„Ewangelię można głosić nawet w chlewie”, mawiał kościelny rebeliant Marcin Luter. Jak tak dalej pójdzie, niemieccy księża nie będą mięli innego wyjścia. Gdy kardynał Joseph Ratzinger został papieżem, w duchownych w RFN wstąpił nowy duch wiary, że kościoły znów wypełnią tłumy. Ale spodziewany „Ratzi-efekt” nie nastąpił, cudu między Odrą a Renem nie było.
Przeciwnie, w Niemczech systematycznie ubywa wiernych: jeśli oprzeć się na oficjalnej statystyce, ich liczba topnieje co roku o około pół miliona.
Obecnie kościół katolicki liczy „na papierze” ok. 24 mln, a ewangelicki 23 mln dusz. „Na papierze”, ponieważ zdecydowana większość z nich omija domy Boże szerokim łukiem. Rośnie natomiast liczba niewierzących, która według Grupy Badań Światopoglądowych (Fowid) wynosi już 27 mln, zaś w obliczeniach ekspertów badań religioznawczych z Remid nawet 30 mln obywateli RFN. Jak tak dalej pójdzie, za kilkanaście lat w 82 mln społeczeństwie Niemiec chrześcijanie znajdą się… w mniejszości.
Już dziś większość świątyń obu tych konfesji świeci pustkami. Na sporządzonej kilka lat temu liście zagrożonych likwidacją znalazło się 750 kościołów katolickich.
To nawet dobrze, bo wiele nie wykorzystuje się w pełni i wiernych można obsłużyć bez utrzymywania tylu obiektów sakralnych
- komentowała wówczas Stefanie Uphues, do 2009 r. rzeczniczka episkopatu, dziś referentka w Generalnym Wikariacie w Monastyrze (Münster) do spraw katechezy i internetowej opieki duchowej. Niemieccy katolicy mięli do dyspozycji 24,5 tys. kościołów, ale ławy w wielu z nich od dawna świeciły pustkami.
Powodem jest ogólne zeświecczenie społeczeństwa RFN i… pieniądze. Od 2005 r. wpływy na obligatoryjną tacę kościelną zmalały o jedną czwartą. Dla zaoszczędzenia na podatku kościelnym (Kirchensteuer) coraz więcej Niemców deklaruje się, jako „niewierzący” (podatek płacony jest przez obywateli republiki wtedy, gdy przy zatrudnieniu zadeklarują w stosownej rubryce swe wyznanie).
W jeszcze gorszej sytuacji znaleźli się hierarchowie ewangeliccy, którym nie pomogło ani wyświęcanie kobiet na kapłanów, ani udzielanie sakramentów małżeńskich i błogosławienie „kochającym inaczej”, czy inne formy „zbliżania się do obywateli”. Nad portalem kościoła w Willingen zawisł napis: „Restauracja Don Camilo” - w miejscu, gdzie grzesznicy otrzymywali pokutę, zaczęto serwować piwo.
Kościół św. Marcina w Bielefeld przechrzczony został przez nowego właściciela na knajpę „Święta błogość”, gdzie zamiast hostii można dostać sznapsa… Na restaurację przerobiono też Kościół św. Immanuela w Magdeburgu czy świątynię w Andreasbergu. Po wyniesieniu tabernakulum z Kościoła św. Józefa w Waldfischbach, ta dawna świątynia zamieniła się w magazyn mebli. Gdy sprzedawca splajtował, nowy właściciel zaaranżował w niej salon fryzjerski, masażu i solarium. Kościół w Ottersbach przekształcił się w muzeum motocykli, w kościele w Moringer produkuje się świece, w kościele św. Maksymiliana w Trewirze młodzież gra w kosza, w brandenburskim Milow pojawił sięna żółtej fasadzie czerwony neon Sparkasse (kasy oszczędności), a we Frankfurcie nad Menem spomiędzy bankowych drapaczy chmur znikła dzwonnica Kościoła św. Mateusza - nie było nabywcy, byli za to chętni na zagospodarowanie działki...
Jak oceniają znawcy przedmiotu, zagrożone jest istnienie dwóch trzecich z około 20 tys. świątyń ewangelickich. Piszę około, gdyż co i rusz słychać o kolejnym obiekcie, który poszedł pod młotek. Ich liczbę mierzy się już nie w dziesiątkach i nie w setkach, lecz w tysiącach. Przykładami można sypać jak z rękawa. W Berlinie, dawny kościół przekształcił się w muzeum, w kolejnym miała być biblioteka, lecz pomysł upadł, gdyż stołeczne władze nie chciały dopłacać do tego interesu, Niedawno na internetowe strony portalu Ebay (odpowiednik naszego Allegro), trafiła świątynia Św. Bernarda w Brandenburgu/Haweli. Cena: 120 tys. euro.
