wPolityce.pl: Z czego biorą się problemy związane z importem gazu z Rosji? PGNiG mówi nawet o dostawach zmniejszonych o 45 procent niż jest to zapisane w kontraktach.
CZYTAJ WIĘCEJ: Moskwa dokręca kurki: Gazprom ma eksportować gaz na poziomie minimalnym
Piotr Naimski, ekspert w dziedzinie energetyki, poseł PiS: Trzeba pamiętać, że Rosja prowadzi wojnę – tę konwencjonalną z Ukrainą, gdzie rosyjscy żołnierze strzelają i wjeżdżają czołgami, ale też wojnę psychologiczną z NATO i Unią Europejską. W tej wojnie używane są także elementy nacisku gospodarczego – zgodnie z rosyjską doktryną, która nigdy nie była ukrywana, że eksport rosyjskiego gazu ma służyć celom polityki zagranicznej Kremla. Rosjanie od lat dążą do tego, by swoich odbiorców ropy i gazu uzależnić, zdobyć pozycję monopolisty i bezwzględnie to wykorzystywać. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia już dwukrotnie – w 2006 i 2009 roku. To trzecia odsłona wojny gazowej, a więc znamy ten scenariusz. Problem w tym, że Polska po siedmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej wciąż nie jest gotowa, by realizować swoje interesy w tej kwestii.
A czy ewentualne wstrzymanie dostaw zagrozi prywatnym odbiorcom? Krótko mówiąc - możemy mieć do czynienia z momentem, w którym w naszych kuchenkach zabraknie gazu albo będzie on ograniczony?
Nie, takich obaw nie ma. Ograniczenie dopływu gazu z Rosji nie uderzy bezpośrednio w indywidualnych odbiorców - do nich gaz dociera na mocy specjalnych zapisów, które są niezagrożone. Poza tym PGNiG zapewnia - i w tej sprawie ciężko im nie wierzyć - o kilkumiesięcznych zapasach gazu, jakie mamy. Ewentualne wydłużone w czasie zawieszenie dostaw gazu może jednak uderzyć w polski przemysł - zwłaszcza w gałęzie związane z Petrochemią oraz produkcją nawozów sztucznych.
Ucierpieć mogą będące pod „specjalną ochroną” Azoty?
Tak. Może się okazać, że z powodu ograniczeń dostaw wyniki Azotów będą gorsze od spodziewanych. Gaz wykorzystywany do produkcji nawozów sztucznych można co prawda zastąpić mocznikiem, ale tu pojawiają się kłopoty i zapewne wydatki związane z logistyką - ten środek należałoby przywieźć koleją.
Warto również zwrócić uwagę, że rozmawiamy o dobowym przepływie gazu z Rosji - stąd informacje mówiące o 45-proc. ograniczeniach dotyczą 24 godzin, a nie miesiąca czy dłuższego czasu. Tak postawiony problem oznacza, że nawet dłuższe ograniczenia dopływu gazu nie będą mocno odczuwalne. Wszystko to, o czym rozmawiamy sprowadza do konkluzji, że płynące z Rosji to nie wielka katastrofa, ale po prostu kłopot, któremu musimy stawić czoła.
Jak dużo brakuje Polsce, by uniezależnić się od dostaw gazu z Rosji?
Jeżeli chodzi o skutki zatrzymania dostaw rosyjskich – to jeżeli przesył gazu przez Ukrainę i Białoruś byłby całkowicie zatrzymany, a Polska zostałaby fizycznie odcięta, to brakowałoby nam w skali roku 5 mld sześciennych. – zresztą na przyjęcie takiej ilości projektowany był gazoport w Świnoujściu…
… o którym nieustannie słyszymy, że jest „prawie gotowy”.
No właśnie - prawie gotowy. Brakuje ok. 10 procent procent - ale to kluczowe i krytyczne 10 procent, bez których gazoport nie może działać. Opóźnienia w jego budowie w olbrzymi sposób obciążają rząd Donalda Tuska. Według naszego projektu gazoport w Świnoujściu miał być gotowy pod koniec 2012 roku. Ale nawet nowy harmonogram przyjęty przez samą Platformę jest opóźniony o dwa lata! Mało tego, na ujawnionych przez „Wprost” taśmach mogliśmy usłyszeć, jak pan wiceprezes PGNiG z pewną dezynwolturą podkreśla, że „na mieście” mówi się nawet o roku 2017. O zaniechaniach i błędach tej ekipy można szeroko przeczytać w raporcie NIK, którą przecież kieruje polityk wywodzący się z Platformy Obywatelskiej.
Odpowiedzialność leży po stronie Donalda Tuska?
Pytania o odpowiedzialność za sprawę gazoportu trzeba kierować do premiera, ministrów skarbu i gospodarki, ale także do zarządzających PGNiG. Polska część przygotowująca ten projekt – zbankrutowała, zagraniczna okazała się powiązana z Rosjanami, do tego dochodzą wspomniane opóźnienia. Wszystko to razem, że rodzi podejrzenia, czy ten poślizg z gazoportem nie jest celowy. Przede wszystkim to jednak skutek tego, że Donald Tusk uznał, bezpieczeństwo energetyczne - tak jak inne dziedziny polityki - za kwestię propagandą, piarowską, a nie rzeczywisty problem.
Rozmawiał Marcin Fijołek
CZYTAJ TAKŻE: Sprawa gazoportu. Zaginięcie dokumentów w Kancelarii Premiera, czyli o co tu chodzi?
not. svit
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/213344-naimski-problemy-z-gazem-to-efekt-polityki-tuska-traktowal-energetyke-jako-kwestie-propagandowa-nasz-wywiad