Nie męczcie się. I nie męczcie nas. Czy nie prościej, jak po prostu założycie własny Kościół, zamiast uprawiać tę nieustanną partyzantkę?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl/TVP2
Fot. wPolityce.pl/TVP2

Rzut oka na początek programu Tomasza Lisa na drugim programie– znakomity serial angielski „Downtown Abbey” na jedynce jeszcze się nie zaczął.

Zdawało mi się, że prawa tego groteskowego widowiska też mają jakieś granice. Ale nie. Małżeństwo Terlikowskich posadzono naprzeciw księdza Wojciecha Lemańskiego. Zdawało mi się, że to duchowni są od obrony nauki Kościoła. Ale nie, ksiądz Lemański wykorzystuje swoje pięć minut już nie na krytykę, ale na drwiny z listu biskupów na temat In vitro. Nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni. Lis basuje, kibicuje, pomaga.

Jutro, może pojutrze Katarzyna Wiśniewska napisze w „Wyborczej” setny, a może już dwusetny tekst o tym, jak bardzo polski Kościół jest autokratyczny i jak bardzo tłumi indywidualności oraz dyskusję. Co właśnie zobaczyliśmy na załączonym obrazku. Nie wiem tylko, co na to redaktor Aleksandra Klich, inna wybitna reformatorka Kościoła z Czerskiej. Która kilka dni temu wyznała, że tylko czeski ksiądz Tomasz Halik wart jest uwagi. Jakże to? A ksiądz Lemański tak się stara.

Stara się, choć przypływ kontestacji jest u niego stosunkowo świeżej daty. Trwa od czasu, kiedy popadł w konflikt z dyrektorką szkoły, w której uczył religii, a arcybiskup Hoser poparł nie jego, a jego antagonistkę. To Niesiołowski polskiego Kościoła. Ten jak wiadomo dostrzegł wszystkie wady, ba zbrodnie Kaczyńskiego, kiedy ten nie przyjął go do PiS. Ksiądz Lemański jest równie ideowy.

Ale to lepiej, będzie tym wierniejszy, tym gorliwszy. Pytanie tylko komu. I tu nasuwa się wniosek ostateczny.

Po co te podchody, te rady, te nieustannie trudności z reformowaniem instytucji od dołu, jeśli nie z boku? Dlaczego nie powołacie własnego Kościoła? Jest już potencjalny prymas, ksiądz Lemański właśnie. Będzie to powtórka z austriackiej akcji „Wir sind Kirche”, tyle że dramat powtórzy się w formie farsy. Jak często w dziejach.

Są i inni kandydaci do kościelnych godności. Z pewnością redaktor Wiśniewska dobrze by się prezentowała w biskupiej purpurze. Piotr Pacewicz, Janina Paradowska, ba nawet Marek Beylin, także nie pogardzą takim wyzwaniem. Redaktor Klich wolałaby pewnie biskupstwo w Czechach.

Byłby tylko kłopot z Tomaszem Lisem. Niedoszły prezydent zapewne żądałby dla siebie Stolicy Apostolskiej. Tylko ona pomieściłaby takie ego. Ale nie ma gwarancji, że nowy Kościół przekroczyłby granice jednego kraju, Polski. A prymas Lemański i jego świątobliwość Lis nie zmieściliby się chyba pod jednym dachem.

Pytanie na koniec. Po co to wszystko ozdabiają takie postaci jak Terlikowscy? Znam argument, że to wszystko koszty nieustającej ewangelizacji. Ale akurat w tym przypadku mnie on nie przekonuje.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych