Unia Europejska kontynuuje samobójczy dla gospodarki kurs redukcji CO2, a polski rząd jak zawsze kupuje drobne ustępstwa i rozpoczyna świętowanie

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz i kanclerz Niemiec Angela Merkel, Fot.PAP/EPA
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz i kanclerz Niemiec Angela Merkel, Fot.PAP/EPA

Unia Europejska ograniczy emisje CO2 o co najmniej 40 proc. do 2030 r. względem roku 1990 — uzgodnili przywódcy państw w nocy z czwartku na piątek w Brukseli. Mniej zamożne kraje UE, w tym Polska, będą ponoć mniej obciążone kosztami ambitnej polityki klimatycznej.

Drastyczny, bo aż 40-procentowy cel redukcji emisji CO2 do 2030 r. to główny element porozumienia w sprawie nowych ram unijnej polityki klimatycznej po roku 2020.

CZYTAJ KONIECZNIE NA PORTALU STEFCZYK.INFO: Premier Kopacz musi zawetować ustalenia szczytu klimatycznego UE

Nie było łatwo, ale byliśmy w stanie osiągnąć to porozumienie” - powiedział szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy na konferencji prasowej po zakończeniu obrad pierwszego dnia szczytu.

Herman van Rompuy z wnuczką. Fot.PAP/EPA
Herman van Rompuy z wnuczką. Fot.PAP/EPA

W rzeczywistości jednak, wbrew przewidywaniom, obrady potoczyły się dość gładko i szybko.

Drogę do kompromisu otworzyło spotkanie premier Ewy Kopacz z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydentem Francji Francois Hollande’em oraz Van Rompuyem. Krótko po rozpoczęciu szczytu rozmawiali oni na temat polskich postulatów, podczas gdy pozostałe kraje czekały na wynik tych negocjacji.

Ostateczne porozumienie przewiduje, że udział energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii elektrycznej w UE wyniesie co najmniej 27 proc. w 2030 r. Cel ten będzie wiążący na poziomie całej Unii, ale nie dla poszczególnych państw członkowskich. Obecnie udział energii odnawialnej to ok. 14 proc.

Oznacza to, że niemiecki przemysł zyska nowe zamówienia, m.in. na elektrownie wiatrowe, które w jeszcze większym stopniu zaśmiecą polski krajobraz, a przemysł polski wytraci atuty konkurencyjności. Kłopoty będą też miały polskie kopalnie, wzrośnie uzależnienie naszego kraju od gazu i ropy.

Unia ustaliła też, że zwiększy efektywność energetyczną o co najmniej 27 proc. Cel ten będzie niewiążący. To mniej niż proponowała na początku roku Komisja Europejska, która chciała zobowiązania do zwiększenia efektywności energetycznej o 30 proc. Dlatego UE zamierza ponownie przyjrzeć się uzgodnionym zapisom w tej sprawie w 2020 r. i będzie mogła podwyższyć ten cel do poziomu proponowanemu przez KE.

Jak podkreślił Van Rompuy, kompromis, który udało się wypracować, jest nie tylko ambitny, ale też zrównoważony i sprawiedliwy. Wskazywał, że każdy kraj będzie ponosił jego ciężar zgodnie ze swoim stopniem zamożności i zdolnościami do działania w celu ochrony klimatu.

Porozumienie oparte jest też na zasadzie solidarności

— przekonywał. Twierdzi, że państwa z niższym dochodem otrzymały wsparcie w postaci zarówno „adekwatnych celów” jak i dodatkowych funduszy, które mają pomóc im w okresie przejściowym do uzyskania rozbudowanego sektora czystej energii.

To pomoże chronić międzynarodową pozycję konkurencyjną naszego przemysłu i chronić miejsca pracy”

— powiedział Van Rompuy.

Redukcja emisji w jednym miejscu może być mniej kosztowna niż gdzie indziej - i to musimy wykorzystać

—- dodał.

Kompromis przewiduje, że mniej zamożne kraje UE (z PKB poniżej 60 proc. średniej unijnej) - wśród nich Polska - będą mogły przekazywać darmowe pozwolenia na emisję CO2 elektrowniom do 2030 r. O taki zapis walczyła premier Ewa Kopacz. Bez takiej klauzuli byłby trudno powstrzymać podwyżkę cen energii elektrycznej w Polsce. Według źródeł dyplomatycznych Polska energetyka będzie mogła otrzymać pulę darmowych uprawnień o wartości 31 mld złotych.

