Ojczyste kpiny z zielonej wyspy, czyli moje podsumowanie 2014 roku i nie tylko. Jest dobrze, ale nie beznadziejnie

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Na progu nowego roku wszyscy coś podsumowują: jak było, jak jest i ewentualnie jak będzie. Wymowa tych podsumowań jest różna, w zależności od tego, kto pyta i kto odpowiada. Jeśli pytają tzw. dziennikarze prawicowi - wiadomo, ci szukają tylko dziury w całym.

Tak w każdym razie utrzymują przedstawiciele mediów tzw. prorządowych, które mają do przekazania same dobre wieści: że nasza zielona wyspa rośnie w siłę i ludziom żyje się dostatniej. Ja pytał nie będę i nie poproszę o odpowiedzi ani tych z siebie zadowolonych, ani ich politycznych przeciwników. Oprę się wyłącznie na opiniach spoza rządowej koalicji i jej opozycji, przede wszystkim zagranicznych, ale także polskich instytucji.

Ze dwa miesiące temu międzynarodowa Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) porównała jakość życia we wszystkich krajach członkowskich. Zgodnie ze sporządzona listą, wśród 36 państw Polska znalazła się na 32 miejscu. Oceny dokonano w 9 kategoriach, w których przyznawano od 0 do 10 punktów. W kategorii dotyczącej dochodów otrzymaliśmy oszałamiający 1,3 pkt. i wypadliśmy gorzej np. od Czech, Słowacji czy greckiego bankruta.

Pomijając tzw. umowy śmieciowe, które nie gwarantują żadnych świadczeń socjalnych i skazują pracujące Polki i Polaków na starcze ubóstwo, wynagrodzenia w naszym kraju należą do najniższych w Unii Europejskiej. Wskazał na to m.in. także nasz CBOS. Przeciętne zarobki w najwyżej notowanym Luksemburgu wynoszą 4663 euro. W Polsce zarabiamy średnio (w przeliczeniu) 865 euro, przy czym liczba ta nie odzwierciedla rzeczywistej sytuacji materialnej polskiego społeczeństwa, jeśli bowiem dziewięć osób zarabia np. po 1 tys. zł, a tylko jedna osoba 31 tys. zł, to przeciętna ich dochodów wyniesie… 4 tys. zł. O „zamożności” polskich rodzin świadczy m.in. ranking UNICEF, w którym Polska zajęła 21. miejsce (na 24 kraje) pod względem różnic w poziomie życia dzieci; aż 22% najmłodszych Polaków stoi przed groźbą życia w nędzy. Na ubóstwo cierpi około 2 mln naszych rodaków, których dochody nie pozwalają na zaspokojenie elementarnych potrzeb, zaś 5 mln obywateli III RP zmaga się z trudną sytuacją życiową - brakiem środków na wyżywienie, ubrania, zapewnienie odpowiednich warunków mieszkaniowych, nie mówiąc już o realizacji potrzeb społecznych i kulturalnych. Według „Rzeczpospolitej”, która skorzystała z oficjalnych danych GUS („Warunki życia rodzin w Polsce”), ponad pół miliona polskich dzieci nie dojada, niespełna pół miliona nie ma wszystkich podręczników, a „blisko 600 tys. nie chodzi do dentysty z powodu biedy”.

Oprócz niskich płac, raport OECD („Employment Outlook 2014”), zwraca uwagę na kontrastujący na tle innych, rozwiniętych państw brak zabezpieczenia na wypadek bezrobocia w naszym kraju, wysokie ryzyko utraty pracy, brak poczucia bezpieczeństwa przed jej utratą, wynikający stąd stres i niewystarczające świadczenia na rzecz bezrobotnych. Pod względem wysokości zarobków Polska zajęła 26. miejsce (spośród 32 krajów), 25. - jeśli chodzi o ryzyko bezrobocia, 26. odnośnie do wsparcia dla osób bez zatrudnienia. Niższe bezrobocie jest aż w 27 krajach. Ponadto, jak podał Eurostat, nasz kraj znalazł się na ostatnim miejscu w UE pod względem wydatków na walkę z bezrobociem oraz zasiłki dla bezrobotnych, które stanowią u nas tylko 1,5% funduszy na cele społeczne (unijna średnia wynosi 5,6%).

