Polscy kierowcy nie zarobią jednak na przejazdach przez Niemcy. Firmy nie będą płaciły niemieckiej stawki

fot. freeimages.com
fot. freeimages.com

Polska jest zadowolona z efektów rozmów dotyczących płacy minimalnej i obowiązków administracyjnych związanych z tranzytem przez Niemcy. Zrobiliśmy wszystko co możliwe

— zapewniła premier Ewa Kopacz.

Szef MPiPS Władysław Kosiniak-Kamysz w piątek w Berlinie po spotkaniu z niemiecką minister pracy poinformował, że przepisy dotyczące płacy minimalnej i obowiązków administracyjnych związanych z tranzytem przez Niemcy zostają zawieszone.

Skomasowane, szybkie działania, szybka reakcja na problem, spowodowały, że możemy powiedzieć: na tę chwilę jesteśmy zadowoleni z efektów tych rozmów. Natomiast sprawę trzeba niewątpliwie rozwiązać. Rozwiązanie tej sprawy leży już po stronie Komisji Europejskiej. My z naszej strony zrobiliśmy wszystko

— powiedziała dziennikarzom premier Kopacz, która przebywa z wizytą w Paryżu.

Zawieszono wykonywanie zapisów ustawy o płacy minimalnej w stosunku do polskich tranzytowców do momentu opinii Komisji Europejskiej. KE będzie podejmować decyzje po odpowiedzi strony niemieckiej

— dodała.

Premier podkreśliła, że wprowadzenie ustawy o płacy minimalnej w Niemczech to prawo tego kraju. Dodała jednak, że:

Interpretacja, akty wykonawcze, rozporządzenia i niekiedy nadinterpretacja, brak elastyczności powodowały straty dla polskich przedsiębiorstw.

W ocenie Kopacz potrzebna jest solidarność w tym, co jest fundamentem Unii Europejskiej.

Polska głęboko w to wierzy, jestem przekonana, że zarówno Francja, Niemcy i wszyscy, którzy są w Unii, wierzą, że jej siłą jest i solidarność, ale też jednolity rynek. Dzisiaj musimy tak dostosować działania, żeby nie podważać jednolitego rynku

— zaznaczyła.

Cała sprawa zaczęła się od kwestii płacy minimalnej jaka obowiązuje w Niemczech. Polski kierowca, który tylko przejeżdżałby przez Niemcy, dostawałby wypłatę powyżej ustalonej u naszego zachodniego sąsiada płacy minimalnej. Mogłoby to spowodować poważne straty u polskich przedsiębiorców zajmujących się transportem.

To jednak nie tylko kwestia wysokości wypłaty dla kierowców, która zwiększyłaby się gdyby zastosowano niemieckie stawki, ale też problem biurokratyczny.

Zastosowanie niemieckiej wykładni wymusiłoby na polskich przewoźnikach dostarczenie odpowiednich dokumentów, przetłumaczonych na język niemiecki. Gdyby okazało się, że strona polska popełniła błąd przy wypłacaniu pensji, przedsiębiorcy z Polski mogliby zapłacić nawet pół miliona euro kary.

mly/PAP/wyborcza.biz

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.