To wszystko to próby ukształtowania „nowego Polaka”. "Zaraz się okaże, że myśmy te pasiaki do Auschwitz osobiście malowali"

Ojciec Kolbe idzie na śmierć w bunkrze głodowym za Franciszka Gajowniczka w niemieckim obozi Aschwitz.
Ojciec Kolbe idzie na śmierć w bunkrze głodowym za Franciszka Gajowniczka w niemieckim obozi Aschwitz.

Od dłuższego czasu doniesienia o rozmaitych dysputach, wydarzeniach, faktach czy projekcjach odbieram jako próbę ukształtowania „nowego Polaka”. I znajduję tu potwierdzenie empiryczne. W ciągu ostatniego miesiąca nagłówki czołowych (nie tylko mainstreame’owych) brukowców (bodaj wszystkie media są już brukowe) znacznie więcej miejsca poświęcały kwestiom ideologicznym niż ekonomicznym (ideologia 71%-ekonomia 28%, inne 1%). Czyli taca, Pasikowski, religia w szkołach czy homoseksualiści były ważniejsze niż „ciepła woda” i tańszy gaz. A to oznacza, że mamy nie załatwione sprawy podstawowe.

Bo ideologia to zespół przekonań, że coś „jest takie jakie jest”, że coś „powinno być takie a nie inne”. Ideologie są o siebie zazdrosne. Ale to pół biedy. Ideologie są o siebie zazdrosne i się nawzajem nie znoszą. Mało tego, eliminują, brutalnie i bezwzględnie, swoich przedstawicieli. Stąd gilotyny na dzisiejszym Placu Zgody (ok. 1300 cięć), stąd rozkaz Swierdłowa eliminujący z doczesności Mikołaja II z familią. Ideologia jest silniejsza niż natura (to moja brednia). Ale ideologiczna kukurydza Chruszczowa była dorodniejsza niż amerykańska, dlatego nawet chłodna woda w kranie jest cieplejsza niż płynący – oczywiście z pisowskiego kranu-wrzątek.

Dzisiejsza ideologia, a ma ona charakter medialny, to szukanie właśnie „nowego Polaka”, bo ten stary się już zużył, jest passe, a nade wszystko nie wyspowiadał się ze swoich win i za mało się wstydzi.

Być może właśnie premier przejdzie tu do historii słynnym stwierdzeniem, że „polskość to nienormalność”. Może tą frazą przejdzie do historii jako prekursor idei „nowego Polaka”? Tyle, że ideologie, te poważne i nierzadko sensowne, dodałyby choćby krótką instrukcję -co jest normalnością. „Nowy Polak” jest mocno niedookreślony, a przez to całkowicie rozmyty i przez tę rozmytość akceptowalny, a nawet wspierany i ukochany. Brak ostrego (tzn. jakiegokolwiek) wizerunku czy konceptu owego „nowego Polaka” czyni ów wizerunek atrakcyjnym. Bo „jeśli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone” (z „Braci Karamazow”).

Zatem „nowy Polak” to Europejczyk, homoseksualista, wędrowniczek po Facebook’u, znający historię Żydów w „rządzie białostockim” Polskiej Republiki Radzieckiej, w PPR, w NKWD i UB, ale to właśnie „k..wa” „pie…doli”. Bo Europa to jest Hollywood, a Hollywood to Indiana Jones i taka właśnie „prawdziwa historia”. Niemcy się pokajali za II wojnę i są najbogatsi. To może jak my się pokajamy za „polski holocaust” to też się chociaż trochę wzbogacimy i oprócz kredytów będziemy mogli mieć męskie małżeństwa, ciepłą wodę bez prawicy i 300 miliardów albo i więcej z Unii.

Tylko pokłońmy się Prawdzie i powiedzmy, że myśmy te pasiaki do Auschwitz osobiście malowali, a wynalazca „cyklonu b” miał korzenie na Mazowszu. I jeszcze, że Kolbe, Frelichowski i Pilecki rozpuszczają się i parują w naszej świadomości jak kostka lodu niczym w hutniczym piecu.

