Schetyna i Gowin razem? Wczoraj powiedziałbym, że to niemożliwe. A dziś?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Paweł Supernak, Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak, Fot. PAP/Paweł Supernak

Jarosław Gowin zaprosił dziś de facto Grzegorza Schetynę do swojego nowego projektu politycznego. Pierwszy odruch podpowiada: Nic z tego nie będzie.

Kiedyś, w latach 2009-2010 przez dłuższą chwilę kolaborowali w Platformie Obywatelskiej tworząc swoistą frakcję, która domagała się od Tuska „głębszych reform”, na ogół zresztą bez konkretów. Gowin nawiązał zresztą bezpośrednio do tamtej przeszłości mówiąc o ludziach, którym bliski jest liberalizm ekonomiczny. Ciężko sobie jednak przypomnieć jakikolwiek konkretny liberalny ekonomicznie  pomysł czy pogląd, któremu patronowałby Schetyna.

A potem ich drogi rozeszły się gwałtownie. Gowin i jego zwolennicy wręcz podejrzewali Schetynę i jego czołowego stronnika, szefa klubu PO Rafała Grupińskiego, o to, że prowokują konflikty światopoglądowe po to aby dopiec Tuskowi i podzielić klub Platformy. Czy tak było czy nie. Schetyna i Grupiński występowali wtedy jako rzecznicy „postępu” i antagoniści Gowina.

Apogeum tego nowego korowodu min przypadł na spór o projekty ustawy o związkach partnerskich. W tamtym czasie Schetyna swoim stałym zwyczajem unikał osobistych starć z Gowinem, ale już Grupiński czy inny przedstawiciel tej grupy Andrzej Halicki potrafili go ostro atakować.

Czy były to ich maski czy twarze, wszystko to działo się całkiem niedawno. Na dokładkę Gowin i Schetyna zdawali się być zawsze ludźmi z kompletnie innej gliny.

Ten pierwszy, odbierany jako mało doświadczony naiwniak, drażniący rezoner i moralista. Ten drugi – polityczny brutal, typ amerykańskiego bossa sprzed kilkudziesięciu lat odwołujący się do gorszych stron ludzkiej natury. Operujący załatwiactwem, rozdawaniem posad, manipulujący biznesowymi kontaktami. Ktoś w rodzaju współczesnego Nucky’ego Thompsona z serialu „Zakazane imperium”, choć pewnie nie zabijający ludzi.  Mający tylko jedną słabość. Nadmierny sentyment i stałe złudzenia wobec Tuska.

Można było wręcz mieć wrażenie, że Schetyna patrzy na Gowina z góry. Jego praktyczny umysł musiał głęboko pogardzać patetycznymi recytacjami o psuciu przez Tuska państwa. Jemu nic takiego nie przeciskało się przez gardło. Ponieważ zaś nikt w powodzenie Gowina nie wierzył, to lekceważenie znakomicie pasowało do dysproporcji sił między nimi.

Ale dziś sytuacja się zmieniła. Od kilku dni Gowin cieszy się niezłymi wynikami swojego nowego przedsięwzięcia. Ogłaszanie jego triumfu byłoby przedwczesne, ale ma w garści konkret. Z kolei Schetyna jest dziś na progu zapaści, politycznej śmierci. Sposób, w jaki go potraktowano na Radzie Politycznej PO pokazuje, że zdarzyć może się wszystko. Nawet nie wystawienie go na jakikolwiek listy.

Jaki jest powód tak bezwzględnego postępowania Tuska?  Czy wie, że to walka na śmierć i życie i nie może się cofnąć? Czy też, co bardziej prawdopodobne, Schetyna okazał się psychicznie słabszy, a Tusk uważa, że prawdziwy lider jest skazany na bezwzględność. Wyłożył to przecież otwarcie, wraz z pochwałą wodzostwa, jako na razie pierwszy i jedyny polski lider.