Najmniej zamożne państwa UE podzielą się też środkami ze specjalnej rezerwy utworzonej z 2 proc. pozwoleń na emisję. Według nieoficjalnych wyliczeń przekazanych przez źródła dyplomatyczne oznacza to, że Polska otrzyma ok. 7,5 mld zł do 2030 r. na modernizację naszej energetyki. Jednak w dokumencie końcowym pozostał zapis, że w zarządzanie tymi funduszami zaangażowany ma być Europejski Bank Inwestycyjny, ale - według dyplomatów - nie będzie podobno przeszkód, żeby za te pieniądze Polska unowocześniała swe elektrownie węglowe.

Z kolei państwa z PKB poniżej 90 proc. średniej unijnej dostaną też dodatkowe pozwolenia na emisję CO2. Dla nich przeznaczone będzie 10 proc. całkowitej sumy wszystkich uprawnień.

Z perspektywy Polski ważny jest też podział wiążącego na poziomie UE celu ograniczenia emisji na sektory objęte systemem handlu pozwoleniami (ETS) i takie, które są poza nim. W tym pierwszym przypadku redukcja na poziomie unijnym ma wynieść 43 proc., w drugim 30 proc. (w porównaniu do 2005 r.).

We wnioskach znalazł się zapis przewidujący, że w sektorach poza systemem ETS (w rolnictwie, handlu i transporcie) żaden kraj nie będzie mógł zwiększać emisji, a redukcja wyniesie od 0 do 40 proc. Polska chciała zwiększać w tym sektorze emisje, jednak zapisy ze szczytu tylną furtką dają nam taką możliwość na zasadzie wymiany z innymi krajami.

W końcowych wnioskach znalazł się też zapis, że po globalnym szczycie klimatycznym w 2015 r. w Paryżu, UE powróci do kwestii swoich celów klimatycznych. Van Rompuy zastrzegł jednak, że cele te nie zostaną „rozwodnione”. Wszystkie decyzje dotyczące ram polityki klimatycznej mają być podejmowane przez szczyty UE, czyli jednomyślnie.

Korzystne uzgodnienia dotyczące połączeń energetycznych wywalczyły też Portugalia i Hiszpania. Do wniosków szczytu wpisano rozwiązania, które umożliwią tym państwom wymianę 15 proc. energii elektrycznej z innymi krajami. W praktyce chodziło o połączenie sieci energetycznych przez Pireneje, na które niechętnie patrzy Paryż, obawiając się o interesy swojego sektora energetycznego.

Zdaniem odchodzącego szefa Komisji Europejskiej Jose Barroso, dzięki kompromisowi UE utrzyma wiodącą rolę na świecie w walce ze zmianami klimatu. Wyraził nadzieję, że inne największe gospodarki świata pójdą w ślad UE i na przyszłorocznym szczycie w Paryżu zawarte zostanie „przełomowe porozumienie” w sprawie walki z globalnym ociepleniem.

Ociepleniem, które - dodajmy - poddawane jest w wątpliwość przez wielu ekspertów, a już teza iż winny mu jest człowiek to raczej przesąd niż wiedza naukowa.

To wszystko, jak zwykle, nie przeszkadza polskiemu premierowi głosić sukcesu:

Fot.PAP/EPA
Fot.PAP/EPA

Nie będzie dodatkowych obciążeń dla Polski w związku z nowymi ramami polityki energetyczno-klimatycznej UE

— przekonywała w Brukseli premier Ewa Kopacz po zakończeniu pierwszego dnia obrad unijnego szczytu.

Pamiętacie moje expose? Mówiłam - z tego szczytu nie przyjedziemy z dodatkowymi obciążeniami i rzeczywiście nie ma dodatkowych obciążeń

— powiedziała premier polskim dziennikarzom.

Poinformowała, że Polsce udało się m.in. wynegocjować utrzymanie systemu darmowych pozwoleń na emisję CO2 dla sektora elektroenergetycznego na poziomie 40 proc. do 2030 roku.

Jak mówiła, system darmowych pozwoleń na emisję miał wygasnąć w 2019 r.

Natomiast my - dzięki ciężkiej pracy tych wszystkich ludzi, którzy tu byli i negocjowali, i rozstrzygnięciom już na samej Radzie, przedłużyliśmy te darmowe (pozwolenia na) emisje do roku 2030

— stwierdziła premier.

Dodała, że umożliwi to przekazywanie polskiemu sektorowi elektroenergetycznemu uprawnień do emisji CO2 za darmo. Jak przekonywała, „jest to niewątpliwie gwarantem, że nie będą rosły ceny energii”.

Cóż, niejedna taka obietnica już z ust tej władzy padała. Jak wiadomo, przy obecnych mediach, nikt nigdy ich odpowiednio nie sprawdza.

gim, inf. własna, PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych