ZUS odkrył to, o czym pisaliśmy w 2013 r. - skandaliczny proceder fałszowania dokumentów, na podstawie których cześć liderów związkowych zatrudnionych w KHW SA przeszła na górnicze emerytury po 25 latach rzekomej pracy pod ziemią.
W świadectwach pracy związkowców wpisano, że pracowali pod ziemią, ale nie wpisano, iż byli oddelegowani do pracy związkowej. Czyli pracowali na powierzchni, w biurze jako kopalniani urzędnicy. Dzięki fałszerstwom przeszli na emerytury kilkanaście lat wcześniej, niż powinni.
Wszczęto śledztwo. Odpowiedzialnością za ten skandaliczny, złodziejski proceder obarczono Zdzisława Aksamita, byłego dyrektora do spraw pracy w kopalni Mysłowice-Wesoła (kopalnia należy do Katowickiego Holdingu Węglowego SA), bo on podpisywał górnikom dokumenty do ZUS.
Z zeznań pracowników kopalni, do których dotarłem wynika, że Zdzisław Aksamit kazał przygotować podwładnym dokumenty do ZUS dotyczące Krzysztofa Urbana (szef „S” w kopalni Mysłowice, oddelegowany do pracy związkowej w latach 1998-2012) oraz Romana Orczyka (były wiceszef „S” w KHW). Przygotowane dokumenty nie zawierały wzmianki o ich wieloletniej związkowej delegacji.
Roman Orczyk od sierpnia 2011 r. do marca 2013 r. pobierał emeryturę i zgarnął 93 tys. zł. Jego kolega Krzysztof Urban z emerytury korzystał od września 2012 r. do stycznia 2013 r. i zarobił 24,5 tys. zł. Obaj związkowcy zasiadają razem w radzie nadzorczej Górniczej Spółdzielni Pracy w Mysłowicach.
Aksamit tkwił w „układzie” związkowym, gdyż zanim został dyrektorem był jednym z liderów Związku Zawodowego Górników w Polsce. A wiadomo, że „związkowcy to jedna rodzina”. Przynajmniej niektórzy.
Katowicki Holding Węglowy musiał zwrócić ZUS pieniądze, które zostały wypłacone związkowcom. I nie będzie dochodzić ich zwrotu od niedoszłych emerytów.
Były dyrektor kopalni Mysłowice-Wesoła dobrowolnie poddał się karze. Sąd za poświadczenie nieprawdy w dokumentach skazał go na rok i trzy miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz 2,4 tys. złotych grzywny. Aksamit był w tej całej aferze pionkiem. Z moich źródeł wynika, że na fałszowanie akt personalnych górników był „za krótki”. Musiał mieć na to przyzwolenie „góry”.
Każdy, kto ma pojęcie o pracy w kopalni i działających tam zwyczajach zdaje sobie sprawę, że Aksamit na takie numery co najmniej miał zgodę „góry”. Rozżalony skarżył się, że jego przełożeni odcięli się od niego, i stał się „kozłem ofiarnym”. Mówił, że polecenia płynęły od jednego z byłych już wiceprezesów KHW SA – słyszę od jednego z urzędników Katowickiego Holdingu Węglowego SA.
Sprawa ma jednak ciąg dalszy.
Zarząd KHW SA zlecił przeprowadzenie kontroli akt osobowych pracowników spółki, którzy przeszli na emeryturę od 2008 roku. Audyt pominął jednak pracowników Biura Zarządu. Mamy nieoficjalne informacje, że w umowach o pracę niektórych z nich wynika, że są także pracownikami dołowymi! Była prowadzona fikcyjna ewidencja, co do rodzaju wykonywanej przez te osoby pracy, jej miejsca i czasu. Osoby te miały wpisywane fikcyjne dni pracy w soboty, niedziele i święta lub inne nadgodziny. To można przeliczyć na konkretne kwoty
— wyjaśnia Sylwester Śpiewak, szef „Solidarności 80” przy kopalni Mysłowice-Wesoła..
Jednak nasze pisma do Zarządu KHW SA w sprawie wyjaśnienia tego procederu są ignorowane. Kto się boi kolejnej afery?
— pyta.
Analogia nasuwa się sama. Za czasów Edwarda Gierka piłkarze śląskich klubów, oficjalnie zatrudnieni jako górnicy, kopalnie widzieli tylko w drodze na treningi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/241340-spirala-afer-w-gornictwie-rozkreca-sie