Katastrofa podatkowa. Jedynymi wygranymi na wprowadzeniu podatku katastralnego mogą być deweloperzy

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Od dziewięciu lat jestem radną jednej z warszawskich dzielnic i doskonale znam problemy finansowe samorządów. Nie rozumiem jednak, jak można myśleć, że lekarstwem na puste kasy regionów ma być uszczuplanie portfeli ich mieszkańców. Bo na tym miałby polegać podatek katastralny, w którym upatruje się rozwiązania problemów finansowych samorządów - dzielnic i regionów. Proponuję obliczyć 1 procent wartości mieszkania lub domu. To może być w przyszłości nas wszystkich roczna powinność – nowy sposób na drenaż kieszeni właścicieli mieszkań, domów, nieruchomości gruntowych.

Dzisiejszy podatek od nieruchomości uzależniony jest od metrażu mieszkania, domu czy działki. W przyszłości może być zastąpiony przez kataster, który według szacunków może wynosić od 1% wartości nieruchomości. Właściciel domu o wartości 1 miliona złotych, który dziś płaci do kasy miasta 400 zł rocznie będzie musiał przygotować się na wydatek rzędu 10 tysięcy zł w skali roku. Właściciel mieszkania wartego 250 tysięcy będzie płacił rocznie 2,5 tysiąca. Łatwa kalkulacja, niełatwe koszty.

Kogo na to stać?

Wiele osób może myśleć: „ma dom o wartości miliona złotych, więc 10 tysięcy rocznie nie będzie dla niego problemem”. Cóż, życzę wszystkim właścicielom droższych posiadłości, żeby tak właśnie było. Ale nie możemy ich szufladkować, nie wszyscy są krezusami. Wystarczy popatrzeć na emerytów, którym - póki pracowali - powodziło się całkiem dobrze i pozwolili sobie na odkładanie na spokojną emeryturę np. w spokojnym domku z ogródkiem. Inny przykład - to spadkobiercy , którzy otrzymali w spadku dom, w którym wychowały się 3 pokolenia ich rodziny. Lub na młodych ludzi, którzy z kalkulatorem w ręku zdecydowali się na 30-letni, wysoki kredyt. Nikt, kto podejmował decyzję o nabyciu nieruchomości, nie brał pod uwagę dodatkowych wydatków na poziomie kilku czy nawet kilkunastu tysięcy złotych rocznie. Podwyżki dotknęłyby również rolników, właścicieli działek i najemców. Przypomnijmy, ile wynosi średnie realne miesięczne wynagrodzenie w naszym kraju: GUS podaje, że jest ok. 4 000 brutto, czyli niespełna 2 800 zł. netto. Czyli rocznie 33 600. Emerytura? Wbrew temu, co powiedział niedawno na antenie TVP Info minister Halicki, to nie 4 tysiące złotych, ale około 1 900 zł brutto miesięcznie. Skąd większość Polaków ma wziąć środki na nowy podatek? Dla nich wszystkich podatek katastralny może oznaczać konieczność sprzedaży,  a w najgorszym, najbardziej mrocznym scenariuszu nawet wywłaszczenie.

Są już zakusy

O podatku katastralnym nadal niewiele się mówi. Przed wyborami nikt nie podejmuje tego trudnego tematu, bo oznaczałoby to śmierć polityczną. Zjednoczona Lewica ma to obciążenie wpisane do swojego programu wyborczego, ale twierdzi, że dotyczyłby on tylko nieruchomości wartych powyżej 5 mln zł. Jednak pojawienie się go nawet w takim kształcie otwiera prostą drogę do rozszerzenia na innych właścicieli. Wprowadzenie podatku katastralnego w jakiejkolwiek formie oznaczałoby konieczność budowy zintegrowanego systemu o nieruchomościach. Jeśli ten będzie już gotowy, zniknie największa istniejąca obecnie przeszkoda w funkcjonowaniu katastratu. System obecnie jest w powijakach, ale jednak powoli powstaje. W obowiązującej ustawie o gospodarce nieruchomościami cały rozdział 2. jest poświęcony powszechnej taksacji nieruchomości. „Wartość katastralna” jest tu odmieniana przez wszystkie przypadki. Co więcej, rzeczoznawcy majątkowi muszą informować o wynikach wyceny nieruchomości, aby możliwe było budowanie w ten sposób bazy ich wartości. W 2012 roku kierowane przez Platformę Obywatelską Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zaprezentowało „Założenia krajowej polityki miejskiej do roku 2020˝, w której mowa jest o wspieraniu zrównoważonego rozwoju ośrodków miejskich, w tym przeciwdziałanie negatywnym zjawiskom suburbanizacji˝ m.in. poprzez „zreformowanie systemu podatku od nieruchomości, np. poprzez wprowadzenie podatku od wartości nieruchomości ad walorem lub podatku zależnego pośrednio od wartości nieruchomości” - ta forma obciążenia jest więc coraz bliżej.

Krajobraz po katastracie

Zwolennicy podatku katarstralnego uważają, że przyczyni się do wizualnej zmiany na lepsze naszego otoczenia, ponieważ nikomu nie będzie się opłacało trzymać np. pustostanów. Druga strona medalu jest taka, że remontowanie domów i inne inwestycje w nieruchomości będą nieopłacalne, ponieważ właściciele będą się obawiali wzrostu ich wartości. To, obok spadku, budowy domów jednorodzinnych z pewnością zatrzyma i tak ledwie zipiąca przez ostatni kryzys branżę budowlaną.

Ludzie byliby zmuszeni do sprzedawania większych nieruchomości, należy się więc spodziewać, że ich ceny poleciałyby na łeb na szyję. Szturm na tańsze mieszkania spowoduje gwałtowny wzrost ich cen. Jedynymi wygranymi mogą być deweloperzy, dla których rząd w ostatnim czasie i tak chyba zrobił zbyt wiele i zbyt dobrze.

Podatek katastralny istnieje już w wielu państwach Unii Europejskiej. Ale czy my jesteśmy na to gotowi? Jakie są różnice w wynagrodzeniu i poziomie życia między Polakami, a mieszkańcami Zachodniej Europy? Jak przy naszych zarobkach i skromnych emeryturach możemy sobie pozwolić na takie wydatki?

Dziwne, że w kraju o tak niskich dochodach i wysokich kosztach rządzący wciąż sięgają do kieszeni podatnika. Polacy są naprawdę niebywale zaradni, że do tej pory dają sobie radę. Ale ile można?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.