Relatywnie małe zarobki powodują, że Polacy nie mają z czego oszczędzać i odkładają coraz mniej pieniędzy „na czarną godzinę”. I pod tym względem znajdujemy się w Europie na szarym końcu Europy. Mamy np. dwukrotnie mniejsze depozyty niż czescy sąsiedzi, nie mówiąc np. o Belgach, którzy w porównaniu z nami odłożyli 9 razy więcej (proporcjonalnie do dochodów). W tym kontekście wielka bolączką naszego kraju pozostaje kwestia zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych. Według OECD, pod względem warunków lokalowych zajmujemy w Europie przedostatnie miejsce – gorzej jest tylko w Turcji. Z badań zleconych w ubiegłym roku przez organizację Habitat for Humanity Poland wynika, że 52,8% Polaków nie ma nadziei na poprawę sytuacji mieszkaniowej w najbliższych latach, w czym notabene aż 73% naszego społeczeństwa upatruje przyczyn naszego kryzysu demograficznego.

Krótko mówiąc, metraż mieszkań zajmowanych przez polskie rodziny jest zbyt mały, mieszkań jest za mało, a ich ceny są nie do pokrycia z przeciętnej, polskiej kieszeni nawet w ratach. A propos niechęci młodych Polek i Polaków do posiadania dzieci: jak podkreślono na międzynarodowym Forum Demograficznym w Berlinie, Polska jest przykładem państwa, gdzie podczas tylko jednej dekady współczynnik narodzin spadł z jednego z najwyższych w Europie do jednego z najniższych w świecie. Tyle za komentarz o skuteczności naszej polityki prorodzinnej.

Jedna z wiadomości z ostatniej chwili traktuje o tym, że żyjemy w kraju o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu w UE. Wykazał to właśnie raport NIK. Za niedotrzymanie unijnych norm czystości powietrza określonych w dyrektywie CAFE grozi nam kara 4 mld zł. W pierwszej dziesiątce europejskich miast, w których przekraczane są dopuszczalne, dobowe stężenia szkodliwych pyłów znajduje się aż sześć polskich aglomeracji: Kraków, Nowy Sącz, Gliwice, Zabrze, Sosnowiec i Katowice. Z powodu zanieczyszczenia powietrza umiera rocznie ok. 45 tys. Polaków - stwierdził prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski przy omawianiu wyników tego raportu.

Co do umieralności i naszego systemu opieki zdrowotnej, powiedziano już aż nazbyt wiele. I co? I nic. Według analiz Komisji UE i Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia (międzynarodowy ranking jakości usług medycznych), nasza służba zdrowia należy do najgorszych w Europie; Polska zajęła 27. Miejsce na 33 zbadane kraje. Mamy najmniejszą liczbę lekarzy (w przeliczeniu na 10 tys. mieszkańców) spośród wszystkich krajów UE. Księga skarg i zażaleń dotyczących naszej służby zdrowia od lat pęka w szwach: niekiedy wręcz kuriozalnie długie oczekiwanie na operacje, protezy, zabiegi czy przyjęcie przez lekarzy specjalistów, utrudniony dostęp do nowoczesnych leków, wysoka umieralność na niektóre dolegliwości w porównaniu z innymi krajami wspólnoty itd. Tymczasem „resort stara się przeanalizować, jak to się dzieje, że znaczący wzrost nakładów w ciągu ostatnich kilku lat nie przekłada się na znaczącą poprawę jakości”…, zdziwił się w wywiadzie dla RMF minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Zgodnie z analizą Concord-2, opublikowaną przez periodyk „Lancet Oncology”, która traktuje o skuteczności leczenia chorych na raka i przeżywalności pacjentów, Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Europie. Sztandarowy pomysł ministra Arłukowicza na zmniejszenie kolejek cierpiących na nowotwory napotyka na trudności i świadczy raczej o niedowładzie umysłowym tego resortu i całego rządu – bo, nawet, gdyby się udał, co z leczeniem innych chorób? Weźmy pod uwagę np. cukrzycę - cierpi na nią 3 mln Polaków (z tendencją wzrostu), z jej powodu w ubiegłym roku wykonano 13 tys. amputacji stóp, co plasuje nas w niechlubnej, europejskiej czołówce, pod względem korzystania z nowoczesnych metod leczenia tkwimy w ogonie Europy. W kwestii zwalczania innych dolegliwości - podobnie. Jak doniosło branżowe wydawnictwo „Termedia”:

