Czy Monika F. zakłóci błyskotliwą karierę szefa polskiej dyplomacji? Jak doniósł „Fakt”, ta oskarżona o łapówkarstwo, była urzędniczka MSZ rozpoczęła głodówkę w areszcie tymczasowym, aby opinia publiczna zwróciła uwagę na jej traktowanie.
Chce ponoć postawić ministra Radosława Sikorskiego przed sądem za zniesławienie i bezprawne wyrzucenie z pracy. W generalnym skrócie, poszło o to, że dotychczas wzorowa, awansowana i nagradzana pracownica MSZ (ostatnio miesiąc przed zatrzymaniem) ujawniła ponoć jednemu z oferentów informację dotyczącą przetargu, czemu F. stanowczo zaprzecza.
Kto ma rację, okaże się zapewne nieprędko. Czuły na swym punkcie minister Sikorski wolałby pojawiać się w mediach w innym kontekście, np. wymyślonej przez niego „nagrody Solidarności”, coś na wzór pokojowego Nobla „made in Poland”. Laureat ma dostać 250 tys. euro, 700 tys. euro będzie przekazane na pomoc dla tych, których wskażą nagradzani, a 50 tys. euro ma pokryć koszty ich podróży po Polsce, aby mogli zaznajomi się z „naszą udaną walką o wolność”. Tym, którzy sądzą, że Sikorski wyciągnie te pieniądze z własnej skarpety, wyjaśniam: nic właśnie. Jak wytłumaczył sam pan minister, nagroda będzie pokryta z „przedakcesyjnych środków”, przyznanych lata temu na cele związane z naszą europejską integracją…
Pomijając fakt, że pieniądze te nie zostały spożytkowane zgodnie z przeznaczeniem, minister lekką ręką wydaje to, co nie należy do niego. Podobno rozesłał już po świecie listy do kilkunastu osobistości, z prośbą o wytypowanie kandydata do „nagrody Solidarności”, którą ma wręczać prezydent RP.
I jak tu zarzucić Sikorskiemu, że nie reprezentuje interesów państwa i nie dba o jego wizerunek? Pan minister wręcz dwoi się i troi, aby postrzegano nas w słusznym kontekście. A to ugości kogoś ważnego w Chobielinie, to da głos w radiu, to zaćwierka na twitterze…, tylko źli ludzie nie chcą dostrzec jego zaangażowania i wtykają mu szpilki. Niedawno np. podejmował kolegę z urzędu Franka-Waltera Steinmeiera. Było się czym pochwalić, jako że nasz kraj był drugim celem zagranicznej wizyty niemieckiego ministra po jego powrocie do rządu RFN. Czyż to nie wyróżnienie dla Polski i nie osobisty sukces szefa naszej dyplomacji?
Minister Sikorski oznajmił, że chciałby znów pogłębić współpracę między Niemcami, Francją i Polską. Tzw. Trójkąt Weimarski wystartował z wielkimi oczekiwaniami, lecz funkcjonuje tylko jeszcze źle
- doniosła po wizycie Steinmeiera agencja dpa. Na dokładkę poinformowała, że ten odrzucił złożoną mu przez Sikorskiego propozycję wystąpienia jako rozjemca w konflikcie ukraińskim. Straszą dywersję robią szefowi polskiej dyplomacji te media w RFN, bo nie tylko ujawniają, że współpraca między Berlinem-Paryżem i Warszawą nie istnieje, lecz jeszcze jątrzą, iż Sikorski o coś tam bezskutecznie prosił kolegę z Berlina… Choć zdarza się, że niekiedy są zachwycone jego inicjatywami i cytują go in extenso, jak wtedy, gdy przedstawiciel naszego rządu zaapelował:
Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznych Polski, który to powie: mniej zaczynam się obawiać niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności. Niemcy stały się niezbędnym narodem Europy. Nie możecie sobie pozwolić na porażkę przywództwa…
Oj-tam, oj-tam, nie chcą nam i innym przewodzić, ich strata..., są teraz problemy krajowe, np. powołanie sejmowej komisji w sprawie likwidacji WSI.
