Armia się zbroi, kupuje drabiny. Będziemy coś oblegać? Aż strach pomyśleć, ale tylko jeden mur przychodzi mi do głowy...

www.mitril.pl
www.mitril.pl

Ilekroć przejeżdżam przez Chęciny, przypominają mi się tam właśnie kręcone sceny z Hoffmanowej ekranizacji „Pana Wołodyjowskiego”, gdy Turcy, szturmujący Kamieniec Podolski, niosą tysiące drabin, przy pomocy których wspinają się potem na mury twierdzy.

A inni Turcy niosą snopy słomy, do podpalenia tejże twierdzy.

A tu dziś czytam w sieci:

Inspektorat Uzbrojenia rozpoczął przetarg na dostawę ponad 120 zestawów drabin abordażowych. Inspektorat Uzbrojenia planuje zakup: 55 sztuk drabin pojedynczych z osprzętem; 32 sztuk drabin podwójnych z osprzętem; 32 sztuk drabin pojedynczych składanych z osprzętem; 8 sztuk drabin abordażowych o konstrukcji „osękowej” z osprzętem. Przy wyborze oferty będzie brana pod uwagę: cena (70%), gwarancja (20%) i czas dostawy (10%). Termin składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu upływa 19 marca 2015 r.

Tak sobie myślę – po co dzisiaj armii tyle drabin? I nic mi innego do głowy nie przychodzi, niż tylko oblężenie. W obronie drabina zda się na niewiele, no chyba, że do ucieczki. Kwaśniewski po drabinie uciekał kiedyś z Sejmu przed oblegającymi go dziennikarzami.

Generalnie jednak drabiny to sprzęt mniej obronny, a zdecydowanie bardziej oblężniczy.

Ale gdzie ta twierdza, gdzie ten mur, który z drabin będziemy zdobywać? Aż się boję pomyśleć, gdzie, bo przychodzi mi do głowy tylko jeden.

Jak Inspektorat Uzbrojenia ogłosi przetarg na słomę, to już nie będzie wątpliwości…

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych