Jak wygrać w Totka kilka razy z rzędu? To proste! I byłoby śmieszne, gdyby nie dotyczyło BARDZO POWAŻNEJ SPRAWY

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Zatrważającą historię znajdujemy na blogu Mirosława Dembińskiego, finansisty, wiceprezesa Kasy Stefczyka.

Zacytujmy:

Czy wygrali Państwo kiedyś w totka? Nie? No cóż, mi się to również nigdy nie udało. Skreślałem liczby, wymyślałem systemy, wysyłałem dziesiątki kuponów i nic. Zamiast spodziewanej szóstki i grubych milionów wpadała najwyżej trójka i marnych parę złotych. Tym bardziej podziwiam wyczyn audytorów z firmy Deloitte Polska, którzy prowadzili w naszej Kasie Stefczyka audyt sprawozdania finansowego za 2013 rok. Udało im się bowiem to, co nie udaje się nam, zwykłym ludziom - oszukali los i przeskoczyli rachunek prawdopodobieństwa.

W związku z tym, że to mój pierwszy post na blogu, zanim przejdę do sedna kilka zdań wprowadzenia.

— Kasa Stefczyka jest największą spółdzielczą kasą oszczędnościowo-kredytową w Polsce. Nasze aktywa to około 40 procent aktywów całego sektora. Zrzeszamy 900 tysięcy członków, którzy darzą nas niesłabnącym zaufaniem i korzystają z przyzwoitej oferty produktów finansowych.

— Kasy Stefczyka nie lubią politycy formacji, które mają dziś największy wpływ na polską rzeczywistość. Nie lubią nas chyba dlatego, że podobno jesteśmy „pisowscy”, „prawicowi” a na dodatek finansujemy tak straszliwie „wsteczne” rzeczy jak rozmaite inicjatywy patriotyczne czy dzieła Kościoła.

— Nie przepada za nami także Komisja Nadzoru Finansowego, podlegająca bezpośrednio premierowi. Od chwili, gdy zmieniły się przepisy o skok i trafiliśmy pod nadzór KNF, wobec Kasy Stefczyka prowadzone są bezprecedensowe w swej skali działania kontrolne. Nasi pracownicy, zamiast pracować na pomyślność członków Kasy, pracują nad kolejnymi sprawozdaniami dla KNF. W dni powszednie, weekendy i święta produkujemy dziesiątki kilogramów dokumentów. Mamy zresztą nieodparte wrażenie, że urzędnicy Komisji w ogóle tych dokumentów nie czytają. Szkoda, bo naprawdę się staramy…

— Jednym z elementów - jak to się eufemistycznie określa - „trudnego dialogu” Kasy z KNF jest ciągłe kwestionowanie przez Komisję wyceny części naszych aktywów. W skrócie i uproszczeniu: my wiemy, że mamy na przykład 100 złotych, zaś KNF chce, byśmy do bilansów wpisywali okrągłe zero.

— W związku z tym, że my mamy 100 złotych a KNF chce, byśmy mówili, że mamy zero, Komisja kwestionuje nasze sprawozdania finansowe. KNF ma bardzo szerokie uprawnienia nadzorcze, ale nie może przeprowadzić rewizji sprawozdania. Dlatego zleciła sporządzenie takiego audytu (chodzi o sprawozdanie za 2013 rok) firmie Deloitte Polska. I tu zaczyna się ta niesamowita historia…

Audytorzy z Deloitte niedawno pojawili się w naszej gdyńskiej siedzibie. Pochwalili nadmorskie powietrze i zabrali się do roboty. Ich praca polegała na badaniu próby członków Kasy posiadających u nas kredyty i pożyczki. Dzięki temu badaniu ludzie z Deloitte mieli stwierdzić, czy nasze sprawozdanie jest prawidłowe, czy nie. Mieli, rzecz jasna, stwierdzić to w sposób całkowicie obiektywny, bo są przecież absolutnie niezależni zarówno od Kasy, jak i od KNF.

Niezależni audytorzy z Deloitte Polska wybrali do swojego obiektywnego badania pożyczki i kredyty zaciągnięte przez 25 członków Kasy Stefczyka. I tu stał się cud. 16 z 25 wziętych pod lupę osób było dokładnie tymi samymi osobami, które wcześniej pod swoją lupę wziął Urząd Komisji Nadzoru Finansowego. M.in. na podstawie przebadania owych 16 spraw UKNF formułował niekorzystne dla nas wnioski.

Audytorzy z Deloitte mieli do wyboru 320 240 kredytobiorców posiadających 392 082 aktywnych zobowiązań finansowych wobec Kasy. Wybrali 25 członków, z których 16 zostało wcześniej wybranych przez UKNF. Przypadek? Tak. To jest możliwe. Prawdopodobieństwo powtórzenia dla badanej bazy wyboru 16 członków z próby 25 osób wynosi 0,00004996.

Rzeczywiście szokujące. Dembiński dodaje:

Pamiętam, jak Paweł Piskorski, prominentny wówczas polityk PO, tłumaczył się swego czasu z posiadania podejrzanie dużego majątku. Twierdził, że po prostu miał szczęście, bo wygrywał pieniądze w kasynie. Wyliczono, że aby tak się stało, musiałby 138 razy z rzędu dobrze obstawić ruletkę. Wtedy nikt rozsądny Piskorskiemu nie uwierzył.

Dzisiaj nam jest równie trudno uwierzyć w dobre intencje i obiektywność Deloitte. Znacznie łatwiej za to wyobrazić sobie, że ich kontrola miała tylko potwierdzić to, co od wielu miesięcy mówi o nas KNF. Dlatego poprosiliśmy audytorów, by chwilowo opuścili gościnne progi naszej Kasy.

Dodajmy: nasuwa się też pytanie: czy w naszym państwie obowiązuje prawo? Zasady przyzwoitości? Czy zachodnie firmy traktują nas może jak kraj trzeciego świata, gdzie niesioną na sztandarach w centrali niezależność można sobie odpuścić? No i wreszcie: czy innym raportom Deloitte można ufać?

gim

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.