„Polska jest na szarym końcu pośród 15 krajów wybranych do badania Charles River Associates, jeśli chodzi o dostęp do leczenia modyfikującego chorobę stwardnienie rozsiane.

Tylko 13% chorych otrzymywało te leki, podczas gdy w Niemczech 69%, w Finlandii 62%, w sąsiednich Czechach 39%”… Co jeszcze? Można jeszcze o najnowszym rankingu Komisji Europejskiej dotyczącym jakości transportu w krajach UE, w którym Polska zajęła ostatnie miejsce spośród 28 państw członkowskich. Oceniono w nim stan transportu drogowego, kolejowego, lotniczego i morskiego w siedmiu kategoriach: infrastruktury, bezpieczeństwa, wpływu na środowisko, innowacji i badań naukowych, logistyki, oraz wdrażania prawa unijnego. Inwestycje drogowe, które gdzie indziej stymulują rozwój, dają pracę i zarobek wielu firmom, u nas przyczyniły się do masowych bankructw, a towarzyszyły im rozliczne afery, skandale i korupcja, że przemilczę takie kwiatki, jak wprowadzanie opinii publicznej w błąd przez byłego ministra transportu Sławomira Nowaka, jakoby Komisja Europejska miała zgodzić się na przesunięcie na inwestycje drogowe niewykorzystanych środków przy modernizacji kolei, co okazało się niemożliwe, czy np. niedawne obcięcie dofinansowania UE na zakup Pendolino… Na marginesie, w ocenie Brukseli, a także naszego NIK-u, pod względem bezpieczeństwa drogowego Polska zajęła przedostatnie miejsce we wspólnocie. Z kolei na polskich torach dochodzi do największej liczby wypadków, na co wskazuje znów raport Europejskiej Agencji Kolejowej.

Co jeszcze? „Dziennik Gazeta Prawna” zwróciła uwagę na inna kwestie: „Polska znów na szarym końcu w Unii Europejskiej. Tym razem zostaliśmy fatalnie ocenieni pod kątem wdrażania unijnego prawa” – koniec cytatu. Według dziennika, przeciw naszemu krajowi w ubiegłym roku wszczęto 42 postępowania o naruszenie unijnego prawa przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu, opóźnienia Polski w wdrażaniu europejskich przepisów przekraczają 16 miesięcy (przy unijnej średniej 9 miesięcy).

Można by jeszcze nadmienić np. o znakomitych osiągnięciach Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Polska zajęła 30. miejsce wśród 34 krajów Ocenionych przez OECD pod względem usług i dostępu do szerokopasmowego internetu bezprzewodowego, oraz liczby gospodarstw podłączonych do sieci światłowodów. Gorzej od nas jest tylko na Słowacji, w Chile, Meksyku i w Turcji. Czy ktoś jeszcze pamięta zapewnienia rządu premiera Donalda Tuska o rewolucji dotyczącej „e-administracji”…? Z innym raporcie ONZ na temat informatyzacji procesów zarządzania państwami Polska zajęła 47. miejsce. W 2010 r. zajmowaliśmy 45., a w 2008 r. na 33. miejsce. Według Eurostatu, jesteśmy też jednym z trzech krajów, które w najmniejszym stopniu korzystają z cloud computingu (przetwarzania danych w chmurze). Ale zostaliśmy wyróżnieni za „aktywne korzystanie z serwisów społecznościowych przez rząd w celu porozumiewania się z obywatelami”… Co jeszcze? Np. odnośnie do naszego postępu naukowo-technicznego - także w rankingu innowacyjności KE okupujemy tyły, wespół z Rumunią, Łotwą i Bułgarią. W badania i innowacje najwięcej inwestują Dania, Niemcy i Finlandia. Nic zatem dziwnego, że mamy najmniejsza liczbę zgłoszeń patentowych. Jak wynika z danych firmy Crido Taxand, w międzynarodowym zestawieniu liczby patentów na milion mieszkańców jesteśmy 72 razy gorsi od… Luksemburga i ponad 60 razy gorsi niż Szwajcaria. W rankingu najlepszych uczelni na świecie, nasze najlepsze uniwersytety - Jagielloński i Warszawski plasują się dopiero w czwartej setce, co mówi samo za siebie.