Wszystko jedno: tak czy inaczej Schetyna zobaczył swój koniec. Mogą więc być sobie z Gowinem potrzebni. Tak lekceważony moralista dysponuje konkretem. Bez wątpienia przy słabości dość przypadkowych Gowinowych kadr Schetyna stałby się w Polsce Razem od razu gwiazdą. Miałby też dodatkowy atut. Mógłby mocniej związać Gowina z platformerską tradycją. Dziś zarzuca się nowoupieczonemu liderowi, że jest nadmiernie przechylony w pisowskim kierunku. Czy przygarnięcie jednego z ojców założycieli Platformy  to recepta na zmianę tego stanu rzeczy? Możliwe.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego dzisiejsza uwaga Gowina może być czymś więcej niż chwilowym  dowcipem czynionym Tuskowi. Tym powodem jest specyficzna legenda Schetyny. Kiedy jego konflikt z Tuskiem zaczął się zaostrzać, nie raz i nie dwa słyszałem nawet z ust polityków PIS fantazje: A co by było, gdy Grzegorz trafił do nas?

Tego polityka otacza bowiem szczególna aura. Aura politycznego rzemiechy, twardego zawodnika, który przyda się każdej partii. Zawiera się w tym też szczególna sympatia, podziw dla twardziela.  Wiara w jego skuteczność, sprawność, sprawczą siłę.

W tych opiniach jest, o czym za chwilę, sporo przesady, ale tego stanu świadomości nie można lekceważyć. Naturalnie PiS Schetyny, bohatera afery hazardowej, na pokład  nie weźmie. Ale Gowin, jego partyjny kolega z tamtych czasów,  może.

Są tylko dwa „ale”. Pierwsze pytanie  brzmi, czy to jednak nie za wielka maskarada. Czy spodoba się ona tym wszystkim tym, którzy uwierzyli, że projekt Gowina jest nową polityczną jakością?  Schetyna mało się na symbol takiej nowej jakości nadaje. To będzie sprawiało wrażenie niewczesnego żartu.

A pytanie drugie jest takie: czy przy całej odruchowej sympatii dla niego wartość Schetyny, człowieka, którego ciężko powiązać z jakimkolwiek tematem, jakąkolwiek kwestią ważną dla Polski nie jest jednak przeceniana. Przecież jako polityk przegrał wszystko, zwłaszcza swój bój o PO, właśnie dlatego. Nie kojarzył się nikomu z niczym poza brutalną siłą i bezbarwnym pragmatyzmem wyrażanym nic nie znaczącymi komunikatami.

Natomiast wpuszczenie go do kurnika wiąże się zawsze z wielkim ryzykiem. Bez wątpienia  przez ostatnie lata Tusk nim pomiatał, ale to nie znaczy, że wcześniej wszystkie jego kłopoty związane z tą postacią były wymyślone. A nie oszukujmy się: nawet jeśli partia Gowina jawi się dziś jako mały stateczek, nawet łódka, jej lider chce  mieć nad nią kontrolę. A jeśli tak, to całkiem niedługo mając za plecami twardego zawodnika z Wrocławia, zacząłby mieć pierwsze lęki.

Być może zresztą  Schetyna nie potraktuje go poważnie. Bo na ile podpowiada mi intuicja, wielka bezkształtna machina, jaką jest dzisiejsza Platforma, nawet dziś imponuje mu i pociąga go bardziej niż nowa partia, gdzie trzeba by co trzeci dzień recytować o zasadach. Może więc bezpieczniej czekać aż los się uśmiechnie i da kiedyś władzę nad tą machiną? Nawet jeśli czekać trzeba lata i na całkowitym marginesie…

Ale z pewnością poważnie się zastanawia. Oto koszmary polskich polityków na kilka dni przed nowym 2014 rokiem.

 

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------

-----------------------------------------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl!

"Pakiet Seawolfa"autorstwa Tomasza Mierzwińskiego.

W kolekcji:Alfabet Seawolfa, Dziennik pokładowy oraz Seawolf o polityce.

Pakiet Seawolfa

 

 

 


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych