Koniec z instytucją małżeństwa, czyli świat według Harry-Perry, Gessen i im podobnych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

Społeczna rola kobiet i mężczyzn ma sprowadzać się do „reprodukcji” ludzkiego gatunku.

„Przyszłość państwa zależy od stanu rodziny”, nauczał przed 150 laty szwajcarski teolog, wykładowca uniwersytetów w Bazylei i Lozannie prof. Alexandre Vinet. Ale to już przeszłość. Dziś mamy inne wzorce, inne trendy i innych „nauczycieli”. Definicja rodziny jest poszerzana o małżeństwa jednopłciowe z prawem do adopcji dzieci, jak uchwalił niedawno francuski parlament. Francja jest piętnastym krajem, który wprowadza w życie stosowne przepisy. Podobne obowiązują także w niektórych stanach USA i okręgach Brazylii. W języku urzędowym nazywa się to usankcjonowanymi prawnie związkami cywilnymi osób dowolnej płci. Rzecz jasna, wszystko w imię równości obywateli.

Na tej zasadzie w Niemczech równe obywatelki i obywatele z dwojga „homo-małżeństw” zostały czworgiem rodziców małej Sophii, urodzonej kilka dni temu w Berlinie. Dawcą nasienia był poseł Bundestagu Michael Kauch, „mąż” Henry'ego, a że dzieci nie rodzą się ze stosunków - dlaczego nie nazywać tego po imieniu? - analnych, panowie dogadali się z parą lesbijek „również pragnącą potomstwa” i sfinalizowali, co chcieli. Bo świat idzie z postępem… Szerzej piszę o tym w najbliższym wydaniu „Sieci”.

Dzieci nie są już sprawą małżeństw heteroseksualnych, ba, wkrótce nie będą nawet sprawą „rodzin” lesbijek czy gejów. Tego w każdym razie domaga się Melissa Harris-Perry z nowojorskiego kanału telewizji MSNBC. Ta czterdziestoletnia moderatorka magazynu politycznego twierdzi:

Musimy pożegnać się z ideą, że dzieci należą do ich rodziców i rodzin, i uznać, że należą do społeczeństwa.

Wypowiedź Harris-Perry wywołała istną burzę. Janice Crusoe z kobiecej organizacji „Concerned Women for America” nie zostawiła na niej suchej nitki. W wywiadzie udzielonym katolickiej telewizji CNS, ostrzegła przed postępującym okrajaniem wpływu rodziców na wychowanie własnego potomstwa, które mają kształtować nauczyciele, stacje telewizyjne, gry komputerowe itp.

Napaściom na prawa rodzicielskie nie ma końca, od rządu  Obamy i szkolnych sal wykładowych, po studia telewizyjne

- alarmuje Crusoe. Komentator magazynu „National Review” Richard („Rich”) Lowry skwitował bez gródek: odpowiedzialność rodziców za dobro dzieci stanowi „trwałe źródło frustracji egalitarnych etatystów”. Na Harris-Perry spadła lawina krytyki, jakoby czerpała natchnienie z ideologii głoszonej przez Hitlera, Marksa, Lenina, Stalina i Mao Zedonga. Ona sama odparowuje na swym blogu: podoba się komuś czy nie, społeczeństwo ma i będzie miało interes w narodzinach dzieci, niezależnie od interesów i potrzeb rodziców - koniec, kropka. Mówiąc wprost, dla Harris-Perry społeczna rola kobiet i mężczyzna ma się sprowadzać do „reprodukcji” ludzkiego gatunku.

Moskiewska korespondentka US News & World Report Masha Gessen, prywatnie „żona” rosyjskiej lesbijki, działaczki ruchu homoseksualistów, wykłada sprawę jasno, iż w gruncie rzeczy:

Nie chodzi o prawo homoseksualistów do zawarcia małżeństwa, ale o to, że instytucja małżeństwa powinna przestać istnieć.

Do czego nam właściwie potrzeba rodzin…? Do niczego. Wkrótce gen starości zostanie rozszyfrowany, określenie „małżeństwo” wyprze urzędowy neologizm „upartnerowienia”, dzieci wybrane z katalogów rodzić się będą w sztucznych macicach, a ich opieką i wychowaniem zajmą się całodobowe żłobki, przedszkola i szkoły. „Humanizm” zastąpi nowy termin: melissizm, czy maszyzm, zaś rozwój i dojrzałość dzieci oceniać będziemy nie po ich pytaniu, skąd się biorą, lecz dla kogo i do czego są tworzone…

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych