Podróż autobusem do Warszawy na sobotni marsz była okazją do wymienienia ze współpodróżnymi opinii na temat, od czego – w przypadku ewentualnej zmiany władzy w Polsce – rozpocząć sprzątanie tej „stajni Augiasza”, w jaką zamienił się nasz kraj pod rządami Platformy. Mój znajomy z sąsiedniego autobusowego fotela, wielki orędownik i aktywny propagator idei jednomandatowych okręgów wyborczych, przekonywał, że trzeba zacząć właśnie od wprowadzenia JOW-ów. Sekundowałem mu w tym, jako że ideę JOW-ów wspieram w publicystyce od lat. Ale natrafiliśmy na potężny opór sąsiadów, skądinąd równie jak my zatroskanych tym, co się w Polsce dzieje.
Podstawowe argumenty przeciwników JOW-ów były dwa: po pierwsze, że nie da się w wyniku ordynacji opartej na JOW-ach stworzyć w miarę spójnego ideowo parlamentu, który musi z takich wyborów wyjść rozdrobniony. I po drugie – że wyniki ostatnich wyborów do Senatu skompromitowały ideę JOW-ów.
Są to, moim zdaniem, argumenty chybione. Można by rzec złośliwie, że „jedność moralno-polityczną” mieliśmy w Sejmie PRL-owskim i nie przyniosło to nic dobrego. Po drugie, nie ma rozwiązań idealnych i JOW-y też nie są „lekiem na całe zło”. Ale niewątpliwie są krokiem w dobrym kierunku, bo ukrócają partyjnictwo i wiążą wybranego parlamentarzystę bardziej z jego wyborcami niż z liderami partyjnymi.
Wyniki wyborów do Senatu nie skompromitowały idei JOW-ów. Aby się jednak o tym przekonać, należałoby wprowadzić jednomandatowe okręgi do ordynacji wyborczej do Sejmu. W przypadku tej idei ważne jest bowiem to, by okręgi wyborcze były jak najmniejsze. Senat tego nie daje. Co innego Sejm: powiatów w Polsce (ziemskich plus miast na prawach powiatu) jest ok. 380, tak więc – plus minus – jeden poseł byłby wybierany z jednego powiatu. Poseł Ziemi Rzeszowskiej, Pilskiej czy Tczewskiej – to byłaby figura. Poza tym dawałoby to kandydatowi możliwość objechania w kampanii wyborczej wszystkich miejscowości i spotkania się bezpośrednio z potencjalnymi wyborcami. Byłby to rzeczywisty, a nie pozorowany, krok w stronę społeczeństwa obywatelskiego, bo dziś wyborcy większość wiedzy wyborczej czerpią z telewizji, a ta (TVP, TVN itd.) faworyzuje obecny układ rządzący. Kandydat, by zdobyć przychylność elektoratu, nie potrzebowałby nagłośnienia w mediach elektronicznych, a jego kampania byłaby tańsza niż obecna – z billboardami, plakatami i spotami.
Poza tym dziś to kandydaci zabiegają o względy partyjnych liderów, by załapać się na tzw. miejsca biorące na listach. W przypadku JOW-ów to partie zabiegałyby o sensownych, szanowanych kandydatów, bo dawaliby oni większą szansę wyborczego zwycięstwa.
Jest tylko pewne „ale”. A w zasadzie trzy „ale”.
Po pierwsze, aby kandydat mógł przekonać potencjalnych wyborców do swoich racji, ci muszą na spotkanie z nim przyjść. Nie będzie to łatwe, gdyż ludziom tak zohydzono politykę i polityków, że omijają oni takie spotkania szerokim łukiem; gromadzą one jedynie garstkę zapaleńców. Trzeba tu wykonać solidną i długotrwałą pracę u podstaw.
Po drugie, żadna siła w obecnym parlamencie nie jest zainteresowana wprowadzeniem JOW-ów, bo każdy lider chce zachować decydujący wpływ na kształt list w terenie. Zmiany trzeba na nich wymusić poprzez doprowadzenie do referendum w sprawie zmiany ordynacji wyborczej, a to musi zostać poprzedzone solidną akcją informacyjną, ba! Debatą publiczną, czym naprawdę są JOW-y i jakie przyniosą korzyści. A to przy obecnym stanie mediów może nie być proste. Pamiętajmy też, że wprowadzenie JOW-ów wymaga zmiany konstytucji, która nie przewiduje ordynacji większościowej w wyborach do Sejmu.
Po trzecie, trzeba będzie przełamać opór sąsiadów. Zwłaszcza Niemców, którzy – poprzez struktury UE – będą chcieli wpłynąć na to, byśmy JOW-ów nie wprowadzili, bo chcą mieć władzę w pełni dla siebie przewidywalną.
Cóż, nikt nie dał nam gwarancji, że będzie łatwo. Ale od czegoś przecież trzeba zacząć. Czasu do wyborów, gdyby nie były one przyspieszone, jest sporo: trzy lata.
Choć może to nie są AŻ trzy lata, lecz TYLKO trzy lata?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/141366-trzeba-bedzie-zaczac-sprzatanie-tej-stajni-augiasza-zacznijmy-od-wprowadzenia-jow-ow-to-najlepszy-lek-na-partyjniactwo