ekscytować”. Mówił także o planach rozwoju gospodarki, które zamierza realizować rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Pierwsze duże koło zamachowe to inwestycje, drugim kołem zamachowym ma być jeszcze bardziej wzmocniony eksport. Inwestycje chcemy wzmacniać przede wszystkim przez systemy gwarancji, ale również poprzez bezpośrednie inwestycje, które będziemy rozwijać poprzez instytucję, która wciąż się nazywa Polskie Inwestycje Rozwojowe. Tę instytucję chcemy wykorzystać do znacznego popchnięcia inwestycji do przodu i mamy szereg pomysłów na to. Chcemy również, aby ta instytucja inicjowała projekty, nie tylko żeby była, jak to się fachowo mówi - pasywnym inwestorem

— powiedział minister Morawiecki.

Inwestycje jako motor wzrostu, jako lokomotywa wzrostu to coś, czego obecnie najbardziej potrzebujemy. W mniejszym stopniu potrzebujemy konsumpcji, a w jeszcze mniejszym konsumpcji dóbr luksusowych. Jakichś płynących z Zachodu super-gadżetów za które sporo płacimy

— wyjaśnił szef superresortu.

W ślad za inwestycjami, jeżeli je będą wykonywać polskie firmy, będziemy wzmacniać polski kapitał, dzięki temu nasi polscy pracownicy będą więcej zarabiali. I tutaj to koło pozytywnie się zamknie

— mówił Mateusz Morawiecki. Wyjaśnił także skąd zamierza wziąć środki na obiecywane inwestycje. Beata Szydło mówiła o bilionie złotych.

Jestem pewien, że w ciągu najbliższych 7-8 lat, ponad wcześniej zaplanowaną ścieżkę wzrostu inwestycyjni właśnie ten bilion się znajdzie

— powiedział.

Minister Morawiecki przypomniał, że zaplanowany jeszcze przez rząd Ewy Kopacz na 2016 r. deficyt sektora finansów publicznych wynosił 2,8 proc.

Jeśli będzie większy o pół procenta, to nie stanie się żadna tragedia

oświadczył wicepremier.

Przypomnę, że pięć lat temu deficyt był 8 procent, a potem był 7 procent i nic się strasznego nie stało, więc czy to będzie 2,9 proc., czy 3,3 proc., to nic takiego się nie stanie

— dodał.

ciąg dalszy na następnej stronie ==>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.