Zmieniacie Kościół w jednym celu. Żeby mu zaszkodzić. Wielowieyskiej w odpowiedzi

Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Dominika Wielowieyska najpierw dała odpór mojemu opisowi wrzawy wokół księdza Lemańskiego (podobno poniżam Katarzynę Wiśniewską, która z wdziękiem żaby podsuwającej nogę, kiedy kują konie, wysyłała arcybiskupa Hosera na emeryturę), by na końcu odkryć, że przecież sam zauważam problemy polskiego Kościoła (na przykład kłopoty ze skromnością). Więc podobno piszę tak naprawdę to samo co oni. Dlaczego więc IM (czyli dziennikarzom „Wyborczej” albo TVN) odmawiam prawa do wypowiedzi?

Rzeczywiście formalne prawo do debaty na dowolny temat ma każdy. Ja na przykład mogę sobie, kiedy tylko chcę, wtrącić się w dyskusję między fizykami jądrowymi. Radzić, osądzać, która teoria jest słuszna, a która nie. Mogę. Papier cierpliwy, internet tym bardziej.

Ale wtedy robię to z pełną konsekwencją. Na przykład własnej śmieszności. Jak rozumiem, „Wyborcza” opowiada się za rozdziałem tego co świeckie od tego co kościelne. Za odseparowaniem sacrum od profanum, i to w imię wolności sumienia. Po kiego więc diabła funduje nam tasiemcowe dyskusje, co powinien, a czego nie powinien robić jeden polski biskup z jednym polskim proboszczem?

Przecież tym samym uznaje, że sprawy tego Kościoła są sprawami wszystkich, także niewierzących. No, tylko że takie stanowisko powinno mieć gigantyczne konsekwencje. Skoro Kościół podlega waszej nieustannej, obywatelskiej kontroli, to powinien mieć prawo regulować wasze życie. I to dokładnie tak, jak w państwie wyznaniowym. Z bezpośrednim przełożeniem wszelkich norm kościelnych na prawo państwowe – a nie pośrednim, wynikającym z poglądów tej czy innej większości parlamentarnej, jak jest teraz.

Naturalnie, tak naprawdę jest inaczej. Dokładnie odwrotnie. Panie i panowie z „Wyborczej”, TVN itd. nie tylko nie czują się związani żadnymi elementami kościelnego nauczania, ale próbują nam zafundować państwo wyznaniowe na odwrót. Państwo wojującego laicyzmu. Kościół ma się nie wtrącać do niczego, za to oni mają pełne i nieograniczone prawo wtrącać się do Kościoła.

To są normy z czasów komunizmu, kiedy ateistyczni funkcjonariusze uważali się za uprawnionych do dyktowania Kościołowi na przykład tego, kto ma prawo do objęcia jakiego stanowiska. I naturalnie podejmowali te decyzje nie z punktu widzenia interesu czy logiki Kościoła, a własnej ideologii. Kościół rządzony zgodnie z wolą niewierzących, ba wrogów tegoż Kościoła? Cóż za gratka. Że zachwala ten stan rzeczy Wielowieyska, którą kojarzyłem kiedyś z przyjaznym stosunkiem do religii? Cóż, logika polaryzacji.

Rzeczywiście, ja zajmuję się błędami i grzechami Kościoła. Robię to z troski o niego.

Czy z troski robi to „Wyborcza”, która równocześnie wiele razy demonstrowała niechęć i sprzeciw wobec najbardziej podstawowych elementów kościelnego nauczania? Z pewnością nie. Czy ma prawo dyskutować? Ma. Czy ja mam prawo przestrzegać, że ta dyskusja służy rozbiciu, albo skłóceniu samych duchownych i ludzi Kościoła, a nie uzdrowieniu czegokolwiek? Chyba jeszcze mam, choć w świecie przyszłości organizowanym przez Wielowieyską, Wiśniewską, Lisa i im podobnych, mogę je stracić. Korzystam, póki mogę.

Co byś powiedziała, Dominiko, gdybym pojawił się na Czerskiej i zaczął udzielać „bezinteresownych” rad, jak macie urządzać sobie redakcję? I powoływał się na to, że wam dobrze życzę. Otóż pognałabyś mnie, bo jestem waszym przeciwnikiem i tego nie ukrywam.

Tak samo ludzie Kościoła powinni potraktować Katarzynę Wiśniewską i jej podobnych szamanów. Po twoich tekstach sądząc, powinni tak potraktować również Ciebie. Chyba, że zorganizujesz sobie własny Kościół. Kościół czytelników „Newsweeka” i twojej gazety, z księdzem Lemańskim jako prymasem. Choć będzie z tym kłopot, bo Lis też zechce być prymasem.

 

PRZECZYTAJ wczorajszy komentarz Piotra Zaremby. "Sprawa księdza Lemańskiego to poglądowa lekcja manipulacji. Ale rytualne pohukiwanie na wrogów w odpowiedzi, to za mało"

Tutaj replika Dominiki Wielowieyskiej.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych