Marek Sawicki lekceważy problem wykupu polskiej ziemi. Jest to bardzo groźny proceder, który osiąga zatrważające rozmiary

Fot. freeimages.com
Fot. freeimages.com

We wczorajszej audycji w radiowej Jedynce minister rolnictwa Marek Sawicki przekonywał słuchaczy, że wyprzedaż polskiej ziemi w ręce obcokrajowców „nie jest tak poważnym problemem, jak twierdzą niektórzy rolnicy”. Powoływał się przy tym na dane ministra spraw wewnętrznych, zgodnie z którymi w ciągu ostatnich dziesięciu lat cudzoziemcom rocznie zezwalano na nabycie około 1200 hektarów.

Oznacza to, że minister rolnictwa wywodzący się z partii, która podobno jest ugrupowaniem chłopskim, bagatelizuje jeden najbardziej palących problemów polskiej wsi. Nie wiem, czy minister Sawicki po prostu nie ma wiedzy o tym, jak w rzeczywistości przebiega proces przemian własnościowych ziemi rolnej w Polsce, czy też usiłuje mydlić oczy opinii publicznej. Faktem jest, że dane którymi posiłkuje się Marek Sawicki nie odzwierciedlają w całości procederu wykupu.

Należy bowiem podkreślić, że te kilkaset zezwoleń udzielanych każdego roku przez MSW to zaledwie kropla w morzu zmian własnościowych. Najbardziej niepokojąca jest wyprzedaż ziemi za pośrednictwem tzw. „słupów”, w tym przedsiębiorstw z mieszanym kapitałem polskim i obcym. Taka firma ma prawną możliwość wykupienia ziemi bez zezwolenia resortu spraw wewnętrznych. Następnym krokiem jest sprzedaż takiego przedsiębiorstwa obcokrajowcom, którzy tym samym w sposób pośredni stają się właścicielami ziemi w Polsce.

Jest to bardzo groźny proceder, który w szczególności na tzw. Ziemiach Odzyskanych osiąga zatrważające rozmiary. Protestujący w tej sprawie rolnicy wielokrotnie wskazywali, że skala tego zjawiska sięga już kilkuset tysięcy hektarów ziemi. Podkreślmy, że tego typu praktyki służą ominięciu obowiązującego w Polsce prawa. Nie słyszałem, by resort kierowany przez Marka Sawickiego podjął jakiekolwiek konkretne kroki w tej sprawie.

Prawdziwe zagrożenie jest jednak dopiero przed nami. Na początku 2016 roku skończy się przewidziany prawem unijnym okres ochronny dla polskiej ziemi. Oznacza to, że na skutek błędów negocjacyjnych popełnionych przy wstępowaniu Polski do UE, już w przyszłym roku obywatele obcych państw będą mogli legalnie wykupywać ziemię w naszym kraju na takich samych zasadach jak obywatele RP.

W trakcie negocjowania traktatu akcesyjnego tłumaczono nam, że do 2016 roku bez wątpienia wyrówna się poziom życia między Polską a zachodnią Europą, a więc ceny ziemi w Polsce będą porównywalne do cen zachodnich. Miało to oznaczać, iż polska ziemia nie będzie tak atrakcyjna dla obywateli obcych państw, zaś siła nabywcza polskich rolników będzie porównywalna z zachodnimi. Czas pokazał, że stało się inaczej.

Zbliża się koniec kwietnia, a nie słychać by rząd podjął jakiekolwiek negocjacje z Brukselą celem zmiany zobowiązań zaciągniętych przez Polskę w tej sprawie. Tymczasem tego typu rokowania to kwestia wielu miesięcy, zaś procedura wejścia w życie wynegocjowanych zmian może trwać jeszcze dłużej.

Gdy Prawo i Sprawiedliwość zwycięży w listopadowych wyborach parlamentarnych, kwestia zablokowania wykupu polskiej ziemi przez cudzoziemców będzie jednym z naszych priorytetów. Złożona przez nas w Sejmie ustawa bezwzględnie zwalczająca ten proceder zostanie natychmiast uchwalona, nawet jeśli będzie to miało oznaczać wejście w spór z Komisją Europejską. Obrona polskiej ziemi przed wykupem to sprawa absolutnie kluczowa.

Ustawy blokujące wyprzedaż ziemi obcokrajowcom uchwalono kilka miesięcy temu m. in. w Bułgarii, na Węgrzech, na Słowacji i na Litwie. Mimo, że Komisja Europejska domagała się od rządów tych państw uchylenia tych przepisów, nie ugięły się one pod tym dyktatem. My w tej sprawie również nie ustąpimy.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.