Przed wyborami do Senatu na Podkarpaciu. Czy na prawicy zawsze muszą znaleźć się kandydaci „bardziej papiescy od papieża”?

fot. PAP/Darek Delmanowicz
fot. PAP/Darek Delmanowicz

W najbliższą niedzielę w pięciu podkarpackich powiatach odbędą się wybory uzupełniające do Senatu. Siódemka kandydatów będzie walczyć o miejsce po Władysławie Ortylu (PiS), który – w następstwie „seksafery” z Mirosławem Karapytą w roli głównej – pod koniec maja br. został wybrany nowym marszałkiem województwa. Szeroko pojęta prawica może sobie „pogratulować”: naprzeciw jednego koalicyjnego kandydata PO-PSL wystawiła pięciu (słownie: pięciu!) kandydatów. Brawo, niech sobie nawzajem odbierają głosy!

Kandydata nie wystawił SLD, choć tuż przed tą decyzją lider Sojuszu na Podkarpaciu, poseł Tomasz Kamiński, zapewniał mnie, że rozważają, kogo wystawić z grona kilku kandydatów na kandydatów. Zrezygnowali być może dlatego, że zdali sobie sprawę, iż nie mają w tym wyścigu żadnych szans, chcieli więc uniknąć kompromitacji. By ładniej zabrzmiało, SLD-owcy zaczęli głosić, że w sumie to są przeciw istnieniu Senatu w takim kształcie. Dowcipnisie, to po co było powtarzać, że zastanawiacie się, czy ma wystartować była wicemarszałek Anna Kowalska, Edward Brzostowski czy któryś z SLD-owskich starostów?

PO nie zaryzykowała wystawienia swojego kandydata, lecz „podpięła” się pod kandydata PSL, Mariusza Kawę, który w wyborach do Senatu w 2011 r. przegrał w tym okręgu tylko z Władysławem Ortylem, ale zdobył ponad 61 tys. głosów, więc PSL liczy, że tym razem mu się uda. Obie partie wykoncypowały sobie, że ich kandydaci w pojedynkę nie mieliby szans, ale „koalicyjny Kawa” może powalczyć o zwycięstwo, zwłaszcza wobec mnogości prawicowych kandydatów. Jednak Platforma w kampanię jakoś przesadnie się nie angażuje. Spryciarze, jak Kawa wygra, będą prężyli piersi do medali, gdy przegra – umyją ręce: „to nie był do końca nasz kandydat”.

Kandydat PiS – Zdzisław Pupa – nie jest może kandydatem marzeń, ale skoro jedyna realna siła na prawicy, które ma szansę te wybory wygrać, czyli PiS, go wybrała, polityczny realizm nakazuje wyborcom prawicy go poprzeć. Niestety, prawica znów idzie to tych wyborów podzielona. Kandydat Solidarnej Polski, były wicemarszałek województwa i obecny poseł Kazimierz Ziobro ma ładną kartę opozycyjną w życiorysie i… niewielkie szanse, by powalczyć z Kawą i Pupą. Ale musi realizować polityczny plan swego lidera, też Ziobry, Zbigniewa, który być może liczy na to, że jego „nazwiśnik” osiągnie dobry wynik, dzięki czemu SP odbije się w sondażach.

W wyborach startuje dwójka kandydatów reprezentująca polityczny plankton, której cechą wspólną jest to, że chce być „bardziej papieska od papieża” i obejść PiS szerokim łukiem z prawej strony. Pierwsza to Ewa Kantor, w latach 2001-2005 posłanka wybrana z listy LPR, która w trakcie kadencji przeszła do koła poselskiego Dom Ojczysty. Po tym, jak w 2005 r. bez powodzenia starała się o reelekcję, zniknęła z polityki i została praktycznie zapomniana. Teraz kandyduje jako niezależna. Po co?  By przypomnieć o sobie, skoro o jej kampanii wyborczej niewiele można powiedzieć?

Jeszcze ciekawszy kandydat to Ireneusz Dzieszko, szef mikroskopijnej inicjatywy społecznej, nie będącej partią polityczną – Prawicy Podkarpackiej. Typ „sarmackiego pieniacza”, którego napędza walka. Kiedy mieszkał w Mielcu, przez rok był radnym z ramienia PiS, z którą to partią natychmiast się skłócił. Zasłynął z walki z prezydentem Mielca Januszem Chodorowskim. Niedoszły kandydat na prezydenta Mielca w 2010 r. – po zakwestionowaniu części podpisów na listach poparcia zabrakło mu ich, by zarejestrować swoją kandydaturę. Po nieudanej karierze samorządowej w Mielcu przeniósł się w pobliże Rzeszowa.  Tu z kolei walczy z prezydentem Tadeuszem Ferencem, organizując protesty i happeningi. Zrobiło się o nim głośno, gdy zaczął walczyć z bus pasami na niektórych rzeszowskich ulicach oraz gdy wspólnie z kolegami bezskutecznie próbował doprowadzić do referendum w sprawie odwołania Ferenca. Walczy też z politykami PiS: posła Andrzeja Szlachtę oskarżył o plagiaty wystąpień sejmowych, innych posłów o nieróbstwo.

Nie uwzięliśmy się na PiS. Po prostu PO i PSL nie bardzo nas już obchodzą. Odsunięcie ich od władzy jest tylko kwestią czasu. PiS przedstawia się jako jedyna alternatywa, a nią nie jest

– można przeczytać na stronie Prawicy Podkarpackiej. PP uzasadnia, że „tak naprawdę PiS i PO to jeden układ”, a poza tym PiS „nie ma żadnego pomysłu na Polskę”. Głośno było o Dzieszce także w sierpniu br., po liście do o. Tadeusza Rydzyka, w którym skrytykował poparcie, jakiego w wyborach uzupełniających do Senatu dyrektor Radia Maryja udzielił kandydaturze Zdzisława Pupy.   Harcmistrz ZHR, rzeszowski koordynator Ruchu na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych Zmieleni.pl.

Oboje nie mają żadnych szans na dobry wynik. Podobnie zresztą jak Andrzej Marciniec (PJN). A jednak zdecydowali się odegrać role „pożytecznych idiotów”, którzy będą urywać głosy Zdzisławowi Pupie. Co powiedzą, gdy kandydatowi PiS tych głosów zabraknie?

Co pcha tych ludzi do działalności rozbijackiej? Pycha?

A może trzeba powtórzyć za Janem Pietrzakiem, który – co prawda w innym kontekście, ale tu to też pasuje – mówił w kabarecie: „Gdybym nie wiedział, że głupota, to pomyślałbym, że prowokacja”?


 

-------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl:płyta "W Radiu Wnet"

Ryszard Makowski

Płyta

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.