Kościół na ulubionym obszarze zamieszkania (…), z przeznaczeniem do urządzania imprez, praktyk lekarskich, biur, rozrywki - wszystko do uzgodnienia z lokalnymi urzędnikami
- reklamuje makler. Nie pierwszy to obiekt sakralny z tej diecezji, który znalazł się na aukcji. Dzięki niej, nowym właścicielem kościoła „za grosze” w Kreuzbergu stał się marszand Johann König. Adaptacja tej świątyni kosztować będzie 3 mln euro, a nowe przeznaczenie to „Świątynia muz”. Ta sama diecezja sprzedała także kościoły w Gatow i Milow; pierwszy kupiła sieć supemarketów, drugi banków. Jeden z należących do tej diecezji obiektów, na który nie było chętnych, wydzierżawiła gmina islamska.
Kościół Katolicki w Niemczech wychodzi z założenia, że lepiej polec z honorem niż dać się zdegradować do tak przyziemnych celów. Przerobić Kościół św. Marcina na drinkbar „świętej Martini”? - po naszym trupie, powiadają księża. Zamiast adaptacji obiektów sakralnych woleliby je wyburzać. Problem w tym, że wiele z nich to zabytki. Ich utrzymanie, remonty itp. są zbyt kosztowne i nieopłacalne, zaś samowolne zrównanie z ziemią - niedopuszczalne. Ustępstwa wymusza proza życia. Zmarły dwa lata temu berliński kardynał Georg Sterzinsky na krótko przed śmiercią zameldował o długu tego arcybiskupstwa, który przekroczył 75 mln euro. Na jednym z ostatnich spotkań w gronie podwładnych, zaapelował „Albo coś zrobimy, albo za dwa lata będziemy musieli ogłosić plajtę…!”
Księża szukają oszczędności gdzie się da. Niektórzy zwolnili z pracy organistów, inni wyłączają ogrzewanie i oświetlenie. Jeśli i to nie pomaga, kapitulują. Na sprzedaż wystawiono m.in. kościoły w stołecznych dzielnicach Tempelhof, Reinickendorf i Kreuzberg. Pieniędzy brakuje nawet w kościołach z okolic pochodzenia papieża Benedykta XVI, w na wskroś katolickiej Bawarii oraz Badenii-Wirtembergii. Los świątyń we Fryburgu i Rotenburgu jest przesądzony: pierwszego nie udało się sprzedać i postanowiono o jego zburzeniu, drugi wystawiono na przetarg. W niektórych regionach likwidacja świątyń przybiera szczególnie drastyczne rozmiary, jak np. w biskupstwie w Essen, które zasygnalizowało konieczność zamknięcia co trzeciego obiektu. W dawniej katolickim Zagłębiu Ruhry, niegdyś centrum emigracji zarobkowej m.in. z Polski, wiernych szukać dziś ze świecą.
Liczba obiektów kościelnych w całej RFN, które powinny być sprzedane z powodu niemożności ich utrzymania, ocenia się na 6 tys. Niekiedy z pomocą przychodzą władze lokalne, jak np. w Weissensee w Turyngii, gdzie miasto wynajęło świątynię na 30 lat, adaptowało ją za pieniądze przeznaczone na budowę domu kultury i wykorzystuje dziś jako salę konferencyjno-koncertową. Na terenie wschodnich Niemiec zarejestrowanych jest zaledwie 8 proc. wiernych. Krótko mówiąc, wiernych prawie nie ma, a stare kościoły stoją. W Magdeburgu powstało specjalne biuro, które na własnym portalu internetowym pn. „kirchengrundstuecke” koordynuje wyprzedaż kościelnych dóbr i nieruchomości. Najwyższą cenę 1,3 mln euro uzyskano ze sprzedaży secesyjnej willi w Hildesheim, należącej do kościoła ewangelickiego, najtaniej niektóre obiekty można kupić za 10 tys. euro.
Niestety, przez lata nie umieliśmy spojrzeć prawdzie w oczy...
- uderzył się w piersi proboszcz Karl-Günther Petters z Hamburga. Mówiąc wprost, chodzi o taką prawdę, że niemiecki Kościół żył ponad stan, a - co gorsza - nie potrafił dotrzeć do umysłów i serc parafian. Pastor Markus Lehmann z hamburskiej parafii Bugenhagen musiał zgłosić spadek liczby wiernych z 20 tys. do 3 tys. Nie tak dawno, bo w 1998r. ta zabytkowa świątynia przeszła gruntowny remont i modernizację, z dobudową sali teatralnej i kawiarni za 3 mln euro. Do dziś zachowały się kolorowe foldery, reklamujące „wielofunkcyjne możliwości obiektu”. Już kilka lat temu pastor Lehmann stanął w obliczu niemożności pokrycia bieżących rachunków…
Do kościołów katolickiego i ewangelickiego w RFN należy majątek szacowany na ponad 140 mld euro. Mimo wręcz dramatycznej sytuacji obu największych kościołów RFN, ich hierarchowie wierzą, że wyprzedaż, ograniczanie wydatków oraz lepsze wykorzystanie istniejącej bazy i kadry w religijnej posłudze, pozwoli im wyhamować niekorzystną tendencję. Wiara czyni cuda, szkopuł jednak w tym, że jest to leczenie skutków, a nie przyczyn omijania przez Niemców domów Bożych…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166429-piotr-cywinski-dla-wpolityce-sznaps-z-konfesjonalu-jak-tak-dalej-pojdzie-wkrotce-w-niemieckim-spoleczenstwie-chrzescijanie-znajda-sie-w-mniejszosci