Są dwa aspekty sprawy: skandaliczny sposób likwidacji WSI, a po drugie: jak mogło dojść do tak kuriozalnego uzasadnienia decyzji o umorzeniu?!
- pieklił się ostatnio Sikorski na antenie radia Tok FM. A to z dwóch powodów, że prawo nie działa tak, jakby sobie życzył, oraz że ma pewnie odczucie, iż „wataha” nie została jeszcze „dorznięta”. Jednak generalnie minister Sikorski ma wesołe usposobienie, co udowodnił już nie raz. Na przykład, gdy na marginesie afery z amerykańskim zdrajcą na usługach prezydenta Rosji Władimira Putina zagadnął na posiedzeniu Rady Ministrów do premiera:
- Snowdenowi daliśmy odpór - zażartował był, co uwieczniły kamery.
- Odpór? - powtórzył premier - Słowiański, nie…?
- Proszę? – zgłupiał Sikorski.
- Słowiański… ? - powtórzył Tusk.
- Snowdenowi? Jaki odpór? - włączył się (były już) minister finansów Jan Antony Vincent-Rostowski.
- Nie dostanie azylu w Polsce… - wyjaśnił mu Sikorski.
- A prosił? - dociekał Rostowski.
- Tak! Tak! Tak…! - chichotał nasz pierwszy dyplomata.
Na „radzie” bywa wesoło aż przykro. Kto pamięta sprawę Aleksandra Bialackiego? Ten współzałożyciel Centrum Praw Człowieka „Wiosna”, notabene dwa razy nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, znalazł się w więzieniu o zaostrzonym rygorze dzięki przekazaniu przez Polskę danych o jego kontach bankowych białoruskiemu satrapie Wiktorowi Łukaszence. Po nagłośnieniu tego faktu przez media, Sikorski poczuł się zobowiązany do przeproszenia „Alesia” i całego demokratycznego świata za ów „karygodny błąd”. Ale to nie szef polskiej dyplomacji, ani minister sprawiedliwości, lecz Bialacki trafił na 4,5 roku za kraty i stracił cały majątek. Nawiasem mówiąc, niedawno wyróżniono go Nagrodą Praw Człowieka im. Vaclava Havla, przyznaną przez jego bibliotekę, Fundację Karty 77 i Zgromadzenie Parlamentarne RE.
Po prawdzie, minister Sikorski nie ma powodów do zmartwień: po pierwsze, Polacy niezbyt interesują się polityką zagraniczną, w czym mają swój wkład telewiadomości, w których omawiane są głównie zdarzenia tak wielkiej wagi jak cudzołóstwo prezydentów Baracka Obamy czy Françoisa Hollande`a, a po drugie, politykę zagraniczną prowadzą za polski rząd Niemcy, Rosja i Stany Zjednoczone, i może jeszcze Unia Europejska. Słowem, żyć nie umierać.
Trzeba przyznać, że Sikorski umie dokonywać trafnych wyborów. Chciałby być premierem, marzyła mu się prezydentura, ale na przekroczenie tych progów miał za krótkie nogi, zaś kierowanie MSZ może - na co chyba liczy - wykatapultować go do brukselskiej centrali UE lub NATO, na następcę baronessy Catherine Ashton czy Andersa Rasmussena. W końcu język angielski zna i - jak pisał o nim „Financial Times” - „potrafi być szarmancki”…
Pierwszego, decydującego kroku dla swej przyszłej kariery dokonał w 1981r. mając zaledwie osiemnaście lat, gdy nie silił się na przeskakiwanie płotu, ani wsiadł do tramwaju pani Henryki, lecz wybrał marmurowe posadzki University of Oxford i członkostwo w elitarnym Bullingdon Club (należał do niego m.in. premier David Cameron), którym kiedyś zainteresowała się nawet brytyjska Izba Gmin z powodu hucznych libacji i niemoralnego prowadzenia się synalków różnych krezusów.