Można by jeszcze np. o rosnącej z roku na rok liczbie samobójstw w Polsce: do grudnia br. usiłowały odebrać sobie życie 7 tys. 734 osoby, czyli o półtora tysiąca więcej niż w tym samym czasie ub.r. Można też o tułaczce milionów młodych, wykształconych Polaków za chlebem po świecie, czy o tykającym liczniku zadłużenia publicznego, które będą spłacać nasze dzieci i wnuki, gdyż suma ta narasta tysiącami z sekundy na sekundę. W chwili obejmowania rządów przez spółkę PO-PSL nasz dług publiczny wynosił 527,4 mld zł, w momencie pisania tego zdania(sic!) wybiła na nim kwota 1 bln 132 mld 540 mln 442 tys. 500 zł. Ale to już nieaktualne. Kto chce sprawdzić ile będziemy mieli do spłacenia na koniec 2014r., nich kliknie 31 grudnia tuż przed północą na link międzynarodowego zegara - „national debt clocks”:

http://www.nationaldebtclocks.org/debtclock/poland

Nawet w kwestii recyklingu śmieci nie mamy się czym chwalić. Chociaż na samorządy nałożono obowiązek segregacji odpadów, większość śmieci wciąż trafia na wysypiska. „Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej pod względem ilości odzyskiwanych odpadów komunalnych”, poinformował portal EurActiv.

Reasumując, jest dobrze, ale nie beznadziejnie. Bo mamy przecież najlepszych, najbardziej kompetentnych i najbardziej odpowiedzialnych polityków na kontynencie, czego dobitnym wyrazem był tegoroczny wybór ekspremiera Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Ja sam…

„Stosunek mam do spraw tych twórczy. Wiem: człowiek rośnie, gdy się kurczy! Wśród rogów i kantów przeciskam więc ciało, posiniaczone zgodnie z uchwałą, a za mną się bezradnie miota mój Anioł-Stróż-Patriota! Bo że się rąbnę w to czy w owo - należy mi się! Ustawowo”… - że posłużę się cytatem z twórczości Mariana Załuckiego. Więc w starym roku biję się w piersi za to, że w podsumowaniu odważyłem się sięgnąć do tendencyjnych raportów, ocen i danych takich jawnie propisowskich instytucji jak UNICEF, OECD, Eurostat, Komisje UE, itd. itp. Toż to nie dziennikarstwo, tylko „Oj-czyste” kpiny, jak zatytułował jeden ze swych tomików satyryk Załucki. Ażeby jednak nie było tak minorowo, „w bulu i nadzieji” wzywam na progu nowego, wyborczego roku: bądźmy optymistami! Pan Marian też nim był, choć i on sarkaził, jak w rymowance pt. „Stopa w głowie”:

„Trudno. Poczekam. Odrobinę. W gazetę nóżki swe owinę. Najszybciej bowiem (jak to wiecie), stopa podnosi się w gazecie!”…

PS. Do jednego z „dyżurnych” internautów, który ubolewa, że „red. Cywiński wylądował w ścieku braci Karnowskich”. Fakt, z jego punktu widzenia, prawda brzydko pachnie… Mimo wszystko, wszystkiego najlepszego!

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.