To nie jest w istocie spór o „nowego Polaka”, ale walka o polskiego inteligenta. Bo nie idzie o chłopów ustawicznie obnażanych i obrażanych w „Rancho”. „Weselu” Smarzowskiego czy w „Pokłosiu” – są głupi i niczego nie pojmą. Tak wynika z przekonań reżyserów i -niestety-Maćka Stuhra. Bo nie chodzi o robotników, bo Duda jest mocniejszy niż Elektryk i gó..o mu zrobią, poza tym, że się go panicznie boją, ale o inteligencję czyli kształt polskiej „middle class”, czyli tej części społeczeństwa, która-cytując klasyka kapitalizmu- „produkuje nie produkując”. I należy tej właśnie grupie wmówić, że żyje z łaski, z łaski mas pracujących, bo „nie chcesz mieć dróg jak za Buzka to głosuj na Tuska”.

Duża część inteligencji, lepiej, tych, którzy kiedyś byliby inteligencją, uległa zlemingowaceniu. Pokochali jariski, agencje towarzyskie („u nas się zrelaksujesz i nabierzesz sił do pracy”), wczasy w Egipcie i śluby z intercyzą. Dyplom nie jest dla nich żadnym obowiązkiem lecz niezbędnym certyfikatem i uwielbiają mówić, że „Kolejarz Kuźnica” nie jest beniaminkiem drugiej ligi lecz „bendżaminkiem”. To ziemkiewiczowskie „polactwo”, te „lemingi” czy „wykształciuchy” to nowa grupa, stosunkowo nowa – to inteligencja bez inteligencji, ale niejednokrotnie z wysokim IQ, który niczego nie załatwia, bo inteligencja bez wiedzy jest jak stolarz bez desek, jak sokowirówka bez owoców. I te owoce są im podawane.

Przez Grossa, którego teksty dają się porównać z prawdziwością opowieści o przygodach Indiany Jones’a (przepraszam, ale tego pisarza nie umiem potraktować serio-i tyle), przez Holland, przez popularny dziennik, który jak ognia boi się polskiej inteligencji, która zbyt wiele wie i pamięta i powinna głośno za niegdysiejszym bohaterem wrzeszczeć „pi..lę-nie rodzę!”. Boś pan eunuch. Niczego nie urodzisz, ale też niczego nie spłodzisz. Transparent na miejscu, prawdziwy i do bólu w swym przekazie jasny. Zrozumiałem.

Ponieważ „lemingujący” czyli czyniący lemingów nie mają żadnej, ale to żadnej! – propozycji, czerpią pełnymi garściami z przeszłości. Nie ma „budujcie” jest wyłącznie „buntujcie”.

A tu do wyboru i do koloru! Endecja, antysemityzm, ławkowe getto, szmalcownicy, dwuznaczny Socha, i odradzający się faszyzm z zabawnym (tak! przepraszam) Zawiszą (czy można dodać „Czarnym”? A może „afrozawiszą”?), nacjonalizm i miażdżąca przewaga marszu niezależnego nad zależnym, na którym śpiewano „Rotę” autorstwa ikony lesbijek (z Dulębianką miała kilkoro dzieci!)-Konopnickiej.

Ta ideologia brzmi wbrew pozorom prosto: „zburzyć, zniszczyć, unicestwić co się da, a potem się zobaczy”. Ciekawość świata i umiłowanie „loteryjnej rzeczywistości” (to Łukaszewski) są tak duże, że owo „potem się zobaczy” jest pociągające i wabi. Wabi chytrze. Bo metoda jest tu dość prosta. Ano, mieszać czas i miejsca. Mimowolnie dał temu wyraz młody Stuhr myląc Cedynię z Głogowem (sam może też bym pomylił). To tylko ca 130 lat. A cóż tam! Zatem polscy chłopi, cała polska wieś, są i dziś gotowi do podpalenia stodoły w Jedwabnem. Jesteśmy tacy sami jak siedemdziesiąt lat temu i nie mamy gustu ulegając kiczowatej scenie „Ukrzyżowania” w kontrowersyjnym filmie, i powinniśmy się wstydzić.  Po czas niezmierzony-już na zawsze.

Mój teść, „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”, członek oddziału tropiącego i karzącego szmalcowników we wschodniej Polsce, moja teściowa, która nosiła chleb do białostockiego getta, Miriam Akania, którą podejmowaliśmy (wraz z żoną) kolacją w moim toruńskim domu, moi przyjaciele z Izraela, a także izraelska młodzież sprośnie, hałaśliwie i nader rozrywkowo zachowująca się w odrestaurowanej tykocińskiej synagodze każą mi „Pokłosie” Pasikowskiego, razem z jego gwiazdami, umieścić na tej samej półce co „Godność” Wionczka. Daleko, bardzo daleko od „Siedmiu Wspaniałych” czy „Amadeusza”. A może nawet poza wszelkimi półkami?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.