Naukę skończył na licencjacie, ale po kilku latach wystąpił do władz uczelni o przyznanie mu tytułu Master of Arts (odpowiednik magistra), który - zgodnie z przepisami - otrzymał obligatoryjnie, bez konieczności dokształcania się. Czyż nie mądry wybór? Następnie Sikorski był tzw. wolnym strzelcem paru brytyjskich gazet. Pisał m.in. korespondencje z Afganistanu, a - co należy podkreślić - zrobione przez niego zdjęcie ofiar bombardowania wyróżniono nagrodą World Press Photo. Na krótko, a dokładnie w latach 1990–1991 był też korespondentem „The Sunday Telegraph” w Warszawie.
Także jego przyjazd do kraju okazał się strzałem trafionym w dziesiątkę. Najpierw 29. letni „Radek” Sikorski został wiceministrem obrony w rządzie premiera Jana Olszewskiego. Gdy nie dostał się do Sejmu z listy Ruchu Odbudowy Polski, przylgnął do Ruchu Społecznego AWS (był w nim członkiem prezydium) i premiera Jerzego Buzka, który powierzył mu stanowisko wiceszefa dyplomacji. W kolejnych wyborach wystartował do senatu z listy PiS i miesiąc później powołany został na szefa resortu obrony w koalicyjnym gabinecie (PiS, LPR i Samoobrony) Kazimierza Marcinkiewicza, oraz w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W 2007 r. zmienił front, podał się do dymisji i kandydował do Sejmu z listy PO. W nagrodę Tusk mianował go ministrem spraw zagranicznych, którym jest do dziś, został też wiceprzewodniczącym partii.
Jednak raz zdarzyło się Sikorskiemu przestrzelić: wydawało mu się, że jego pozycja jest już tak silna, iż partia pomoże mu zająć miejsce tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale nominację PO uzyskał Bronisław Komorowski i to on wprowadził się do Pałacu Namiestnikowskiego.
Jak dalej ułoży się kariera Sikorskiego? Czas pokaże, na razie mamy sześć lat jego popisu przy al. Szucha, dialogów „na cztery nogi” i internetowego ćwierkania. W lipcu zakończył się proces w sprawie rozmowy Komorowskiego i Sikorskiego, jaka miała się odbyć tuż po podsmoleńskiej katastrofie, przytoczonej przez posła PiS Jacka Sasina na łamach „Naszego Dziennika”. Według jego relacji, Komorowski rzekomo powiedział:
Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi,
na co Sikorski jakoby odpowiedział:
Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę …
Zgodnie z orzeczeniem sędzi Ewy Dietkow, Sasin nie dowiódł prawdziwości tych słów i nakazano mu przeproszenie prezydenta. Sikorski nikogo za nic przepraszać nie musi i może uchodzić za mistrza świata twitterowej dyplomacji, gdyż tak wyspecjalizował się w posługiwaniu się nowoczesnymi środkami komunikacji, że nie musi nawet ruszać się na krok z Chobielina.
A to spyta PiS (za radą kolegi Steinmeiera?), „ile miliardów chce wpompować w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy?”, to rozsławi online cielesny urok - jak napisał - „Poland's wunderwaffe”-Natalii Siwiec, to znów zaćwierka do premiera Camerona:
Obcinajcie swoje wydatki na pomoc społeczną jeśli tego chcecie, ale nie dyskryminujcie płacących podatki obywateli UE…
W kwestii formalnej, na twitterowy wpis szefa polskiego MSZ odpowiedział… rzecznik Camerona, że „premier nie zmienił zdania” co do planu ograniczenia przywilejów socjalnych dla imigrantów, w tym z Polski.
Czy ktoś może jeszcze odmówić ministrowi Sikorskiemu aktywności i sukcesów w polityce zagranicznej?
----------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------
Kubek lemingowy wPolityce.pl - hitem sezonu!
Idealny dla wszystkich miłośników lemingozy. Kubek o głębokim wnętrzu.
Oni są lemingami - a Ty? Oni piją kawę ze starbunia - Ty możesz ją pić z naszego kubka! Najlepsza kawa, najsłodsza herbata - tylko z lemingowego kubka wPolityce.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/183562-przygod-kilka-radka-cwirka-minister-sikorski-wyspecjalizowal-sie-w-twitterowej-dyplomacji-i-wyrosl-na-meza-stanu-z-chobielina